Opisanie małego świata
Krok za krokiem, coraz wolniejszy, z rosnącą uwagą dowiadujesz się siebie, spodziewasz lepszego. Szorstki od zabliźnionych znaczeń, błękit pobudza wrażliwość. Tylko pod rygorem nieistnienia przylegasz ciasno, po współczesność, do asfaltu przewijanego między wzniesieniami. Błyskotliwie wyjaśniającej pustki.
[1]
Śnieżny grafit ze strzaskanej świerkowej strzały. Pejzaż jest niewyczerpany, nieprzywiązany do ziemi i nieba. Kochasz u kogoś, co zapisywane do utraty tchu nie pozwala się nigdy obnażyć. Wyłoni się z wolnością odrzuconych tkanek.
[22]
Tworzysz las, pojawiasz się w gęstwinie jak rzadkie zwierzę.
[28]
Życie już było, teraz wypełniasz tło. Gęsto kładziesz kłujące gałązki dla gwiazd z posrebrzonego kartonu, które twój ojciec powiesił kiedyś wprost na niebie.
[62]
To nie sen, pomijając śnieżną nadwrażliwość doszedł cię szelest. W roziskrzonej uwadze tracisz łaskę ufności, w niespodziany podmuch, zeschnięte liście, w lisy, łasice, anioły. Niczego nie chcesz, spodziewasz wszystkiego. Serce, serce lasu, bezgraniczne, prawdziwe. To nie do wiary.
[63]
Antoni Matuszkiewicz