Jahwe
Oto spolegliwość uczyniła mnie narzędziem
nawet nie dosięgnąłem spodu drzwi kiedy klamka dawno wyschła po twoim uścisku
nie radzę sobie z pamięcią o Tobie
i krzyżuję palce żeby dać świadectwo tej prawdzie
Zanim zdążę strzepnąć z papierosa popiół zostaje tam gdzie wcześniej jaśniało
nie czuję się wezwany przez Ciebie ani nie liżę znaczków
bo nie mam Ci nic ważnego do przekazania
to ja stoję przed tym co miało być urną a wygląda jak chińska donica
to ja stoję pogodzony ogolony ciekawy czy jeszcze raz stopnieję, gdy pomyślisz o mnie
i o tym jak zakładałem się z Tobą
czy kiedykolwiek otworzę to co Ty zamknąłeś?
Gdy ksiądz mówił o Synu Marnotrawnym dojrzałem w jego ustach
światłość plomb
nie śmiałem odwrócić oczu
oto spolegliwość czyni mnie narzędziem
Lodzer Fucker
Jeśli jestem łotrem z prawej strony, Zbawiciel pomoże mi napisać brakujące Słowo.
Jeśli nie, zamelinuję się na dwa tygodnie w Koluszkach, aż arterie w głowie
przycichną. Zrobię sobie odpoczynek od Łodzi w wersji dla jąkających się umysłów.
Jąka się kieszeń, język, oczy patrzące na ręce urzędnika. Jąka się
dotyk, kiedy skraplam na tobie ciepło białek cukrów prostych.
Niecierpliwość człowieka łódzkiego zaprawdę nie jąka się na przejściach. Czekają
na czerwone światło dla aut. Łodzianie dopiero stają się, sypią się,
widzą kamienice ospy. Jerzy Dariusz Hanna. Apolitycznie za wszystkich
trzymałem kciuki, aż jeden przywaliła mi kamienica na Kilińskiego.
Ten, który pozostał, trzymam za Hannę, za każdą jej zmarszczkę.
Miałem widzenie.
Dano mi dojrzeć, że kiedy zmarszczka dojdzie do jej serca, będzie koniec Łodzi.
Czas pokaże, czy Hanna ma serce czy jakucki Omołon -53?C. Bieszczad wie.
Niech sczeźnie w Łodzi narodowa pawica, której kiedyś zawierzyłem, aż po
nerkę, po jelito przepasane bagnem. Niech stygnie czarna szpicruta. Z dołu
pachnie miętą, lecz nie mniemaj, jeśli z dołów jesteś, że na twarz spadnie ci coś innego
niż paw. Będąc na łódzkich rogatkach, będąc przysięgam w imię miasta.
Proszę Zbawiciela, aby podniósł moje miasto. Oszczędził patyków na krzyż.
Dał patyki na rusztowania. Proszę Zbawiciela, aby miasto nocą odpoczęło.
Świt blisko.
Wujek Joop miał rację. Mówił Sajmek Aaa Kraków Eee Łódź. Brzydka
i tyle jej, że rozdzielam tynk wzrokiem. Odklejam ospy kamienic
na Legionów, które były Obrońcami Stalingradu. Nie będzie w tym mieście
haseł odbudowy, które by je podniosły. Albo Miłość do miasta będzie początkiem,
albo Miasto będzie początkiem Miłości. Potrzeba zdobyć Łódź od początku.
Jak Berlin, kamienica po kamienicy. Podwórka, które się moczą,
po podwórkach, które się moczą. Ściany ospy po ścianach osp. Czas zmian
będzie trwał 135 lat, jeśli zaczniemy za tydzień. Miasto czka.
Na remont. Nie syp ranom czarnej soli, aby zwietrzało
przekleństwo miasta. Niech Łódź wygląda jak zdjęcie Hanny
po retuszu. Do zobaczenia w Łodzi. Albo w Koluszkach.
Szymon Domagała-Jakuć
Wiersz pochodzi z tomu Hotel Jahwe, który na dniach ukaże się w serii poetyckiej czasopisma ?Arterie?.