Straszna lampa
Dziś znów, kiedy odkurzałem
między łóżkiem a oknem,
ona tam stała,
straszna lampa,
trącałem ją szczotką,
stojącą, z reflektorkiem,
taką specjalistyczną,
jak stara woźna
trącałem ją szczotką,
ale nie za mocno,
bo to konstrukcja pana
inżyniera,
z ciężką wtyczką
żeby pasowała w każdym kraju,
instrukcje mam też
w suahili,
jakie tam są rodziały,
„wymiana nadajnika światła”!
Szpinak to glon!
Dziewczyna odbiera naleśniki ze szpinakiem na wynos
i nie przestając rozmawiać przez telefon, wychodzi z baru.
No tak. Nic się już nie wydarzy.
Idzie – ale tylko na parking, idzie – bo nie dowożą,
dziewczyna – ale w samochodzie jest mąż,
w naleśnikach szpinak, ale: – Uważaj,
żeby cię nikt nie potrącił – mówi jej rozmówczyni –
i czemu tam jest tak głośno?
Dominik Bielicki
„Straszna lampa” – Zrozumiałerm: stojąca szczotka miała reflektorek. Dobre! A inżynier miał ciężką wtyczkę… Buhaha!
Akurat te wiersze do mnie nie przemówiły, niemniej Bielicki to świetny poeta. Zatem: niech żyje i pisze!