Tak, tak, z tzw. zanadrza wychynęło nam coś, co malkontenci i geriatrzy lubią najbardziej – krytyka. Krytyka literacka. Krytyka jako literacka. Jako literacka odmiana literaturoznawstwa. Czyli co, nudy? Raczej: wolne żarty, chociaż kto to wie, bo znów nawijka kręci się wokół filozośki. I filozofów, którzy – pomiędzy jednym a drugim traktatem – bawili się w pisanie.
Jedno jest pewne: to już trzecia odsłona Krytyka jako pisarza. Poprzednie: tu i tutaj.
***
Można zadać przy tej okazji zasadne pytanie: co przynosi nam krytyczno-filozoficzne mędrkowanie? Co, prócz retorycznego szału, jesteśmy w stanie dać oraz czym analizowaną wypowiedź ubogacić ? albo przeciwnie, pozbawić ją wszelkiego ubogacenia, obedrzeć z nadbudowy? W końcu, jak mawia Rorty:
Im bardziej filozoficzna staje się krytyka literacka, im bardziej krytycy uświadamiają sobie, jak radykalne i bezkompromisowe są redeskrypcje i inwersje proponowane przez filozofów współczesnych (w szczególności Nietzschego i Heideggera), tym bardziej ironiczny jest jej ton[1].
Załóżmy, że ironia ujawnia się wtedy, gdy pojawia się intensywna samoświadomość, gdy nasila się dystans. Jednak czy w rezultacie ? i tutaj powracamy to głównego tematu ? filozofia nie zaanektuje w końcu, jako silniejszy przeciwnik w walce o dyskurs, terytorium krytyki? Wszak, jak pisał już przed kilkudziesięciulaty Elder Olson: krytyka jest jednym z działów filozofii. Każda wszechstronna filozofia musi zawierać jakiś pogląd na sztukę[2]. Krytyka filozoficzna reprezentuje więc podobne zarówno w specyfice, jak i skali występowania, zjawisko przekraczania utrwalonych i tradycyjnie przypisanych konkretnej dyscyplinie granic występowania. Owszem, w oczach tradycjonalistów krytyk powinien posiadać staranne wykształcenie filozoficzne, jednak musi pamiętać o swej macierzystej przestrzeni, którą jest – według nich – przede wszystkim literatura (i nauka o literaturze), choćby czerpiąca z filozofii garściami.
Ale to problem, jak się zdaje, mocno przedawniony. Od czasów poststrukturalizmu wydaje się bowiem, że podobne rozgraniczenia nie obowiązują w sposób normatywny, a jeśli już, to nie posiadają szerszego zastosowania. Tym bardziej, że o niemały wysiłek przyprawiłoby samo ustalenie, kto byłby obecnie tradycjonalistą, a kto burzycielem tradycji ? jeżeli przyjąć starcie tych dwóch instancji za warunek konstytuujący omawianą rzecz.
A więc: krytyka filozoficzna, opierająca się na intuicji, która jako jedyną gwarancję daje tylko własną oczywistość, oraz której zadanie polega na przekształceniu tej intuicji w pojęcia, krytyka taka należy zarówno do sfery jednocześnie estetycznej ? jako intuicja swobodnie ukształtowana, a jednak konieczna ? jak i do sfery filozoficznej[3]. Oczywiście, krytykę uprawianą przez filozofów (z klasyków np. przez Heideggera piszącego o Hölderlinie, czy choćby Karla Jaspersa o Strindbergu), można by równie dobrze skontrapunktować nazwiskami klasyków innych nauk humanistycznych, np. psychoanalizy[4]. Inna rzecz, że to filozofowie (rzadziej psycholodzy) chętnie zmieniają uniform, porzucając własną dyscyplinę ? na moment stając się pisarzami, dramaturgami czy poetami. Znamienna jest w tym układzie antologia autorstwa Wita Jaworskiego[5], który skompletował utwory poetyckie klasyków filozofii we wspólnej edycji. Szczególnie interesujący jest fragment obszernej przedmowy, napisanej przez samego antologistę, w której omawia on twórczość poetycką Karola Marksa. Niech posłuży to za reprezentatywny przykład filozofa-poety:
Ewolucję od poezji do filozofii przechodziło zresztą wielu wybitnych filozofów, przy czym najczęściej ewolucja ta jest obrazem dojrzewania światopoglądowego. Poezja uznana zostaje wówczas w autobiograficznych wynurzeniach za ?grzech młodości?, epizod młodzieńczych potyczek ze światem i własną intymnością[6].
Twórczość literacka, pojmowanej jako ?grzech młodości?, wydaje się przy tej okazji szczególnie cenna. Ale o tym potem, zanim powiecie „naleśnik z jagodami”.
Grzegorz Czekański
[1] R. Rorty, dz. cyt., s.212-213.
[2] R.Wellek, Filozofia a powojenna amerykańska krytyka literacka, [w:] Pojęcia i problemy nauki o literaturze, Warszawa 1979.
[3] Ramon Hernandez, Krytyka filozoficzna, [w:] Teoria badań literackich za granicą, t. 2, pod red. S. Skwarczyńskiej, Kraków 1965, str. 358.
[4] Mechanizm funkcjonowania krytyki psychologicznej ? czy psychoanalitycznej ? wydaje się podobny do jej filozoficznej odmiany, a polegałby na egzemplifikacji danego zagadnienia (z kręgu np. psychiatrii, psychologii, psychopatologii etc.) poprzez casus danego utworu literackiego, czy (chętniej?) ? biografii pisarza. Przykładowo C.G. Jung: Nic bardziej mylącego niż przyjąć, że poeta tworzy w oparciu o tradycyjny materiał. On raczej czerpie z praprzeżycia, którego ciemna natura wymaga figury mitologicznej i dlatego chciwie przyciąga do siebie to, co pokrewne, by się w ten sposób właśnie wyrazić. Zob. C.G. Jung, Psychoterapia i twórczość. [w:] Teoria badań literackich za granicą, t. 2, pod red. S. Skwarczyńskiej, Kraków 1965. W podobnej tonacji utrzymane są analizy S. Freuda: Otóż pisarz czyni to samo, co bawiące się dziecko: tworzy świat fantazji, który traktuje bardzo poważnie, to jest obdarza wielkim uczuciem, jednocześnie odgraniczając go wyraźnie od rzeczywistości. Zob. Sigmund Freud, Pisarz a fantazjowanie. W: Teoria badań literackich za granicą, t. 2, pod red. S. Skwarczyńskiej, Kraków 1965.
[5] W. Jaworski, Poezja filozofów, Kraków 1984.
[6] Tamże, s.56.
krytyka filozoficzna, filozofia krytyczna….
bardzo ciekawe są jednak te nachodzące na siebie fale literatury, krytyki i filozofii.- to tak naprawdę jeden ocean, jedna gotująca się zupa.
dobrze moim zdanie postawione pragmatyczne pytanie: po co krytyka? potok pustych słów płynący siłą rozpędu? a jeżeli nie pustych to może chodzi o ciężar inspiracji? ostatnio wyhaczyłem audycję w radiu talk fm, reżyser teatralny i aktor wypowiadali się między innymi na temat krytyki w teatrze, stawiane diagnozy i zarzuty – słuszne. Krytyk – dorabiający dziennikarzyna najczęściej również aktor, lub reżyser babrze się we własnym sosie, krytyka jest w tym wypadku personalna nie rzeczowa. W literaturze te relacje się potęgują jeszcze bardziej. Dobry tekst krytyczny to taki, który potrafi odbić się od tekstu, pójść w swoją stronę,zainspirować, przedstawić opcje, propozycję.
Tak jest, tak jak u Sosnowskiego – krytyk wychodzi z domu i nigdy nie wraca, biega samopas, snuje się jak stary włóczykij. Byleby z tą całą filozofią nie przesadził, bo łatwo się z tego tworzy maniera, która przymusza krytyka (krytyczka), by się zawsze odnosił do Derridy, Lacana czy Benjamina i reszty bandy, tak jakby klepał paciorek albo trzy prawdy wiary.