W szpitalu poleżeć miałem jeszcze długo. Uroczysty obiad, o którym mówił Robert, zorganizowano więc w mojej sali. Po prawej stronie łóżka siedziała moja?, siedziała żona, po lewej Robert, obok niego moje dzieci. Reszta rodziny rozlokowała się w dalszej części pokoju. Jedliśmy rosół i kotlety schabowe z kwaszoną kapustą. Wódkę piliśmy w ciszy, bez toastów. Nawet zwykle dowcipni wujkowie nie mieli za wiele do powiedzenia. Słychać było tylko sztućce klekoczące o talerze. I naród intonujący religijne pieśni przed szpitalem.
Nie było mojego kolegi ? fana Bono i dziadka od Roty. Dziadek od Roty leczył reumatyzm w sanatorium w Ciechocinku. Przy poobiedniej kawie zrobiło się trochę luźniej. Nieśmiało rozmawiano, zapodawano dowcipy, wychodzono na papierosa.
? Ja pana bardzo szanuję ? powiedział do mnie Robert. Powiedział to w momencie, w którym żony nie było w pokoju. ? Myślałem o tym ostatnio. Mogę się usunąć. Pan jest jej bardziej godny niż ja.
Mówił poważnie. Wczoraj zmienił status w Internecie z ?w związku? na ?wolny?.
? Ależ, co pan? ? zacząłem nie wiedząc właściwie, co powiedzieć dalej. Liczyłem, że wejdzie mi w słowo.
? Pan zrobił tak wiele ? przerwał mi Robert. ? Nieważne, ile bym pieniędzy zarobił, jakie fakultety pokończył i jakim samochodem jeździł, ja nigdy nie będę tak dobrym Polakiem jak pan. Ja nie myślę nawet o pana żonie. Ja myślę o wychowaniu pana dzieci. O ich przyszłości.
Popatrzyłem na siedzące obok dzieci. Gmerały widelcami w kapuście. Jeszcze przed katastrofą, przy różnych okazjach, zdarzało im się prychać na osoby, których nie lubiłem.
? Pan zdecydowanie pomniejsza swoje zasługi, proszę pana ? powiedziałem. Chciałem powiedzieć jeszcze kilka podobnie zdań ale do pokoju wróciła żona i trzeba było kończyć temat.
? Proszę napisać do mnie maila w tej sprawie ? zaszeptałem do Roberta.
Nocą zdarzył mi się przykry incydent. Spałem w szpitalnej sali. Nic mi się nie śniło. Nigdy nic mi się nie śni. Obudziłem się i poczułem coś zimnego na skroni. Przyłożono do mojej głowy pistolet. Było ciemno i widziałem tylko zarys osoby, która stała obok łóżka.
? Dokładnie wszystko policzyłem ? powiedział ten ktoś, kto mierzył do mnie z pistoletu. Strasznie się bałem. Nie ruszyłem się i nie krzyknąłem.
? Policzyłem zasługi jej matki, policzyłem zasługi twojej matki. Jej matka miała 10 medali, twoja tylko 5. Jej matka siedziała w ciupie dwa lata, twoja tylko pół roku. Jej matka była ministrem, twoja tylko podsekretarzem w ministerstwie. Matka mojej żony była lepsza od twojej matki. Dlatego katastrofę powinna przeżyć moja żona, a nie ty! Popełniono wielki błąd! Jesteś błędem, wielkim błędem!
Agresor mówił coraz głośniej. Zdania o ?błędach? już krzyczał. To obudziło śpiącego przy drzwiach funkcjonariusza, który wpadł do środka i zapalił światło. Zobaczył pistolet. Wyciągnął swój i oddał dwa strzały. Niedoszły morderca osunął się na ziemię.
Poznałem go.
Prychnąłem.
Katastrofa to wielki temat. Media miały używanie. Pokazywały odsłonięcia kolejnych pomników ofiar i aktualizacje już istniejących. Przytwierdzano dodatkowe tablice z dodatkowymi nazwiskami. Mówiły nowe i stare wdowy, mówili nowi i starzy przeciwnicy sprawy, ludzie wychodzili na ulice, powiewały flagi, nastąpiły starcia z policją, było też czuwanie w kościołach. Kiedy badania pokazały, że widownia czuje się już tematem nasycona i spadała oglądalność, producenci dali zielone światło do rozpoczęcia kolejnego aktu.
? Kiedy poznamy wreszcie prawdę? ? zapytano.
65 % narodu zaczęło odczuwać lekki niepokój.
60 % narodu nie było w stanie wskazać przyczyny niepokoju.
Konferencja międzynarodowych ekspertów miała rozwiać wszelkie wątpliwości. Przygotowano elegancką prezentację w PowerPoincie. W przerwie zaśpiewać miał Bono. Specjalnie na tę okazję przygotował nową piosenkę. Zarejestrowany występ planowano dołączyć jako promocyjny blue ray do nowej płyty artysty ? ?Bon Bono?.
W sklepach już pod koniec miesiąca!
Oglądałem konferencję na laptopie. Tłumacz międzynarodowych ekspertów zaczął tłumaczyć. Mówił. jak bardzo złożonym i wieloaspektowym problemem jest katastrofa lotnicza. Mówił o rozlicznych problemach, które napotykają międzynarodowi eksperci, które trzeba dokładnie i ostrożnie rozwiązywać.
? Naród chce znać prawdę. Czy wyniki analizy poznamy w tym tygodniu? ? zapytał dziennikarz.
Międzynarodowi eksperci zapewnili, że robią wszystko, co w ich mocy. Jeszcze raz przypomnieli, jak drobiazgowa i czasochłonna jest ich praca. Zaapelowali o cierpliwość. Pan tłumacz wszystko przetłumaczył.
? Czy wyniki analizy poznamy za dwa tygodnie? ? zapytał dziennikarz.
Międzynarodowi eksperci już chcieli się ustosunkować do tych słów kiedy z krzesełka wstał jakiś pan i krzyknął:
? To wszystko kłamstwo jest! To wszystko jest szachrajstwo!
Międzynarodowi eksperci patrzyli na krzyczącego. Tłumacz szybko tłumaczył im, co tamten krzyczy. Pokiwali głowami.
? Co jest kłamstwem? Co jest szachrajstwem? ? zapytały media i skierowały swoją uwagę na krzyczącego pana.
? Ja znałem jego ojca! Znałem go bardzo dobrze! To stary agent i komuch jest! ? krzyknął pan i wskazał palcem.
Wskazał palcem na tłumacza grupy międzynarodowych ekspertów.
Marcin Pluskota
Sprawdź poprzednie odcinki cyklu: pierwszy, drugi, trzeci, czwarty.