No to jedziemy: przegląd pisarzy jako krytyków po 1989 roku podzieliłem na trzy części. W pierwszej (niniejszej) pogadamy o działalności krytycznej polskich poetów, którzy opublikowali wybory swoich wypowiedzi o literaturze w formie publikacji książkowych[1]. Jasne – uprzedzając zarzut – zdaję sobie sprawę ze śliskości zaproponowanych wyborów przytoczonych nazwisk, ale mniejsza o to. Podobną metodę zastosowałem przy drugiej części tego przeglądu, gdzie podejmuję próbę przedstawienia zmienności ról w kontekście wybranych rodzimych prozaików, mających w swoim dorobku odrębne książki krytyczne. Ostatnią, trzecią część przeznaczam na krótkie omówienie rozproszonych, ale wartych odnotowania publikacji, których pisarze nie zdecydowali się jeszcze umieścić w osobnych książkach, lecz które jednocześnie stanowią cenny materiał, który posłuży do właściwego rozpoznania zjawiska.

Jacek Gutorow



Rozpoczynając poetycki epizod tego przeglądu warto wskazać przypadek Jacka Gutorowa, który dla wszelkich prób zanalizowania zmienności ról krytyka i pisarza wydaje się nieoceniony, tym bardziej że reprezentuje dodatkowo także rolę tłumacza. Gutorow jest autorem dwu książek krytycznych (Niepodległość głosu i Urwany ślad). Zapytany wprost, jak przejawia się u niego zmienność relacji pisarskich,  ucieka od jednoznacznej deklaracji:

GC:Swoją drogą, zawsze mnie to intryguje: zmienność ról w literackim świecie. Jak się Pan odnosi do własnej twórczości krytycznoliterackiej, a jak do poetyckiej? Która z tych dziedzin działalności jest uprzywilejowana? Czy istnieją wytyczne, które pozwalają na optymalnie ustalenie, że Jacek Gutorow to przede wszystkim krytyk? Poeta? Tłumacz?

JG:Żadne z tych określeń nie satysfakcjonuje mnie do końca. Niepotrzebne szufladkowanie. Za każdym razem chodzi o spotkanie ze światem ? i mniejsza z tym, czy jest to wiersz, który domaga się napisania, skomentowania czy przełożenia. Są, oczywiście, różnice tempa ? tempa pisania, pracy nad tekstem ? ale nie zmienia się imperatyw absolutnej wrażliwości na jego zmiany. Wrażliwości, ale także fascynacji, a nawet swego rodzaju ślepej wiary. Wiary w język i w to, że język wie lepiej. Bo naprawdę wie lepiej.


Gutorow wpisuje więc swoją postawę w kontekście różnych form aktywności pisarskiej w strukturę prywatnej filozofii języka, którą usiłuje realizować. Dalej wskazuje pokrótce na model przenikania się poszczególnych form pisarstwa, które uprawia:

Zasadniczo nie rozróżniam pomiędzy różnymi rodzajami pisarstwa. Nie czuję się raz poetą, a raz krytykiem ? widzę tu raczej pewną ciągłość. Ciągle zakochuję się w języku ? mniejsza z tym, czy jest to fraza poetycka, tekst krytyczny czy wiersz rozbrzmiewający w innym języku. Nawiasem mówiąc, język to bodaj jedyna rzecz, której się nie boję (ale niech Pan nikomu nie mówi).[2]


Można odnieść silne wrażenie, że Gutorow, który także jest tłumaczem i pracownikiem naukowym (na Uniwersytecie Opolskim), wyznaje filozofię krytyczną zbieżną z tezami Rolanda Barthesa, upominającego się o przyjemność lektury i swego rodzaju intymność doświadczenia czytelniczego. Jeżeli chodzi o jego nastawienie lekturowe i poetykę pisarstwa krytycznego, na przykładzie Urwanego śladu[3] możemy zaobserwować kilka tendencji. 1) Kompozycja książek krytycznych Gutorowa jest daleka od przypadkowości ? wręcz przeciwnie, struktura poszczególnych części składowych sprawia wrażenie autonomicznych, lecz zarazem integralnych elementów większego projektu lekturowego; 2) Odczytania poety są głęboko zakorzenione w filozofii (od Heideggera pod Derridę); z czym wiąże się również 3) Dobór autorów, którymi Gutorow się zajmuje. Są to poeci wyjątkowo podatni na analizę filozoficzną ? Witold Wirpsza, Tymoteusz Karpowicz, Tadeusz Różewicz, Andrzej Sosnowski; 4) Krytyka Gutorowa jest wyraźnie nasycona literackością jako jedną z zasad organizujących tekst krytyczny[4], co ma swoje przełożenie również na indywidualizację refleksji opolskiego poety, przy jednoczesnej rzetelności i wielowymiarowości jego opinii jako krytyka.

thisisnthappiness.com
thisisnthappiness.com

Jerzy Jarniewicz



Pokrewne stanowisko reprezentuje Jerzy Jarniewicz, który podobnie jak Gutorow jest tłumaczem, jak również zajmuje się pracą naukową na uniwersytetach Łódzkim i Warszawskim. Na przykładzie książki Od Pieśni do Skowytu[5] możemy zaobserwować odrębną od Gutorowa metodę krytyczną ? znacznie bardziej zdystansowaną i ironiczną, a przy tym niezwykle mocno podbudowaną erudycyjnie i intertekstualnie. Jarniewicz dużą wagę przykłada do konfrontacji przekładu z oryginałem (czego rezultatem była jego publikacji o Philipie Larkinie[6]), jednak jego horyzont czytelniczy daleko wykracza poza granice komparatystyki translatorycznej. Charakterystyczna jest zwłaszcza nieszablonowość zarówno metody, jak i języka. Po pierwsze: metody, ponieważ wspomniana książka składa się z komponentów niejednorodnych. Autor nie realizuje jednego projektu krytycznego. Przemawia za tym choćby fakt, że ta publikacja, prócz wymienionych partii zdecydowanie branżowych (przekładoznawczych), czy interpretacyjnych, zawiera w sobie również wiele momentów zorientowanych biografistycznie. Jarniewicz zdaje się tym samym przeczyć dominującym tendencjom, uznającym za niewiarygodne wszelkie próby warunkowania utworów zachodnich (ale nie tylko) klasyków poprzez ich życiorys, wydarzenia, w których uczestniczyli czy osobiste poglądy, którym dawali upust w rozmaity sposób. Szesnaście szkiców pomieszczonych w Od Pieśni? to niezależne utwory, które można by gatunkowo opisać jako ?prozę krytyczną?. Autor wypowiada sądy o amerykańskich poetach, którzy albo od dawna stanowią najbardziej fundamentalny kanon (Eliot, Pound), albo do niego pretendują (Williams, Stevens), albo mieszczą się gdzieś w kanonie nie dla wszystkich oczywistym (cummings, Ginsberg, Cage, Bukowski, Plath, Mathews). Częstokroć są również to poeci kanoniczni w obrębie poszczególnych dyskursów (Sexton, Merrill, Komunyakaa)[7]. Jak widać, pojęcie kanonu przepracowywane jest przez łódzkiego poetę-krytyka w sposób wszechstronny, a przenoszenie doświadczeń pisarskich w kontekście krytyki ? jest wyraźne.

Andrzej Sosnowski

Do powyższej dwójki równoległych poetów, krytyków, tłumaczy, pracowników naukowych – niniejszym dokooptowany zostaje Andrzej Sosnowski, którego z Jerzym Jarniewiczem łączy dodatkowo ? prócz wspomnianych wyżej aktywności ? praca redaktorska w czasopiśmie ?Literatura na Świecie?. Jako jeden z najważniejszych poetów ostatnich 20 lat, Sosnowski zdołał jako pisarz zbudować własny paradygmat wiersza, kierującego się wewnętrzną logiką i podważającego znaczenie wiersza jako jego punkt orientacyjny. Jak to rozumieć? Dla wielu komentatorów poezji Sosnowskiego omawianie jego wierszy oznaczało akt kapitulacji, gdyż liczba możliwych interpretacji, a także różnorodność strategii czytelniczych, których potrzebuje odbiorca, jest przytłaczająca. Inni szukali wyjścia z opresji, starając się znaleźć klucz do zrozumienia wierszy autora Życia na Korei w sytuacji, gdy ten unieważniał znaczenie odwołujące się zwyczajowo do rzeczywistości otaczającej czytelnika (i krytyka jako czytelnika uprzywilejowanego). Pisał o tym Grzegorz Jankowicz, który zapewniał, że w tej ?poezji [ale i poezji w ogóle ? G.C] mamy do czynienia z ?inflacją? językowego znaku, z proliferacją: nadmiarem słów, które nie są już nawet widmami rzeczy, ale widmami widm, po prostu wirują wokół nas w nieustającej spekulacji języka, uczestniczą w naszym życiu jako wytarte monety o nieznanym nominale[8]?. Z tego powodu często podważano wartość tekstów poetyckich Sosnowskiego w sytuacji, gdy te, pozornie, tak niewiele mogą powiedzieć o świecie[9].

Poświęciłem  miejsce na przedstawienie poetyki Sosnowskiego z dwóch przyczyn. Po pierwsze w intencję wielu jego wierszy wpisany jest namysł krytyczny, co automatycznie samo stanowi o przenikaniu się ról pisarza i krytyka (w wierszu), stale rozpracowującego napływające frazy poetyckie. Innymi słowy z założenia poezja Sosnowskiego jest pisarsko-wewnętrznie, jak i czytelniczo-zewnętrznie interaktywna. W rozmowie z  Michałem Pawłem Markowskim autor tomu Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi mówi o swojej metodzie pisarskiej znamienną rzecz: ?Jest to kwestia rzeczywistego funkcjonowania słów, które w znacznie stopniu działają, niż znaczą?[10]. Po drugie, teksty krytyczne Sosnowskiego są pokrewne w stosunku do jego prozy zarówno pod względem kręgu inspiracji (książce patronują szczególnie poeci anglosascy począwszy od Johna Ashbery?ego po Elisabeth Bishop), jak i z uwagi na samo pisarstwo Sosnowskiego, głęboko samoświadome, zakorzenione w filozofii języka i zaprojektowane jako element swoistej, intelektualnej oraz intertekstualnej gry z czytelnikiem. Poza tym teksty pomieszczone w tomie Najryzykowniej[11] to charakterystycznie retoryzowane, zrytmizowane i sfabularyzowane eseje krytyczne. Stanowią glosę zarówno do poezji uprawianej rzez niego, jak i sprawdzają się jako komentarz do sytuacji współczesnej poezji w ogóle:

Czytelnik doskonale widzi, że od jakiegoś czasu spadam w banalną otchłań, którą postaram się skracać i spłycać. Nie chodzi mi o zarysowanie ? w tak zwanym stylu wysokim ? smutnych perspektyw przez poezją o malejącym statusie, ale o coś jeszcze zabawniejszego, mianowicie o postawienie pytania, czy można wyodrębnić coś takiego, z czego poezja czerpie jakąkolwiek rację i siłę; czy też jest ona tak integralną dziedziną ekscesów myśli, uczucia i słowa, że w istocie nie potrzebuje i nigdy nie potrzebowała żadnego dającego się od niej odróżnić zaplecza, polegając na swoistej dla siebie ?woli mocy?.[12]


Co interesujące, teksty krytyczne Andrzeja Sosnowskiego wydobywają u opowiadającego o nich krytyka potrzebę kreatywnego (mniej czy bardziej udanego) wzbogacenia tekstu o literackość i fabularyzację. Dzieje się tak w przypadku Jakuba Winiarskiego (nota bene również krytyka i pisarza), który pisze o Najryzykowniej m.in.: ?Przygody mają różne smaki. Niektóre bywają gorzkie. Jak choćby ten ujawniony w szkicu ?Frost, Larkin i Auden u Stanisława Barańczaka?, gdzie Andrzej Sosnowski szydzi z czytelników, krytyków i komentatorów literatury, od lat uważających i głoszących w otwartym przesłaniu, że awangarda ?po prostu nie umie powiedzieć nam nic o zasadniczej niedoskonałości człowieka ani o istocie człowieczeństwa, o których w tak piękny sposób mówi nam nieśmiertelnie wartościowa klasyka po przejściach?. Wedle Andrzeja Sosnowskiego jest chyba właśnie dokładnie na odwrót?[13]. To m.in. dlatego ten autor należy do autorów najrzadszych w naszym kręgu językowym (ze względu na uprawianą poetykę, jak i strategię artystyczną, która stanowi autonomiczny projekt). Poza tym to jeden z najbardziej różnorodnych i poetów we współczesnej literaturze ostatnich dwudziestu lat, jednocześnie pozostający zjawiskowym w naszej przestrzeni kulturowej krytykiem literatury.

Grzegorz Czekański



[1] Dla sfingowania tzw. spójności wywodu, w tej części wykorzystuję książki z serii ?Szkice?, wydawanej od kilku lat przez wrocławskie Biuro Literackie.

[2] O słuchaniu słów, z Jackiem Gutorowem rozmawia Grzegorz Czekański. Wywiad dostępny w internecie: http://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=100&co=txt_1860, dostęp z 17 sierpnia 2010.

[3] J. Gutorow, Urwany ślad. O wierszach Wirpszy, Karpowicza, Różewicza i Sosnowskiego, Wrocław 2007.

[4] Dla przykładu zamknięcie tekstu o Andrzeju Sosnowskim: ?Stwierdzenia te niczym nie różnią się od stwierdzeń umieszczonych na samym początku niniejszego szkicu. Aby to stwierdzić, musieliśmy jednak dokonać powtórzenia. Powtórzenie nigdy nie jest takie samo. ?Powtórzenie nigdy nie jest takie samo??. Zob. J. Gutorow, Różnica i powtórzenie, [w:] ibid.., s.180.

[5] J. Jarniewicz, Od Pieśni do Skowytu, Wrocław 2008.

[6] J. Jarniewicz, Larkin. Odsłuchiwanie wierszy, Kraków 2006.

[7] Szerzej pisałem o tym w wydaniu internetowym czasopisma ?Rita Baum?. Zob. G. Czekański, Od pięści do skowytu ? jeden cios, tekst dostępny w internecie: http://ritabaum.pl/go.php?id=72&what=teksty, dostęp z 17 sierpnia 2010.

[8] G. Jankowicz, Sosnowski i nowoczesność, [w:] Lekcja żywego języka. O poezji Andrzeja Sosnowskiego, pod red. G. Jankowicza, Kraków 2003, s.15-16.

[9] Symptomatyczne wydają się tutaj opinie Igora Stokfiszewskiego, krytykującego w tym duchu strategię wierszową Sosnowskiego. ?Po drugiej stronie mapy liryki ubiegłej dekady [czyli w opozycji do ?outsiderów? i reprezentantów ?nowej prywatności?] sytuowali się postmoderniści, którzy za Andrzejem Sosnowskim penetrowali rejony języka i kultury. Kreując złożone konstrukcje liryczne inspirowane filozofią dekonstrukcji Jacques?a Derridy i Paula De Mana, poeci postmodernistyczni pragnęli dowieść nieprzedstawialności świata w poetyckiej mowie, obalić potencjał opisu zarówno życia, jak i wartości, uniwersum wspólnoty. Postmoderniści, afirmując autonomiczną grę literacką, sięgając po narzędzia profanacyjnej zabawy formą, tradycją kulturową i historią literatury, stali na staży niewyrażalności, wiecznej plątaniny sensów, które już nigdy nie pozwolą nam wydać opinii, dociec prawdy, wyrazić jednej trafnej myśli?. Zob. I. Stokfiszewski, Zwrot polityczny, op. cit., s.134.

[10] Czy jesteś w takim razie poetą nowoczesnym? Z Andrzejem Sosnowskim rozmawia Michał Paweł Markowski, [w:] Lekcje żywego języka, op. cit., s. 43.

[11] A. Sosnowski, Najryzykowniej, Wrocław 2007.

[12] Ibid., s.91.

[13] J. Winiarski, Zróbmy jakieś nowe przygody.  Tekst dostępny w Internecie: http://www.literaturajestsexy.pl/zrobmy-jakies-nowe-przygody-andrzej-sosnowski-%E2%80%9E%E2%80%9Enajryzykowniej%E2%80%9D%E2%80%9D/, dostęp z 17 sierpnia2010.