WIOSNA

(sent from Wroclaw, dolnoslaskie, Poland)

Miałem już iść zdechnąć, ale wyszło słońce na Zachodzie.

Nie uwierzę, że niebo już kiedykolwiek będzie tak niesamowicie niebieskie, jak teraz. Lubię sobie wyobrażać, że tak niebieskie były oczy Izaaka, gdy ojciec podnosił na niego nóż. Siedział na skale, na kolanach trzymał baranka i gładził jego śnieżnobiałe futro, zanim trzeba było zgładzić grzechy. Pewnie nie, pewnie był raczej ciemny, ale skoro Jezus na plakatach może mieć niebieskie, to czemu nie i on. Kamienice rozkwitają, kostka brukowa oddycha pełną piersią, nawet Sky Tower jakiś bardziej naprężony i gotowy do miłości. Kiedy wyjdzie słońce, mam ochotę przelecieć to miasto.

Studentki zrzucają zbędne kilogramy ubrań. Piersi, jak dawno się nie widzieliśmy. Eli lama sabachthani, wołałem do was na puszczy śniegu, ale dziś odwiedziłem grób i nikogo tam nie było. Pusty grób i pełny oddech. Gabryel pierwszy odwiedził kobiety. Wybaczcie, że patrzę na was z góry, ale z tej strony najlepiej podziwiać jest objawienie.

Kościół na Ołbinie. Odchylam głowę, bo zobaczyć wieżę w całości. Przytulam się do chłodnego kamienia, kocham go, chcę więcej. Wyciągam język, pod brudem dziesiątków pokoleń wyczuwam treść duchową i dążenie do transgresji. Kamień bezpośrednio łączy moje liźnięcie ze strzelistą wieżą, wieża łączy mnie z Bogiem. Mocą synestezji zmysłowej zaczynam słyszeć Mozarta, ?alleluja? śpiewa anielski chór, zamknięte oczy widzą freski sykstyńskie, apokalipsa wydaje się dobrym planem na wieczór. Ustawię się w kolejce do sądu ostatecznego, przede mną miliardy, trochę to potrwa, takie moje ostatnie czekanie na ultymatywną wizytę w łazience. Potem wyrok, ale przecież nie wierzę, że byś mnie wrzucił do tych gorszych, nawet moja matka by mnie nie wrzuciła, a ty podobno też kochasz. Tak więc ? mam nadzieję ? da się załatwić taki wyrok, że niewinny, i powrót wieczny na twoje łono. I nie obraź się Boże, że mówię do ciebie w rodzaju damskim, ale to by naprawdę było rozczarowanie, gdybyś, jak w pismach, się jednak męski okazał, bo ? bez urazy, jeśli jednak jesteś, ale mimo wszystko ? mężczyźni to się do niewielu rzeczy nadają, a do kochania to już najmniej. Zresztą się mówi ? łono Abrahama, więc czemu i ty byś nie miał mieć.

Dutkiewicz się postarał i między chodnikiem a ulicą posadził kwiaty. Może przebiśniegi, krokusy, bracia kaczeńce, są żółte, fioletowe, w każdym razie cieszą oko, Rafał nam zrobił normalnie Van Gogha na placu. Oczywiście to Nadodrze, więc obok psina robi kupę, dodaje swój wkład do kolorytu miasta. Patrzę dokładniej, na niego czeka dziewczynka. Nie obraca głowy, jakby jej tu nie było, nie patrzy się bezczelnie naprzód w dalszą drogę, nie udaje, że przez komórkę rozmawia, ale czeka cierpliwie, aż psina skończy, w ręku już ma przygotowaną reklamówkę foliową i szpadelek z tekturki. Płaczę. Przyszłość nadchodzi i jest lepsza. Dopóki ta dziewczynka żyje, Boże, dopóki ona jedna, proszę, nie kończ tego świata.


Paweł Mizgalewicz



Fragment książki Dopamina, która nadejdzie niedługo.