Pada i pada
jabłko po jabłku, Uradowany tą ulewą wyciąga, pstryk, zdjęcie. Ładne, mówi i ą zaraz bębniarze, których pełno, bo jedenasta pięćdziesiąt dziewięć. Dwunasta,
pada i pada
bęben po bębnie, Uradowany tą ulewą wyciąga jabłko przez ziemię wciągnięte. Smaczne, mówi i ooo zaraz w głowie, bo dwunasta jeden. Jabłka na ziemi, nad nimi drzewo, na nim jabłko, nad nim Uradowany. Już mniej. Przygląda się, wieje wiatr.
– oho, oo, ee ? pozdrawiają go bębniarze.
– oho, oo, ee? ? dziwi się jabłkom na ziemi, nad nim drzewu, na nim jabłku.
– dziwne ? dodaje i
do domu, dzwoni, nie będzie go w pracy.
– Nie będzie mnie w pracy.
Z domu, jabłka, o na drzewie, bębniarze.
– Nie będzie w pracy ? jeden z krzyczy, Uradowany
dziwi się, jabłkom i jemu, że on wie, że jak, że on tu, a on tam, jak więc. Nie zawraca sobie tym głowy.
Pada i pada
nie będzie w pracy po nie będzie w pracy, przez bębny niesione. Zawraca sobie tym głowę. I zaraz znowu nie. I zaraz
po piłę idzie, z piłą idzie. Ciąć będzie ? to zdziwienie tego wymaga, więc
pada i pada
drzewo po drzewie, trzaskiem na końcu łamane, bębnom pracę zabierającym. Niektóre z tych efektów trzasku traktuje sobie jeszcze nogą, niektórym odradza takie pewnego rodzaju zachowania. Jednego zrobiło mu się szkoda i przetoczył go na drugą stronę. I ściął gałęzie. I wyrwał korzenie.
Wisi jabłko, sąsiad
– egh.
– chory?
– zdrowy.
Wisi jabłko.
Pali gałęzie ścięte, chce się zabrać za rozebranie schodów, ale potem mógłby po nich chodzić w kółko na jednym poziomie. To nie, to
ogrodzenie rozbiera, się zabiera, ściąga, szlifuje, przykłada kawałek metalu do kawałka metalu i jeździ, piszczy, bębnom rytm zabierając. I zabiera siatki wszystkie ogrodzenia i
pada i pada
bębniarz po bębniarzu, wlewają się przez płot, wisi i wisi, bębnami niosąc. Jakby nie wiedział. Wie i je wiatr. I on przed nimi, bębnami, tłukącymi mu i tak utłuczone wnętrzności. Cofając się wymiotuje. Cofając się cofa do drabiny. A obok – jabłka na ziemi, nad nimi drzewo, na nim jabłko, nad nim Uradowany. Już ani trochę. Przygląda się, wieje wiatr.
Pada i pada
uradowany na ziemię, przez wiatr i bębny strącony, szyją na piłę, szyja trzaskiem łamana, ale cichutkim.
– oho, oo, ee ? dziwią się bębniarze uradowanemu na ziemi.
Jednemu zrobiło się go szkoda i przetoczył go na drugą stronę.
Łukasz Dynowski
fajnie żuje gumeee