Ach, nienawidzę, kiedy po zjedzeniu grzybów ani trochę się nie rozchoruję. Kiedy zamiast leżeć z gorączką, mogę chodzić całymi godzinami, nawet po dworze. I po powrocie wcale nie jestem zmęczony.
Też mi coś! Wolałbym martwić się przeszczepem wątroby, na sali napęczniałej komunardami, którzy zwykli być najczęstszymi – i najcięższymi – ofiarami eukariontów. Ależ byśmy sobie rozmawiali. Zresztą nie proszę o wiele, wystarczyłby choćby ból głowy. Tak jak w ubiegłym roku, kiedy idąc z pokoju do łazienki, za drzwiami musiałem wchodzić na most stalowy potężny. Patrzyłem w dół i przysiągłbym, że ktoś dolał kipieli. Towarzyszom mojej podróży, przy których wcześniej odbierałem spodnie dresowe, krzycząc do listonosza ? nie takie!, radziłem zachować wszelką ostrożność. To, że most był stalowy potężny, nie oznaczało, że nie runie jak kokosanka. Rozumieli to.
? Lecz marna to konsolacja, synogarlico!
? Na dukcie zbroi! kiedym leżeli!
? Potrzeba nam iść nad wodą i wystorczykować ducha, koledzy!
Jeszcze protestowali, ale obiecałem worki cukierków ? zwodzonych całym sednem jak nazajutrz, gdyby się stało kretyńsko. Całe szczęście, szli jak po puchu. Nie baczyli na szpaler rozgwiazd buchających błękitem. Sunęli z pewnością gratażu, zdrapując ocean ciżmami, w których wyglądali, jakby unosili się nad kładkami drewnianymi. Nie dowierzałem. Kto ich tak nanosi aerografem!? Chyba nie sam mural!?
To kontrast. Do wypicia przed zmierzchem w kubeczku z grą planszową Kostury na uchu. Nie jest to nawet tak trudne jak brzmi, wystarczą solidne okulary. I oczywiście załatwienie pilnych potrzeb za wielką wodą. Spoglądam, moi towarzysze paradują w najlepsze i dokazują, a ja doprawdy nie wiem, kiedy most stał się piorunochronem.
? Kiedy naumyślnie byłeś stawu, na strydze garbowania, i mas stopionych kagańczykiem!
? Widłaj na polumencie, oto szalbierz nasza i gawędy! Ryzyka tu nie ma i bobu. Nastałaby fisharmonia w wezgłowiu, gdybyś i ty nas powitał. Bylibyśmy radni, o, radni, na kupeleczce bistra. Jeżeli jednak nie zechcesz, szoruj stadem cynamonu!
? Zechcę widłać wygodę!
Wtem rozpostarli mnie na fotelu i nakazali siedzieć, aż nieco ostudzi się ten entuzjazm. Przyznaję ? kipiałem! Nie wiem, czy bardziej niż woda. Na pewno podobnie ochłonąłem, bo polaroid, i nawet się nie obrócę, a znowu jestem na powietrzu. Swoje jednak miałem, więc proszę, miłościwi grzybiarze, o choćby drobną migrenę.
Miałem wiele radości czytając pod „Grzybami” Łukasza Dynowskiego, że „podobne artykuły napisali: Jacek Gutorow, Agnieszka Wolny-Hamkało, Karol Maliszewski i Adam Poprawa.”