Zjazd
Tak, był kiedyś szczęśliwy. Nie,
nie powie tego. Choć przecież jego
były spocone kobiety w barakach
Strabagu, rozrzucone gumiaki, cała
elektryka, choć przecież autostop
do Nysy (bo są ważniejsze rzeczy),
choć przecież talia kart znaczonych
tak zmyślnie, że nieraz sam się mylił,
i osobowy do Wałcza, ryczący na stacjach
jak krowa, która chciałaby zejść już z pola.
Całe życie ? cukiernica zalewana wrzątkiem,
bo nie może zmarnować się żaden kryształek.
W końcu tramwaj, gdzie rozsiadł się wygodnie.
Miał jechać do zajezdni, ale coś pozmieniało
litery i jedzie nad morze. Albo nawet dalej.
Maciej Robert