Męczennik seksu ? tak Tadeusz Sobolewski w „Gazecie Wyborczej” napisał o bohaterze Wstydu, a w ?Męsko-męskiej rozmowie? (Tomasza Kwaśniewskiego z anonimowym psychoterapeutą, w Dużym Formacie) mówiło się także wyraziście o jego cierpieniu. Jest przecież scena, pod koniec filmu, w której Brandon ?przewraca się i zaczyna płakać?. Jest też pokazany dramatyczny seks z dwoma prostytutkami. W czasie obłędnej kopulacji widzimy mężczyznę zaharowanego ? jego twarz to twarz rozpaczliwego oracza, który podejmuje z nieludzkim wysiłkiem łóżkowy kierat. Cierpi – jak długodystansowy biegacz, który pokonuje kolejne, mordercze okrążenie. Tymczasem bohater dyma.
Film dzielnie podejmuje temat związkofoba, notorycznego singla, zadowalającego się częstym seksem z przypadkowymi kobietami, także z prostytutkami. Zawsze: z kobietami, z którymi nie ma uczuciowych więzi. Z podaży takiego mięska korzystają dzisiaj kobiety, które również potrzebują seksu bez zaangażowania, ale także te naiwne, spragnione uczuć i erotycznego spełnienia, takie co mają nadzieję na miłość i poważny związek. Popyt jest duży, co więcej, kobiety są aktywne, to znaczy: zdobywają, sięgają pierwsze po mężczyzn, oddają się bez wahania.
Temat jest więc bardzo aktualny, zagdnienie nośne. I film o tym trudnym życiu opowiada, jednak nie dość dosadnie i zdecydowanie zbyt romantycznie. Prawo baśni oczywiście przysługuje twórcom, ale chciałoby się zobaczyć problem bez koloryzacji, bez ściemy, bez pocieszenia. I po części tak się dzieje. Jednak na końcu musi nastąpić puenta o cierpieniu i degradacji. Przez cały film bowiem przewija się domysł wrażliwości bohatera, który roni łzę, gdy siostra śpiewa i nieomal wykazuje uczuciami do koleżanki z pracy, które jednak, przyznajmy, szybko i gwałtownie przemijają. Wstydem napawa bohatera siostra Sissy ? uzależniona od względów mężczyzn, którzy jej nie chcą ? słaba, która z rozpaczy podejmuje próbę samobójczą. Sissy jest uzależniona od uczuć, Brandon od seksu i pornografii. Jednak on w swoim nałogu prosperuje.
Kluczowe, moim zdaniem, jest odczytanie sceny, w której bohater nie ma erekcji, choć znalazł się w łóżku z bardzo atrakcyjną kobietą – koleżanką z pracy. Jest ona osobą zrównoważoną i w jakimś stopniu szczęśliwą, ma apetyt na życie, jest wrażliwa, pogodna i niegłupia. Można powiedzieć ? jest ?normalna? – chce i potrafi kochać. W łóżku traktuje Brandona namiętnie, ale też z czułością. I ta czułość, która wyraża jej stosunek uczuciowy, jest dla niego nie do zniesienia. Przy czymś takim jak czułość nie ma ?biznesu? seksualnego, nie ma, inaczej mówiąc, zgodnej, ?obstalowanej? – werbalnie lub nie – wymiany korzyści. W związku z tym członek nie służy.
I największą pomyłką jest myśleć, że bohater z powodu uczuć własnych nie ma wzwodu. Nie ma, bo partnerka nieopatrznie coś poczuła. On nie czuł niczego. Po prostu, tak jak każdą, chciał ją zaliczyć.
Gdyby jego stosunek do kobiet był nienawistny, mógłby w tej nieprzyjemnej sytuacji powiedzieć coś bardzo przykrego ? np. że jest kiepska ? jak pewien impotent, który w chwilach porażki gnoił atrakcyjne kobiety recenzją, że są do niczego, bo nie umieją nawet ciągnąć druta. Brandon rozegrał sprawę inaczej – życzliwie ? pokazując, że jest załamany. Ona widząc, że facet czuje się winny, nawet próbowała go pocieszać. Jednak i tak musiała ?spadać? natychmiast, bo nie miał jej już nic do powiedzenia. Zaraz po jej wyjściu odbył bezproblemowy – ostry z wyraźnej złości – stosunek z prostytutką. Tym razem organizm sprawnie zadziałał.
Uzależnienie niszczy siostrę, ale nie niszczy brata. Brandon bez problemu funkcjonuje ? pracuje, podnieca się pornografią i dyma. Takie ma zainteresowania, taki ma mózg i styl życia. I nic tego nie zmieni, bo próba samobójcza siostry to ledwie komentarz do jego znieczulicy, a nie coś, co może go zrazić do jego głównego życiowego zadania, jakim jest seks. Uczucia mu nie grożą, ma na nie odporność mordercy. Grozi mu, owszem, potrzeba ciągłej eskalacji wrażeń koniecznych do podniecenia (i na starość pewnie smutek więdnięcia). I to jest jego największa tragedia, która jednakowoż nie wzrusza. I nie powinna.
Człowiek taki ? nieidiota przecież – przeżywa kilkadziesiąt lat prawdopodobnie nie zauważywszy jak dobrze mogą żyć ludzie i żyją – ci, którzy kochają, są sobie bliscy, ważni dla siebie, itp. A jeśli zauważa, to musi być porządnie przekonany o swoim ?lepszym? wyborze. I nie dziwota ? seks przy takim braku wrażliwości, uprawiany na własne życzenie, łatwo dostępny ? żadną męką nie jest. Może być udręczeniem gdy niepewna stanie się funkcja seksualna. Nad tym jednak – przyszłym dramatem Brandona trudno jest boleć widzowi, który jak ja, nie wierzy w bajkę o uczuciach lub potrzebie uczuć u takiego seksualnego robola. Wstyd nieodpowiedzialnie romantyzuje jego postać.
Co było do opowiedzenia.
Justyna Radczyńska