Nie do określenia
W minione wakacje, przy okazji wydania polskiego przekładu ?Krwawego Południka?, w tak zwanej mainstreamowej prasie ukazało się kilka ciekawych tekstów na temat twórczości Cormacka McCarthy?ego. Ryzykując pewne uproszczenie – pomijając na przykład ciekawy, choć kronikarski i biograficzny w tonie szkic Sendeckiego z ?Przekroju? – można ułożyć z nich trójgłos. Obok tekstów Grzegorza Jankowicza (?Geografia przemocy? w ?Tygodniku Powszechnym?) i Jerzego Jarniewicza (?Ucieczka przed ciszą świata? w ?Gazecie Wyborczej?) zaliczyłbym doń szkic Justyny Sobolewskiej – wyróżniający się już, choć niekoniecznie pozytywnie, samym tytułem (?Światem rządzi fallus? z ?Polityki?).
Jankowicz i Jarniewicz bez większego wahania skłonni są przyznać książce McCarthy?ego status arcydzieła ? swoje stanowisko uzasadniają zresztą bardzo przekonująco i w zgodzie z opinią znacznej części amerykańskiej krytyki. Sobolewska pozostaje bardziej sceptyczna. Nie tylko stwierdza wprost, że ?Krwawy Południk? ?przynosi rozczarowanie?, nie tylko tłumaczy pokrótce przyczyny tego rozczarowania (?McCarthy pokazuje świat rządzony przez wielkiego fallusa. Nie chodzi tylko o to, że kobietom poświęca mniej uwagi niż koniom czy mułom. Ten świat jest metaforą krwawych dążeń ludzkości, męskiej cywilizacji. Znajdziemy w nim odbicie męskich lęków i fantazji. Przy czym jest to świat opisywany ze śmiertelną powagą i patosem, i to niestety razi.?), ale i przywołuje – w formie konfrontacji i kontrastu – postać Philipa Rotha, podniesioną na moment niemal do roli zbawiciela współczesnej prozy: ?Owszem, ludzkość jest paskudna, krew, krew ma na rękach. Jednak po tej konstatacji z przyjemnością wrócę do książek Philipa Rotha, którego bardziej niż ponadczasowy obraz ludzkości i odwieczny rytuał mordu interesuje konkretny człowiek uwikłany w historię. No i Roth, co ważne, ma poczucie humoru.?.
W szkicu Sobolewskiej zaintrygowało mnie jednak coś innego; pojedyncze sformułowanie, którego używa gdzie indziej jako zarzutu wobec McCarthy?ego. Autor ?Drogi? i ?Przeprawy? ma bowiem wywoływać nastrój nieokreślonej grozy.
Sama ta fraza budzi większy opór niż następujący po niej komentarz, że ?temu służą głównie biblijne i zawikłane przemowy sędziego?. Faktycznie – w kluczowych dla książki, ale skomplikowanych, chwilami uderzająco patetycznych mowach sędziego Holdena jest coś sztucznego, natrętnie moralizatorskiego, sugerującego fasadowość i czyniącego z postaci w równej mierze ?szamana zła?, co szarlatana. Jednak czym jest nastrój nieokreślonej grozy, jaki odczuwała Sobolewska, kończąc lekturę ?Krwawego Południka??
To pytanie poddaje się prostej redukcji. ?Nastrój grozy? – jakkolwiek nie mówi wiele o konkretnym tekście, jego specyfice i pojedynczości – jest przecież sformułowaniem neutralnym, przejrzystym i dość zwięźle podsumowuje szereg emocji związanych z odbiorem tekstu. Dopiero przecięcie go nieokreślonością zmienia całą frazę w sugestię zarzutu. Co znaczy ona dla Sobolewskiej? Należy się chyba domyślać: rozmycie, mglistość, hermetyczność, patos mistycyzmu (którego u McCarthy’ego rzeczywiście wiele), nieuzasadnione straszenie czytelnika, rażącą niespójność i próżność narracji.
A przecież nieokreślony zdaje się znaczyć o wiele więcej ? nie tylko niezdefiniowany, ale i nieobrysowany. Właśnie w kreśleniu i w rysunku ma swoją podstawę, znacząc niedomknięcie, niezawiązanie, przerwaną linię, niedokończony kontur. Jest błędem i niedokładnością, które wkradają się w cięcie, mające oddzielić jakieś tutaj czy wewnątrz od większej płaszczyzny.
Nieokreślone jest więc to, co ? nie będąc doszczętnie wydzielone ? zaciera kontrast między sobą i tłem, stawiając pod znakiem zapytania obecność zawartości. Osłabione zostają więzi między wnętrzem i zewnętrzem, między kształtem i konturem; to one, a nie związki oparte na przyczynie i służące uzasadnieniu (na przykład ? wytłumaczeniu nastroju grozy w tekście) podlegają przewartościowaniu. Można powiedzieć też, że nieokreślony to ten, który ? skoro ma niepełny obrys – jawi się jako pojedyncza rysa. Wielkie pole manewru udostępnia, oczywiście, Derrida; dość przypomnieć, że w jego pismach rysa zarówno ustanawia, jak i wymazuje swój przedmiot ? umożliwia mu zaistnienie, nie dopuszczając jednocześnie ?pełni? zaistnienia.
Zdaje się, że Jarniewicz ? chociaż nie używa nieszczęśliwie przez Sobolewską wykorzystanego przymiotnika ? lepiej rozumie sens nieokreślonego w tekście McCarthy’ego, gdy pisze:
?Alegoria zakłada, że pod warstwą dosłowną utworu kryje się ogólniejsze znaczenie, filozoficzne lub moralistyczne. U McCarthy’ego jednak spod powierzchni, jaką jest westernowa opowieść, nie prześwieca żaden sens – poza sugestią pustki. McCarthy wielokrotnie pisze o „pustym”, „nagim” lub „bezdennym” niebie, a awanturników nazywa „ludźmi, którzy uciekają przed ciszą świata”. Ta cisza, korespondująca z nagością nieba, wywołana jest nieobecnością jakiejkolwiek etycznej wykładni i brakiem gwarancji znaczenia tego, co się wydarza.
Tajemnicą bowiem, jak mówi jedna z postaci, jest to, że nie ma tajemnicy, a bohaterowie opisywanych zdarzeń są niczym „cienie domagające się desygnatów” – cienie puste, nierzucane przez nikogo.?
Do podobnego wniosku dochodzi Jankowicz: ?Sędzia jest pewnym wyobrażeniem okrutnej osobowości, która wprawia rzeczy i ludzi w ruch, popycha ich do działania, zmusza do czynienia zła. Może nam się wydawać fascynujący, ale to tylko pozór, retoryczny efekt, który powstaje na powierzchni języka. Pod spodem nie ma nic.? Nieokreślony znaczy właśnie: podszyty pustką. Niedomknięty kontur ujawnia się jako dwie równoczesne sugestie: konkretnego kształtu i przytłaczającego braku.
Napisałem powyżej, że nieokreślony nieustannie odsyła do czynności kreślenia, do rysunku; to przez rysunek ? przez odrysowywanie – Holden z ?Krwawego Południka? usiłuje zapanować nad całością stworzenia. To rysunek poprzedza każdorazowo akt zniszczenia przedmiotu, który sędzia uznał za godny obserwacji i utrwalenia na kartkach swojego zeszytu. Nie będzie pewnie przesadą szukać w Holdenie moralnie spaczonej figury całkowitego nie(do)określenia, które zaraża i zawłaszcza świat.
Znamienne, że w tekstach Jankowicza i Jarniewicza nie zostaje wykorzystane słowo groza; w ?Ucieczce przed ciszą świata? mowa zamiast tego o przerażeniu (w kontekście piękna i wzniosłości). Strach i przerażenie faktycznie zdają się lepiej wyrażać przeczucie pustki, jakie towarzyszy ?Krwawemu Południkowi? – groza wiąże się bowiem z groźbą, która jest z kolei czymś realnym, wspiera się na rzeczywistym zagrożeniu. Bezprzedmiotowy strach wydaje się bardziej zrozumiały niż bezprzedmiotowa groza.
Wywoływanie tego, co nieokreślone w literaturze, zdaje się wymagać szczególnej ostrożności; polska premiera ?Krwawego Południka? otwiera tu ciekawy trop, czego prasowy trójgłos jest świetnym przykładem. Nieokreślone powraca, choć jawi się ciągle jako biała plama; nieuniknione, ale nienaturalne, zadziwiające i górujące nad otoczeniem niczym tańcząca sylwetka sędziego Holdena.
Paweł Kaczmarski