obyczaj lamentacyjny
pogilgotaj mnie jak gilgamesza
lśniąca ty moja gilotynko
bym gardłowo zaśpiewał pieśń
nad pieśniami?
Testament
czy potencja sprosta dzisiejszej intencji?
byłem hostessem wódki luksusowej
shaker gratis, czułem się wstrząśnięty
by nie powiedzieć zmieszany
uśmiechałem się do was
nuciłem pod nosem:
non omnis target
z miną a la buster
widziałem sens co jest
seansem, towarem, detalem
ranił me serce w wersji hurt
Sonata księżycowa
kiedym się walnął na kocyku w księżycowym zagajniku
pomiędzy wami w chilloucie traw i muskaniem wiatru
na drutach wysokiego napięcia chędożyły się jaskółki
z lekka przymrużałem oczy marzyłem o autostradach
na obcych ciałach które byłyby przejezdne i przyjazne
jak letni asfalt który cicho tuli się do waszych stóp
tymczasowo byłem markizem słodki wydawał się sad
gdybym miał lirę to bym na niej grał i śpiewał do ciebie:
po-czemu się smucisz dziewczyno gdy w oku tyle słońca gra
***
Justyna o suczym spojrzeniu
Naćpana koksem po czubki rzęs
Trenerka fitness z okazałym biustem
Leży na blacie, kompatybilna z muzyką
Pyta czy może chwycić mnie pod rękę
W nocnym kupiłem jej pluszaka, tygryska.
W podzięce w parku ściągnęła bluzkę by pokazać dziary.
Na ławce nad fosą małolat posuwał dziewczynę
Potem przebiegł szczur, który przystanął i spojrzał
mi prosto w oczy.
***(wstałem dziś o świcie)
wstałem dziś o świcie. spacer, targ.
kupiłem latarkę, scyzoryk, kurki, kolby kukurydzy
maliny, które właśnie teraz brudzą moje palce
być może chciałyby pisać,
choć większą przyjemność sprawia
im (mi!?) oblizywanie.
teraz siedzę przy komputerze.
myślę o Tobie z czułością
czytelniku, myszko, skaucie
odpowiedzialność
pijany o świcie zjadłem kawałek tatry
współlokatorce, która napisała o tym
następnego dnia na swoim blogu kulinarnym
poeta pamięta
Śliwki robaczywki
jechałem w autobusie bez biletu
czytałem artykuł: bogatemu wszystko
wolno. nie chciałem okazać dowodu.
udawałem, że szukam go w torbie. pokazałem
woreczek śliwek, które dostałem od babci.
kanar chwycił mnie za rękę.
Pozycja dystansu
Dziewczyny nie lubią,
kiedy się je strofuje.
Chciałem oświadczyć,
że strofuję wyłącznie wiersze.
ostatni dzień lata
powiało chłodem jak na koloniach w Ustce
gdy usta tak prędkie, a serce pragnie upału i lata
i mknie w nieznane jak ten szaleniec blues.
cóż pozostało? kurs e-jogi? miła bajka trwa,
w niej przestrzeń i systematyczność walczą o tlen
rytm zaczyna zabierać w nieznane, a ciało
znaczyć tak niewiele. ubierz pelerynę, pomyśl
o trzewikach czerwony kapturku, wilku, dziadku
fraudzie. jesień, jesień liście spadają z drzew.
dzieci zbierają je na wu-ef.