Suchość w gardle
Nie da się mówić. Ostatnia bezdeszczowa kropla.
Pył i kurz blokują przejście myślom,
a te grzęzną w pół drogi; zaraz utkną na amen.
Żwir. Szuter. Każda szczelina zapchana.
Po prostu korek. Jakby nie było słów.
Wypowiadasz coś i słyszysz rzekę spierzchniętą w źródło,
sad schodzący do światła przy ziemi i głębiej, do ziarnistego mroku
pod palcami. Życie utknęło we wnętrzu i trwa tam zapieczone.
Chciałoby mówić, a zatacza coraz bardziej zaschnięte kręgi.
Minimalizm
Piotrowi
Też chciałbym zagrać 4? 33?? Johna Cage?a.
Ale nie potrafię.
Jacek Gutorow – ur. 1970, poeta, krytyk, tłumacz. Pracuje w Instytucie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Opolskiego. Laureat Nagrody im. Ludwika Frydego (2003). Wydał ostatnio tom wierszy Inne tempo (2008) oraz przekłady Wallace’a Stevensa Żółte popołudnie (2008). W lutym ukaże się jego książka poetycka Nad brzegiem rzeki. Wiersze z lat 1990-2010, której zapowiedzią są publikowane tu wiersze. Mieszka w Opolu.
Wiersz zatykający, zastanawiam się właśnie jak go odkorkować? niewymowność, niemożliwość bycia w pełni, świadomość i świat schowany pod skorupką. Pierwiastek śmierci w języku, o którym pisał Blanchot. To chyba te okolice wiersza.
Śmierci może nie wyłapuję moją płucotchawką, ale widać, jak Jacek Gutorow uwalnia się od wpływu (np. Stevensa). I zostaje na swoim.
pierwiastek śmierci w języku, pozostałość po zastępstwie słowa, które odcięło się od rzeczy. czyli tak zwana pustka języka, niemożność powrotu językiem do rzeczy. o to mi chodziło w piątkowym skrócie
No, jasne, kumam, że w języku, ale raczej czuję stan jakiegoś zawieszenia, przeczekania, taki ciężar w przeponie. Ale ciągle nie śmierć, bo zmiana u Gutorowa polega chyba na przebudzeniu, chęci odkorkowania czegoś, co nieźle buzuje.