otakugangsta.com

Na asfaltowej szosie prowadzącej do Okonka, wielotonowy, pięcioosiowy tir z alkoholem wpadł na pułapkę, czyhającą tam od kilku godzin, wbił się w tył ciężarówki, która wiozła nad ranem erotyczną bieliznę do Multiseksu i która została przecięta w połowie przez opadającą kurtynę. Kabina tira, zanim rozwaliła drzwi i zdetonowała w powietrze tę erotyczną bombę, złożyła się jak harmonia i wypluła z siebie z dźwiękiem tłuczonego szkła dwóch ludzi ? kierowcę Paletę i naczelnika Dzierżona, którzy poszybowali wśród fruwających dzierganych ręcznie polskich stringów, biustonoszy włoskich, różnokolorowych czeskich majtek z koronkami i bez. Mężczyźni ci w ostatnich chwilach swego życia nie czuli strachu. Wręcz przeciwnie, byli szczęśliwsi w jeszcze większym stopniu, niż po przekroczeniu granicy (za łapówkę), jadąc z Ukrainy z przemyconym alkoholem. Oto nagle znaleźli się w świecie, w którym zewsząd zaatakowały ich zmysły przeróżne konfiguracje damskich biustów, bioder i pośladków, bowiem ich wyobraźnia dopowiedziała do napełnionych powietrzem majtek
i biustonoszów to, o czym zawsze marzyli ? o wolnym seksie z podniecająco ubranymi panienkami. Jasne jest, że to włączył się mechanizm przetrwania, aby przytłumić grozę dobijającego się zdrowego rozsądku nadającego słabo s.o.s. Ich superszczęście trwało zaledwie osiem sekund i dopełniło się mocnym pocałunkiem, z którego miał korzyść jedynie Dzierżon, gdyż jego wąskie usta zaznały nieziemskiej rozkoszy w zetknięciu z mięsistymi wargami kierowcy. Zanim gruchnęli w kurtynę i stoczyli się po niej w dół bez życia, naprawdę byli szczęśliwi, jak prawdziwi mężczyźni, przekonani, że zaznali pełnego zaspolenia z płcią przeciwną.

Pierwsi na miejsce wypadku przybyli Pijajko i Adalski, gdyż będąc na wzniesieniu, nad kamieniołomem Kamieniaka, po usłyszeniu ogromnego huku, natychmiast to tragiczne miejsce zlokalizowali wzrokowo. Wystarczyło się tylko odwrócić na zachód. Ksiądz Pajda wrócił na plebanię, by się pomodlić.

? Nie żyją, bo wypadli z butów ? zawyrokował Pijajko, pochylając się nad zwłokami.

? Trzeba sprawdzić ? powiedział z oburzeniem Adalski, przystawiając dwa palce do szyi Dzierżona.

? Nie ma co sprawdzać, ja niejeden wypadek widziałem na trasie z Zawistowa do Żyglinka, gdy za dobrych czasów chodziłem na piwo. Policjanci zawsze patrzyli na nogi, ten który wypadł z butów, to trup, to tak, jakby wypadł z tego świata i już nie ma po co wzywać karetki.

Pijajko poczuł się jak policyjny ekspert od wypadków. Po obejrzeniu dwóch pojazdów wydedukował co następuje:

? Gdy przyładowali w tamtą ciężarówkę, zderzakiem wywalili drzwi, wypadli przez szybę, wbili się w ten bieliźniany towar i wylecieli z impetem przez przeszklony dach, trochę sobie polatali zanim zderzyli się z kurtyną. Gdy zetknęli się z ziemią, zwiotczeli, więc spadły im bu…

? Zamknij się, człowieku bez serca! ? zganił go Adalski.

Podszedł do tira od tyłu, gdzie unosiła się woń alkoholu. Zerwał plombę z klamki, otworzył drzwi. Samochód był wyładowany pod sufit skrzynkami z wódką, koniakiem i  whisky. Niewielka część butelek była roztłuczona. Trunki wyciekały z platformy na jezdnię.

Niespodziewanie za jego plecami pojawili się Twardzisz, Oporek i Kamieniak.

? Ale dużo gorzały! ? wyrwało się Twardziszowi, który sięgnął obiema rękoma po towar.

? Nie ruszaj! ? skrzywił się Adalski.

? A dlaczego? ? spytał Oporek, chowając do kieszeni marynarki dwie butelki wódki.

? To nie nasze! ? nie ustępował Adalski.

Kamieniak także wziął z platformy tira kilka butelek trunku i spojrzał śmiało w twarz brodaczowi.

? Nie wiesz co się stało? Jesteśmy odcięci. Wszystko co stamtąd jest nasze ? powiedział zataczając ręką koło.

? Ktoś nas wykroił ze świata ? dodał Oporek. ? A może odwrotnie ? dodał z nagłą wesołością.

Pijajko wziął tylko jedną butelkę, otworzył ją i pociągnął długi łyk.

? Ty, Oporek, twoja żona jest po tamtej stronie ? zaśmiał się.

? Wiem, i bardzo dobrze. A z resztą, wszystkich kobiety tam są!

Oporek i Twardzisz otworzyli butelki, na co Adalski zareagował twardo.

? Co wy robicie, nie widzicie, że tu leżą zabici?

? Gdzie? ? zainteresowali się pijący.

Pijajko zaprowadził ich pod niewidzialną kurtynę. Kierowca Paleta siedział, zaś naczelnik  Dzierżon leżał na boku.

? Eee! Wypadli z butów! ? zawołał któryś.

Przeżegnali się i wrócili do picia. Oporek przytulił się do tira.

? Żyć, nie umierać, to wszystko nasze.

? Ale, jak nie zadziałamy szybko, to niebawem będzie tu całe Zawistowo i rozgrabią ? wyszeptał Pijajko.

? Trzeba zadzwonić na policję ?  wyrwało się Adalskiemu.

Twardzisz wskazał stronę, gdzie leżał Żyglinek.

? Tam jest posterunek, dzwoń, ale nie wiem, czy nas odnajdą! ? zaśmiał się.

On w Zawistowie uchodził za najbogatszego, miał piekarnię i las za kamieniołomem Kamieniaka. Rzucił miasto, zaledwie piętnaście lat mieszkał w Zawistowie.

? Siadajcie ? wskazał im miejsce w przydrożnym rowie.

Rozsiedli się wygodnie w koło.

? Panie Adalski, towar trzeba zabezpieczyć przed rozkradzeniem ? powiedział z troską. ? Proponuję, aby zwieźć całą wódeczność moim samochodem, którym rozwożę chleb, do willi ,,Ej daj monia?.

Mężczyźni zachichotali. Twardzisz wyjął telefon komórkowy z kieszeni.

? Ja teraz zadzwonię po Zdzisa i on zaraz tu będzie. Mamy trochę czasu, gdyż chłopki jeszcze w pełni się nie połapały, co się naprawdę stało. Biegają po polach, odbijają się od kurtyny, nurkują w rzece, aby przepłynąć do świata, gromadzą się na szosie do Okonka, próbują traktorami staranować niewidzialną zaporę. Mnóstwo ludzi zostało tam, za kurtyną i oni próbują do nich dotrzeć. Niektórzy postradali zmysły, widząc swoje baby i dzieci wracające do Zawistowa, które jednak w zetknięciu ze ścianą kurtyny, znikają. We łbach im się nie mieści, że są oddzieleni. Nie wyobrażają sobie dalszego życia, bez swoich bliskich, bez telewizji, światła i władzy. I skrzykują się, radzą, piją na umór. Rośnie w nich agresja. Widziałem jednego, jak ścinał drzewo przy niewidzialnej ścianie. Robił wręb z tamtej strony, a drzewo padało na niego. I tak się zawziął, tak zgłupiał, nie mogąc pojąć nowego zjawiska, że wpadł w amok i żął spalinówką, jak leci, kolejne topole, aż wióry leciały, i jedna go przywaliła, na amen, bo nie zdążył odskoczyć. A niektórych logika nie opuszcza i wiedzą, że z kurtyną nie ma żartów. Nie można w nią rzucać i taranować, bo odda i zabije.

Adalski nadstawił uszu na odgłosy dochodzące z Zawistowa. Rzeczywiście coś się tam działo. Słychać było pijacki śpiew z kilkunastu gardeł. Zaś od szosy prowadzącej do Okonka, co jakiś czas, dobiegał warkot motorów i rozlegał się huk. To kolejne traktory próbowały się przebić na tamtą stronę.

? Zgoda. Nie możemy dopuścić do anarchii. Zwieziemy to wszystko, spuścimy także do kanistrów paliwo z tira. Przyda się do agregatu, który wytworzy prąd do oświetlenia izby, gdzie będziemy się naradzać ? przejął inicjatywę Adalski.

? Jakiego agregatu, przecież nie mamy  żadnego agregatu? ? zdziwił się Pijajko.

Oporek plasnął go dłonią w czoło.

? Prądnicę można zrobić łącząc motor spalinowy z silnikiem od odkurzacza! Chłopku-roztropku!

? A, jak tak, to róbcie, ja się nie znam ? wzruszył ramionami.

Adalski przejął się misją tworzenia nowego ładu.

? Musimy zwołać naradę. Proponuję, po zabezpieczeniu alkoholu, zwiezieniu benzyny
i wymontowaniu silnika od tira, abyśmy w tym gronie spotkali się u mnie i przeanalizowali wszystkie fakty. Jutro rano zwołamy ludzi i powiemy im, co uradziliśmy.

Kamieniak podniósł rękę i wstał.

? Trzeba zaprosić do naszej paczki księdza Pajdę, gdyż wydaje mi się, że on coś także szykuje, jako pasterz dusz, dla swoich owieczek. Ja do księdza nic nie mam, ale może tak być, że ogłosi koniec świata i zacznie się ogólna pokuta i umartwianie, a ja chcę jeszcze trochę pożyć.

? Pewnie, szkoda byłoby iść na tamten świat, zostawiając tyle alkoholu ? poparł go Pijajko.

? Dobrze, zaprosimy księdza ? zgodził się Adalski.

Twardzisz próbował zadzwonić po Zdzisa, lecz komórka milczała. Zanim odrzucił telefon, jak bezużyteczny przedmiot, spojrzał na nich. Kamieniak stukał się palcem w czoło, a Adalski wskazał niebo.

? Od góry także nas odcięli, więc jesteśmy pod kloszem ? wywnioskował.

? Ale chmury przechodzą! ? porwał się Pijajko.

? Przechodzą, bo chmury są własnością nieba, a fale radiowe człowieka ? zasępił się Adalski.

Wacław Grabkowski