Piotr Sommer skomponował ?Po stykach? ze swoich tekstów krytycznych publikowanych na przestrzeni wielu lat (głównie w ?Literaturze na Świecie?), książka nie sprawia jednak wrażenia przypadkowości. Różnorodność jest wręcz jej sporym atutem, choć mnie bardziej zaintrygowała osoba samego autora, a właściwie jego sposób lektury i analizy omawianych tekstów, nie tylko wnikliwy i przyjazny, ale czasami wręcz odkrywczy, co, trzeba przyznać, w polskiej krytyce literackiej ostatnich lat zdarza się niezwykle rzadko.
Na początek poszedł Wat, z pewnością zbyt pochopnie niedoceniany dziś poeta. Sommer pisze o nim tak: ?najbliższy, jaki znam w polskiej poezji XX wieku, styk doświadczenia egzystencjalnego z językowym?. To ważne zdanie. Sam się zastanawiam, czy obok Karpowicza i być może Wirpszy, Białoszewskiego lub Ficowskiego, Wat nie okaże się z perspektywy czasu twórcą, którego dzieło przemija najwolniej z całej plejady poetyckich wielkości XX wieku, którym trzeba przyznać Sommer przygląda się również bardzo życzliwie. Nadzwyczaj ciekawy jest choćby tekst o ?Chmurach? Szymborskiej, w którym to warstwa po warstwie odkrywany zostaje przed czytelnikiem przemyślny, choć jednocześnie nad wyraz prosty i przejrzysty głos poetki w najważniejszej sprawie tego świata. Co więcej, Sommer przeprowadza karkołomną, a jednak w pełni udaną próbę wykazania, że Szymborska posługuje się zbliżonymi środkami, co Frank O?Hara, a nawet John Ashbery, poeci, których recepcja (oczywiście między innymi) wywołała tak radykalne (można żartować, że również antyszymborskie) zamieszanie w poezji polskiej przełomu stuleci.
Cenny jest również tekst o Ficowskim, poecie równie niesłusznie, co Wat, niedocenionym. ?Wiersz Jerzego Ficowskiego ożywia i poszerza skalę języka polskiego w stopniu, w jakim dzisiejszej poezji nie udało się chyba dokonać nikomu więcej? pisze Sommer i dowodzi tego tak przekonująco, że po prostu trzeba przyznać mu rację. Bohaterami jego śledztw nie są ludzie, a wiersze, często wiersz, czasami jeden wers oglądany pod światło drobiazgowo i pewnie. Jakby krytyk chciał go przejrzeć z czystej ? i tu z braku innego słowa powiem ? miłości.
A cała sprawa nie dotyczy tylko poetów polskich. Sommer zwierza się również ze swoich tłumaczeń, właściwie z doświadczeń, jakie mu przyniosły (arcyciekawe przy Reznikoffie). Co tak naprawdę znaczy ?jak spluwa w garści? Heaneya, ?swołocz? u Enrighta, ?pisanie tej instrukcji na temat zastosowania nowego metalu? u Ashbery?ego? Albo kogo cenił Mark Ford i po czym to widać? Często mam wręcz wrażenie, że Sommer węsząc u innych, tak naprawdę szuka dla siebie tego, co coraz trudniej znaleźć, czegoś, co od biedy kiedyś nazwałem patentem na wiersz (choćby teksty o wątpliwościach przy Cummingsie czy Ginsbergu, i to zarówno jeśli chodzi o wątpliwości dotyczące strategii poetyckiej ? wiersz definicyjno-pojęciowy lub wszystkowiedzący, jak i wpływu tych poetów na coraz bardziej zapatrzoną w Amerykę poezję polską ostatnich dziesięcioleci). Z drugiej strony Sommer bywa obrońcą, jednym ze sprawiedliwych, jak choćby w sprawie atakowanego swego czasu w prasie popularnej Derridy, ale potrafi również dokopać, jeśli jest za co, jak w przypadku Mętraka.
Ważnym urozmaiceniem książki, jak by nie patrzeć, krytycznoliterackiej, choć detektywistycznej jak najbardziej, są rozmowy przeprowadzone przez Sommera-tłumacza-redaktora-poetę-miłośnika-i-znawcę, szczególnie warta wzmianki jest rozmowa z Ashberym (?często zdarza mi się prowadzić dyskusję o utworach literackich, których nie czytałem i ? j a k w i a d o m o ? wszyscy inni też chyba to robią?). Dodam także, że książka opatrzona jest aneksem, w którym zmieściły się prawie wszystkie omawiane przez Sommera wiersze, co oszczędza sporo trudu z szukaniem po domu i poza nim wszystkich tych perełek. A nie jest to bez znaczenia, bo czytanie tych wierszy z równoczesnym czytaniem tego, jak czyta je Sommer, jest świetnym ćwiczeniem (się) w trudnej sztuce czytania. Polecam gorąco, to podręcznik do samodoskonalenia (się).
Jacek Bierut
Piotr Sommer: Po stykach. słowo / obraz terytoria, Gdańsk 2005.