thiisnthappiness.com

thiisnthappiness.com

– Dobre – rzekł surowo dziennikarz od kultury, spijając resztkę miętowej gorzkiej. – Wyślij mi info o tym mailem z dwutygodniowym wyprzedzeniem i jakieś zdjęcia. Albo nie wysyłaj, bo mamy. Daj cynk na dzień lub dwa przed albo nie dawaj.

Szybka narracja na początku spotkania przyniosła oczekiwane rezultaty. Gdyby wśród pijącej braci znalazł się choć jeden dziennikarz sportowy, mógłby oryginalnie zauważyć: ?To dobry prognostyk na przyszłość?. Alkohol osłabił wolę naszych laureatów. Wpierw wzbraniali się przed darami tej bezrozumnej tłuszczy, która codziennymi artykułami starają się wyedukować i którą tak często bezlitośnie napierdalają różnymi dziennikarskimi gestami korygującymi. W pewnym momencie jednak opory puszczały. Jak lokalni kacykowie przyjmowali kolejne kieliszki i pokale. Ci, którzy uznali, że spanie na stoliku, nie mieści się w wizerunku ich tytułu, pokornie opuścili Milesa. Została garstka kawalerów odznaczenia.

Warto wspomnieć, że dziennikarz to nigdy nie był seksowny zawód. Byle malarz landszaftów może wyrwać więcej panienek niż szef lokalnej redakcji. W Milesie pojawił się jednak redaktor mediów całkowicie komercyjnych, który nie miał nic wspólnego z niesieniem misji. Interesowała go kasa. Nawet po domu chodził w ciuchach, które w sumie kosztowały ze trzy tysiące.

Niedaleko Jarka zawsze się kręcił Muzykant. Czterdziestoletni redaktor korzystał z talentu artysty, który spontanicznie i bez refleksji mnożył śmiałe propozycje w stosunku do rozmaitych pań. Dzięki temu bez trudu mogli się dosiąść do wszystkich w Milesie. Pewnego razu trafiły im się dziennikarki. Młody nacieszył się stażystką od sportu, redaktora zachwyciła zaś pismaczka od spraw społecznych, która pokornie pochyliła się nad jego problemem jeszcze w knajpie.

Jarek na tej imprezie pojawił się zupełnie przypadkiem. Interesowała go kasa, a nie tam jakieś rządowe odznaczenia, za które w przyszłości każdy będzie się wstydził. Znał na media wylot. Trudno w to uwierzyć, ale niegdyś był redaktorem naczelnym ?Twojego Weekendu?, dopóki wydawca nie odsprzedał go konkurencji. Po redukcjach w ?Weekendzie? lekko zwichrowany erotycznie zespół przejął rubryki z poradami w pismach niemieckiego medialnego giganta.

Jarosławowi w przeszłości wielką radość sprawiało opisywanie zdjęć, które zamawiał w agencjach fotograficznych. Lubieżne Brytyjki, Rosjanki i Czeszki stawały się Brydziami z Olsztyna i Czesiami z Chorzowa. Wymyślał biografie, doklejał ambicje, zainteresowania i cele życiowe. Pisał o zazdrosnych chłopakach, podglądających sąsiadach, o wymarzonych studiach dziennikarskich lub oceanografii, o rodzinie, której długo zajęło się pogodzenie z wyborami dorosłej córki i która już teraz nie ma nic przeciwko obnażaniu się, bo ciało jest dziełem bożym. Wmawiał, że opalają się i sypiają nago, że pod zwiewnymi sukienkami nie zwykły nosić bielizny. Wykorzystywał stare pornograficzne klisze. Gdy był zmęczony, stawały się męcząco lubieżne i przesadnie liryczne. Zachwycały się swoimi czekoladowymi oczkami lub statkiem, który stoi na redzie, ale zaraz zacumuje w porcie. Męczyła go pornografia.

Dlatego postanowił, że zrealizuje choć część fantazji swoich bohaterek. Muzykant to zadanie mu ułatwiał. Małolaty biegały za nimi wszędzie. Żadnej z panienek Jarosław nie mówił, czym się zajmuje. Żadnej nie proponował gorącej sesji zdjęciowej na gorących piaskach plaży wygenerowanej na green screenie w zwilgotniałym mokotowskim atelier. ?Twojego Weekendu? nawet nie prenumerował, więc lokal miał czysty.

Na swoich historiach zarabiał tak dużo, że stać go było na codzienne stawianie całemu stolikowi. Sielanka szybko się jednak skończyła. Wydawca po zmianie właściciela firmy zaproponował redaktorowi naczelnemu pracę w wyśmiewanym ?Bravo?. Miał tam objąć najbardziej kulturotwórcze działy: porady Kasi, porady Joanny i rubrykę ?Mój pierwszy raz?. Rozdrapywał swoje nastoletnie rany, dzielił się młodzieńczymi problemami z trądzikiem i przedwczesnym wytryskiem. Potrafił siebie bezbłędnie pocieszyć. Opisał jeszcze próbę gwałtu kazirodczego, seks w czasie miesiączki, seks z tamponem. Tego dnia akurat wysłał do korekty tekścik, w którym opisał losy 14-letniej Ani, której ojczym masturbuje się i ostentacyjnie zostawia swoje nasienie na ręczniku. Jako fikcyjny doktor seksuologii Joanna Makuch poradził dziewczynce, aby o sprawie opowiedziała mamie. Dodał też – nie bez znawstwa – że chwalenie się swoimi możliwościami seksualnymi zawsze jest oznaką kompleksów.

Jarosław zamierzał przetrwać do świtu. A tymczasem Milesa szybko opuszczały grupki żurnalistów. Nawet niestrudzone foto wybrało się w teren – gdyby za oknem panowały lata 20. szukaliby knajpy, w której piją woźnice i motorniczy. Poszli szukać jakiejś niedomkniętej nory, gdzie w towarzystwie starszych pań, które niejednego młodzieńca przeprowadziły w dorosłość, rozpoznaliby kolejny świt, kiedy fotografuje się najlepiej architekturę, bo jasne włókniste światło pada zawsze z odległej nieznanej strony.

thisisnthappiness.com

thisisnthappiness.com

Darek – spec od kryminałek – został. Jego głowa coraz niżej pochylała się nad stolikiem. Może ze zmęczenia, może z przepicia. A może po prostu zrozumiał, że nie wytrzyma ani jednego dnia dłużej w tym mieście, o którym przed laty jeszcze potrafił pisać z czułością, pasją i lękiem? Ale to nie było to.

Nuda? W pracy nudził się przeokrutnie. Co dzień zdawało mu się, że przeczytał dwa razy internet. Z nudów zaczął uprawiać flejmłors na forum swojej gazety – cieszyła go myśl, że wcale nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby wkurwić przeciętnego torunianina.

To było co innego. Powróciła stara zmora, o której po kilkunastu dużych wódkach mówią starzy dziennikarze. Im dłuższy ktoś ma staż w mediach, tym większe strzygi siedzą na jego piersiach i w nocy wybudzają go ze snu. Powracały niespełnione obietnice, złamane biografie, wszystkie niesprawiedliwe oceny i ataki i jedna ważna refleksja: jego nazwisko stało się tylko podpisem pod tekstem, przestał być już osobą – i tak jak ci, którzy stracili kontakt z zawodem, on boleśnie zaczął zauważać, że gazeta przerosła w nim i zrakowaciała, że zdominowała wszystkie jego myśli, że on stał się nią – ludzikiem z papier-mache o pamięci czytelnika, który nazajutrz od początku uczy się odróżniać od siebie świat i odnajdywać w nim ciepło, ruch i światło; uczy się, jak oddzielać swoją krew od swojej krwi, swoje światło od swojego światła. Wówczas wszystko miało być dobre.

Ale nie było. Jego głowa pochylała się coraz niżej i niżej. Niedopite piwo potworniało. Rozejrzał się po wyludniającej się sali. Sami czytelnicy, sami potencjalni bohaterowie jego kronik kryminalnych, których inicjały dopiero po ciężkich namowach uda mu się zdobyć od oficerów prasowych, czytelnicy, których samotne zamordowane, rozbite i zatrzymane nazwiska wpisze sobie cynicznie w nazwę pliku, jak zwykle miał w zwyczaju.

Stali się naraz bohaterem zbiorowym jego tekstów, skrzywdzoną i krzywdzącą masą, która domaga się posłuchu. Te skurwysyny, te beznadziejne skurwysyny. Zaczął słyszeć ich pieśń, to pieśń przekleństwa i klątwy, to tajemne życzenie śmierci słyszał już teraz zbyt doskonale.

Pisz, bo jestem fajny, pisz, bo jestem niezbędny. Pisz o mnie, proszę, ja żądam, masz obowiązek. Muszę być. Muszę istnieć. Będziesz nosił moje nazwisko przez korekty, skład, drugie korekty, ostateczne redaktorskie skróty i poprawki. Nie przekręć. Będę jutro w gazecie. Powiem znajomym. Powiem rodzinie. Powiem swoim przyjaciołom, a wrogom powiem, czego mogą się spodziewać. Czy zdjęcie dobre, czy podpisy pod zdjęcie dobre? Czy pagina dobra? Jeden łam jest dla pedałów. Daj mi pięć łamów. Niech podziwiają moją nietuzinkową osobowość. Może być pół strony, może być ćwierć. Zaprenumeruję gazetę. Powiem znajomym, żeby wykupili u ciebie reklamę. Pisz kurwa, pisz.. będę trzymał tę gazetę na zawsze, nauczę się tego artykułu na pamięć. Pięć razy go przeczytam. Autoryzuj. Mam do tego święte prawo. A być może się zmieni moje życie, twoje się nie zmieni. Nawet na tym nie zarobisz, bucu. W końcu zapomnę o tobie. Stanę się lepszy od tego artykułu. Lepszy od ciebie, ty mały chujku. Kto jest bohaterem, a kto jest skrótem pod tekstem? Znasz odpowiedź? Nadążasz? Nienawidzę ciebie. Wykorzystałem ciebie, o tak. Jesteś wspaniale użyteczny. Media to wielki syf, o ile mnie w nich nie ma.




Grzegorz Giedrys ? ur. 1979 roku w Olsztynie. Absolwent polonistyki UMK w Toruniu. W latach 1998-2004 pracował przy powstawaniu kwartalnika literackiego ?Undergrunt?. Wiersze, prozę i artykuły krytyczne publikował m.in. w ?Kartkach?, ?Lampie?, ?Lewą nogą?, *Nowej Okolicy Poetów?, ?Odrze?, ?PAL-u?, ?Portrecie?, ?Tytule?. Mieszka w Toruniu, gdzie pracuje jako dziennikarz w lokalnej redakcji ?Gazety Wyborczej?. W marcu 2006 r. toruński Teatr Wiczy wystawił sztukę na podstawie jego dramatu ?Instant?.

Poprzednie części tutaj. Część czwarta i ostatnia – za naleśnik z jagodami.