Psychopop. O Soundtracku Piotra Makowskiego

Nie dajmy się zwieść pozornej świetliczczyźnie Piotra Makowskiego: jego silny, knajpiany podmiot, zafiksowany na punkcie ?ruchania? (?[…] potem poszlibyśmy do łóżka i robili forced ass fucking, deep throat, rimjob, handjob, feetjob i anal fisting?, Trailer, s. 9) i ?najebek? (?[?] ona wybiera/ białą w kubku. Już mam o to samo prosić,/ już wyciągam przygotowany banknot,/ ale zamawiam jedno piwo i czterdzierstkę krupniku?, 5. Śpiewka z Warmii, s. 26) zaprojektowany został w taki właśnie sposób przede wszystkim po to, by zwrócić naszą uwagę na fakt, że stabilna tożsamość wyrosnąć może nie tylko na twardym gruncie, ale również na fundamencie fantazmatów, urojeń i popkulturowych widm o paranoicznym zabarwieniu. Obecny tu kult indywidualizmu nie ma nic wspólnego z klimatami chandlerowskimi, jest to bowiem kult indywidualizmu psychotycznego, zniekształcającego cały obraz rzeczywistości i manipulującego porządkiem logicznym poszczególnych sekwencji. W ten sposób wrocławiak zgrabnie wślizguje się w pewną pustą niszę istniejącą pomiędzy tą poezją, w której decentruje i destabilizuje się pozycje wszelkich twardych instancji, poezją ?bez podmiotu?, a tą, w której bohater, obraz świata i znaczenie ciągle zajmują wygodne miejsca i ich status w żaden sposób nie jest podważany. W Soundtracku, można rzec, mamy do czynienia z bohaterem, który sam o sobie myśli, że jest bytem w miarę statycznym, choć w gruncie rzeczy na przestrzeni całej książki rozpływa się on w kolejnych iluzjach, fantomach i majakach ? co jednak najlepsze: czytelnik z czasem skłonny jest uznać, że wszystko jest na swoim miejscu.

Ta propozycja wydaje mi się przekonująca już w punkcie wyjścia, bo odnajdywanie podobnych ?wakatów? ? czy też ich stwarzanie, myśląc po nietzscheańsku ? wydaje mi się dziś punktem docelowym wszelkich działań artystycznych. Makowski, choć jego zamiłowanie do popu początkowo może sprawiać takie wrażenie, nie zasłania się beznadziejnymi komunałami o ?wyczerpaniu? form ? wskazuje za to na przestrzeń nieopisaną. Przestrzenie takie istnieją bowiem zawsze, niezależnie od tego, co do powiedzenia na ten temat mają postmoderniści.

Makowski unika przy tym wszystkim tak częstej dziś nieznośnej egzaltacji ? szaleństwo podmiotu, czy po prostu jego skrajnie ?przesunięty? obraz świata i relacji międzyludzkich, to elementy, których sam bohater wierszy ? jak sugerowałem wyżej ? w ogóle nie rejestruje, nie może ich więc w żaden sposób wartościować, traktować w sposób szablonowy ani wykorzystywać ich cynicznie do autokreacji ?piszącego?: stanowią one po prostu filtr, przez który wszystkie fragmenty ?przedstawień? zostają tu przepuszczone, zanim zostaną przetworzone w ? zawsze spójny i zwarty, nigdy glosolaliczny ? komunikat. Daleko jesteśmy więc od nudnych, rozlazłych i zamulających rejestrów melancholicznych, a przy tym jednocześnie doskonale rozumiemy motywacje ?niepoczytalnego? bohatera. Jego nerwice (?Zamykam za sobą drzwi i trzy razy wracam się z półpiętra, żeby pociągnąć za klamkę?, Prequel, s. 54), rojenia (?Słyszę, jak przełykają ślinę, jak brudna ślina spływa im po brodzie, jak ich brudne stopy rozgniatają kałuże?, Prequel, s. 57) i fantazje seksualne (jw., Trailer, s. 9) ? raczej hiperrzeczywiste niż prawdziwe, powstałe na skutek wojerystycznych doświadczeń miłośnika pornografii ? z czasem wychodzą poza relację podmiot-świat i zaczynają naturalnie pośredniczyć również między tekstem i odbiorcą, stają się filtrem również w procesie lektury. Już w otwierającym tom cyklu Trailer, w którym wszystko obraca się wokół działań zakonspirowanej grupy ludzi katalogujących ?staruchów? w komunikacji miejskiej, mamy do czynienia z pewną spójną wizją otoczenia ? wszystko ma tutaj swój własny porządek logiczny i w niczym nie przeszkadza fakt, że porządek ów ustanawiany jest przez psychotyczne stany mówiącego podmiotu.

Teksty Makowskiego zdecydowanie wyróżniają się na tle publikowanej dziś poezji zdominowanej przez posthonetowskie, nostalgiczne dykcje ? pewnego punktu odniesienia dla tej twórczości dostarcza nam znajdujący się na czwartej stronie okładki blurb: nie chodzi nawet o słowa rekomendacji, ale o podpis rekomendującego książkę Darka Foksa. Autor Soundtracku nie odwołuje się bowiem do popkultury w sposób bezmyślny, nie czyni z tych nawiązań ornamentu (a zaznaczyć trzeba, że niezliczoną ilość razy przywołuje się tu gwiazdy kina akcji, teksty popowych piosenek, silne eksponuje się konwencje filmów porno), ale przepracowuje je w bardzo przemyślany i uzasadniony kompozycyjnie sposób, podobnie jak od lat czyni to autor wydanego niedawno Debordażu. Makowski w swoim stosunku do kultury masowej nie przypomina raczej tych twórców, którzy używają ?rozrywkowych? klisz jako formy podania, bliżej jest mu chyba do Jeana-Luca Godarda, który zawsze operował ?masówką? tak, aby uderzyć w nią samą:

  1. Napisy

kiedy śpiewasz piosenki, jesteśmy tu oboje.

to prawie jak soundtrack do niezłego filmu,

kiedy on umiera, a potem ona dalej bawi

się jego nazwiskiem. teraz można by wymieniać

(<mystery man>, <god moving over the face

of the waters>, <strange face of love>, <let love

reign>, <can’t you hear me knocking>, <push &

pull>, <let’s boogaloo>

ale nie zrobimy tego.

(s. 41)

Bohater tych wierszy żyje w samym centrum Debordowskiego spektaklu i dlatego cała jego rzeczywistość ukonstytuowała się na szablonach pochodzących z przemysłu rozrywkowego: porządek panujący w tym świecie to porządek konspiracji, inwigilacji, samonapędzających się systemów kontroli. Dlatego też, jak już wspominałem, jest to rzeczywistość krańcowo paranoiczna, co świetnie widać również w tekście Prequel, w którym to życie protagonisty w pełni zorganizowane jest wokół czynności wyrzucania śmieci ? nie jest to zadanie proste, gdy ?oni? (czyt. głodni ?żule?) nieustanne czatują przy pojemnikach na śmieci, ?Powoli skanują rękami i oczyma (och) zawartość kontenerów?. ?Szybko otwieram drzwi, łapię worki, zbiegam po schodach, wrzucam śmieci do kontenera i wracam szybko, już jestem z powrotem w oknie. I słyszę, jak pracują gardła. Więcej tam nie zejdę. Przysięgam to sobie?.

Eksperyment Makowskiego zdecydowanie zasługuje na uwagę ? przede wszystkim jednak, w czasach, gdy znacząca większość młodych autorów mówi jednym, monotonnym głosem, udowadnia, że w dyskursie poetyckim ciągle jest miejsce dla dynamicznych języków i niekonwencjonalnych gestów.

Dawid Kujawa

Piotr Makowski: Soundtrack. Fundacja im. Tymoteusza Karpowicza. Wrocław 2011.