Sucharki
? Pani mnie zabije?
? W Strażnicy 45 powinniśmy spotkać Jana, a Jan powinien mieć pięćdziesiąt pięć lat. Ty masz najwyżej dwadzieścia sześć.
? Pan Jan nas karmił. To był bardzo dobry człowiek. Codziennie wychodził ze Strażnicy i wracał z jedzeniem. On potrafił przynieść z Pustkowia żywego królika. Pani mnie zabije?
? ?Znalazł nas??
? Mnie i moją dziewczynę Sylwię.
? Gdzie jest Sylwia?
Chłopak nie odpowiedział.
? Gdzie jest Jan?
Chłopak nie odpowiedział. Magdzie się to nie spodobało, wydała rozkaz. Żołnierze podnieśli pięści. Posypały się ciosy.
? Dlaczego nie powiadomiłeś Centrali, że droga jest zagrożona?! Straciliśmy dwa ważne transporty!
Chłopak upadł na klepisko.
? Macie coś do jedzenia? ? zapytał, kiedy podnosili go z ziemi.
Dzień 2.
? W nocy ktoś się strasznie darł ? powiedział chłopak. Siedział przy ścianie. Magda stała w drzwiach celi.
? Szedł z nami Nowy, świeży z poboru. Pustkowie to trudny teren. Nadział się na jakiś żelastwo. Weszła gangrena. Dostaje morfiny, ale umrze.
Chłopak spojrzał w kąt. Krew ciekła mu z rozciętej skroni i nosa. Palcem skrobał ziemię.
? Wieczorem zajrzałem do dobrego strażnika Jana. Powiedział, że nie chciał nas martwić. Powiedział, że mu wstyd. Podniosłem koc. Ropa i smród. Sylwia zwymiotowała. Nie miałem morfiny.
? Gdzie jest ciało?
? Obok szopy. Zakopane. Byliśmy bardzo smutni. Pani wie, że on przynosił z Pustkowia żywego królika?
Dzień 3.
? Co z Nowym? ? zapytała Magda.
?Dycha ? powiedział sędziwy, stary Kapral. Siedział na stołeczku w rogu szopy i palił skręta. Długo trzymał dym w płucach. ? Warta zauważyła duże stado. Powinniśmy być bezpieczni. Mury są w dobrym stanie.
? Rozumiem. Próbujcie wywoływać Centralę ? powiedziała Magda.
Sędziwy, stary Kapral wstał ze stołeczka, zasalutował i wyszedł. Magda zjadła trzy sucharki. Popiła je słabą kawą. Strzepnęła okruszki ze stołu. Żołnierz wprowadził chłopaka. Magda rozkazała bić go w regularnych odstępach czasu przez całą noc. Spomiędzy skrzepów krwi i siniaków ledwo dało się dojrzeć jego twarz.
? Odkopaliśmy Jana ? powiedziała cicho i spokojnie Magda.
? Odkopaliście dobrego strażnika ? powiedział cicho i spokojnie chłopak.
? Gdzie jest jego noga?
? Sam powiedział, żeby ciąć.
? Gdzie jest jego druga noga? Gdzie są jego? – urwała. Czekała na jakąś reakcję. Jakąkolwiek. Zdenerwowana wydała rozkaz. Żołnierz uderzył chłopaka pod żebra. Chłopak jęknął i upadł na ziemię. Przez chwilę ciężko dyszał. Z ust kapała mu krew i ślina.
? Za swoje? zwierzęce praktyki, zgodnie z prawem Centrali, skazuję cię na śmierć ? powiedziała Magda.
Chłopak odkaszlnął. Zobaczył leżące na klepisku okruszki.
– Jadła pani sucharki? ? zapytał.
Dzień 4.
Stary, sędziwy Kapral sypnął tytoniem, zrolował i poślinił. Zapalił, dmuchnął dymem. Opierał się ramieniem o framugę okna. Na dziedzińcu żołnierze montowali prowizoryczną szubienicę.
? Szkoda Nowego. Pomęczył się i umarł. Taki młody. Pochowamy go obok szopy ? powiedział Kapral. Zaciągnął się, dmuchnął ? Otoczyli nas, ale nie wejdą. Mur za wysoki.
? Dobrze. Co godzinę proszę o raport.
Kapral zaciągnął się, dmuchnął, patrzył przez okno. Tym razem na szopę, w której siedział chłopak.
? Inni zawsze pytają o elektryczność, o samochody, o ciepłą wodę, o naszą rozbudowaną służbę zdrowia, a ten nie pyta.
?Macie nie rozmawiać ze skazanym.
? Rozkaz, proszę pani.
Dzień 9.
? Centrala milczy ? powiedział sędziwy, stary Kapral, rolował, ślinił, mówił dalej: ? Bez wsparcia wytrzymamy jakiś tydzień.
Magda skinęła głową, patrzyła przez okno. Na dziedzińcu stała szubienica.
Ponad murem niosło się jęczenie i wycie.
Dzień 20.
? Pytali się, błagali, zakazałem skurwysynom! Mamy ciepłą wodę i prąd! Mamy rozbudowaną opiekę medyczną! Jesteśmy ludźmi z Centrali, ludźmi z zasadami! ? ryknął Kapral. Siedział na zydelku i skręcał papierosa. Ręce mu drżały, tytoń sypał się na klepisko.
Magda nic nie powiedziała. Patrzyła przez okno. Żołnierze zbierali się obok szopy. Odechciało jej się jeść. Schowała sucharki do chlebaka.
? Po tym wszystkim, zostało z nas tak niewiele ? powiedział Kapral ? Tak łatwo jest dziś zachowywać się w sposób nieodpowiedni?
Magda nic nie powiedziała. Patrzyła przez okno. Na stojącą na dziedzińcu szubienicę.
? Nie mogłem zrobić nic innego ? podsumował Kapral, zaciągnął się i dmuchnął. Mówił już spokojniej: ? Co z tego, że są głodni? Zakazałem skurwysynom, zakazałem bezwzględnie!
Magda patrzyła przez okno. Ludzie z zasadami rozgrzebywali grób dobrego strażnika Jana.
Dzień 23.
Sucharka popiła słabą kawą. Otarła usta chusteczką, strzepnęła okruszki i wyszła na dziedziniec. Dłoń trzymała na kaburze pistoletu. Wspięła się na mur. Stado w dole wyło i skowyczało. Ci z pierwszych szeregów drapali cegły, zdzierali paznokcie i zostawiali na ścianach krwawe smugi. Ci z dalszych szeregów wyciągali w górę szponiaste dłonie.
Jeden z żołnierzy poprosił ją na słowo. Był dobrym obywatelem Centrali, miał żonę i dwójkę dzieci.
Stanęli obok szubienicy. Żołnierz skrzywił się i powiedział:
? To było niedobre.
Magda odetchnęła. W raporcie pominie kilka szczegółów.
? Pani kiedyś była Kreatorką Smaku, tak mówią, że przed tym wszystkim, przed wojną, pani dbała o standardy. Pani wie co zrobić, żeby to było smaczne?
Stali obok szubienicy. Magda milczała długo. W końcu powiedziała:
? Mieliście? mieliście stare mięso? Nie jedzcie starego mięsa. Do tego nie piecze się w ogniu, tylko nad ogniem. Wewnątrz było surowe.
Żołnierz pokiwał głową i machnął ręką na resztę. Oddział zebrał się nad grobem młodego żołnierza. Kreatorka Smaku wróciła do szopy.
Dzień 26.
Magda grzecznie odmówiła. Żołnierz uśmiechnął się i wrócił do ogniska. Podrzucił kilka desek z rozebranej szubienicy. Płomień buchnął, strzeliły iskry. Magda wypiła kawę. Niedojedzonego sucharka schowała do chlebaka. Otarła usta, strzepnęła okruszki ze stołu.
Z samego rana zdenerwowany, sędziwy, stary Kapral poszedł przemówić oddziałowi do rozsądku. Oddział przyznał Kapralowi rację i przeprosił za swoje zachowanie. Kiedy zadowolony Kapral wracał do szopy jeden z żołnierzy podbiegł do niego i uderzył kolbą karabinu w głowę. Nieprzytomny Kapral upadł na ziemię.
Magda ukryła twarz w dłoniach.
Czuła swąd palonego mięsa.
Nie słuchali jej. Znów będą się skarżyli, że niedobre.
Dzień 30.
? Chcą cię zjeść ? powiedziała Magda.
? Panią też zjedzą ? powiedział chłopak.
? Nie zjedzą ? powiedziała Magda.
Na zewnątrz usłyszała zawodzenie, wycie i strzały. Rzuciła się do drzwi celi i przekręciła klucz.
? Niby jak wleźli do środka?! ? syknęła.
? To nie ci z zewnątrz. To pani ludzie ? powiedział chłopak.
? Moi żołnierze? Przecież?
Magda stała obok drzwi.
? Proszę otworzyć ? powiedział głos z drugiej strony.
? Ja przepraszam? Wstyd mi za nich. Oni nie słuchają ? powiedziała Magda.
? Są głodni. Rozumiem to.
? Ale oni jedzą ludzi!
? Jak się nie je, to się człowiek głodny robi. Więc się je. Jan nas karmił i przez chwilę nie byliśmy głodni. Zjedliśmy Jana i przez chwilę nie byliśmy głodni. Zjadłem Sylwię i przez chwilę nie byłem głodny. Tamci zjedzą mnie i przez chwilę też nie będą głodni. Potem zjedzą panią. Potem zaczną jeść się nawzajem. Bo znów głodni będą. Ten, który zostanie, odejdzie ze stadem. Pójdzie dalej. Wygra.
? Proszę otworzyć ? powiedział głos z drugiej strony.
? Też bym coś zjadł, w ogóle mnie nie karmiliście ? poskarżył się chłopak.
Magda otworzyła chlebak i dała mu nadgryzionego sucharka. Chłopak go zjadł.
? Dalej jestem głodny ? powiedział.
Dzień 31.
Przekręciła zamek w drzwiach. Żołnierze stali na dziedzińcu. Kilku leżało na ziemi i się nie ruszało. Magda położyła dłoń na kaburze pistoletu. Poprosiła o ostry nóż i wróciła do celi. Uważnie wybrała mięso. Pocięła je w długie, wąskie pasy.
Żołnierze z wielką uwagą patrzyli na rumieniące się nad ogniem mięso.
Odwróciła się i zrobiła kilka kroków w stronę bramy Strażnicy.
Chłopakowi oddała ostatniego sucharka.
Głodniała.
Marcin Pluskota
Dobre. Proponuję „chłopaka” z dnia 30. nazwać inaczej, bo myli się z chłopakiem (już zjedzonym?) z dnia 1.