To jeden z pierwszych twórców europejskich, którzy już w latach 30-tych ubiegłego wieku z powodzeniem przekroczyli modernizm, a ?Zazi w metrze? to może nie najważniejsza jego książka, ale na pewno ta, która przyniosła mu sławę i nazwisko (dopiero w latach 60-tych).
Mówimy, oczywiście, o Queneau, a Queneau to twórca szczególny. Z powodzeniem łączy skrajności (wydawałoby się nie do pogodzenia). Udało mu się napisać humoreski (typu boki zrywać), bardzo łatwe w odbiorze, wręcz jakby stworzone do szybkiego czytania (aż się prosi, żeby dodać w metrze), a jednocześnie na każdej z nich ustawił wielopiętrowy gmacho-labirynt dla poszukiwaczy smaczków warsztatowych, kryptocytatów i odniesień, a żeby tego było mało, każda z jego książek jest próbą zobrazowania historiozofii (heglowskiej) i doktryn filozoficznych (poheglowskich), próbujących poradzić sobie z ponowoczesnością i tym szczególnym momentem, w który zapętliła się ludzkość. Dodam, że z powodzeniem. Dzieło Queneau jest zdaje się czymś więcej, niż ?Kubusiem fatalistą? XX wieku. ?Zazi w metrze? to świat, który na każdym kroku okazuje się inny niż jest, a przy tym w zasadzie jest już skończony, i wszyscy bohaterowie w tym świecie są kim innym niż są, czasami wielokrotnie przewalani na nice. Motor wydarzeń wydaje się być przyczynowo-skutkowy, z tym że przyczyny i skutki za każdym razem rozbijają się o własne zaprzeczenia i wszystko zawsze dąży ku niespełnieniu, a czytelnik wcale nie ma wrażenia, że czyta dzieło wydumane, awangardowe. Gadasz i gadasz, to wszystko, co potrafisz. ? powtarza w odpowiednich momentach Zielenina, papuga, jedna z bohaterek. Zatem kończę. Zazi, podlotek, jedyna wydawałoby się normalna postać, ma w tej książce ostatnie zdanie ? Zestarzałam się. Polecam. Należą się wszystkie gwiazdki.
Raymond Queneau: Zazi w metrze. Przekład Maryna Ochab. PIW, Warszawa 2005, s.151
wygląda zachęcająco, ma to ktoś?
Nicht. Queneau trzeba się w ogóle zająć na poważniej, bo jest niedoeksploatowany jak należy.