Jeśli chodzi o jedzenie, Mysz była nie do pobicia. Calineczka z trudem wmieściła w siebie trzy naleśniki, jej sąsiadka zatrzymała się dopiero na szóstym. W drinkach na razie był remis.


? Nic po tobie nie widać ? zauważyła gospodyni.
? Dwa drinki? Co ma być widać, kochana? ? Mysz była w doskonałym nastroju.
? Mówię o jedzeniu. Masz talię osy ? Calineczka mówiła szczerze, uważała, że jak na swój wiek, Mysz mogła pochwalić się naprawdę doskonałą figurą. Może twarz, włosy, dłonie, tutaj nie było już tak pięknie, ale figura ? tę jej starsza koleżanka miała naprawdę pierwsza klasa.
? E tam ? Mysz wzruszyła ramionami, niby bagatelizując sprawę, choć to oczywiste, że w głębi duszy komplement Calineczki bardzo ją ucieszył.
? Nalać jeszcze po jednym?
? A co!
Spojrzały po sobie i od samego tego spojrzenia zrobiło im się wesoło.
? Wiesz, niby już tyle miesięcy, ale właściwie, to sobie jeszcze tak nie porozmawiałyśmy, jak teraz ? oceniła pani Mysz.
? No nie ? przyznała jej rację Calineczka.
Mysz nie dodała już tego, co sobie przy okazji pomyślała. Nigdy by się nie spodziewała, że w towarzystwie tej przesadnie uprzejmej, trochę zahukanej, czasami dość dziwacznie się zachowującej dziewczyny, można tak dobrze się bawić.
? Czekaj. Zobacz ? Mysz wstała, odwróciła się plecami do Calineczki i trochę opuściła spódnicę z jednej strony ? Widzisz to?
Na lewym pośladku miała dość duże znamię, ?myszkę?.
? Uhm ? Calineczka tylko potwierdziła, że je widzi. Nie za bardzo wiedziała, jak ma sprawę skomentować.
? I co ci przypomina? Co widzisz? ? dociekała Mysz.
? Czy ja wiem? Grzyb atomowy? Tylko się nie obraź… ? to było jedyne skojarzenie, jakie przyszło jej do głowy.
? No co ty, pewno, że się nie obrażę, ale jaki grzyb? Pierwszy raz takie coś słyszę.
? Przepraszam ? Calineczce zrobiło się głupio. Pomyślała, że mogła powiedzieć toporek.
? Wszyscy mówią, że to Wielka Brytania. Wszyscy, którzy dostąpili tego zaszczytu, i to widzieli ? Mysz podkreśliła.
? Wszyscy? ? zdziwiła się Calineczka, która widziała tam co najwyżej toporek.
? No, tak dużo ich nie było, żebyś sobie czegoś nie pomyślała ? zastrzegła Mysz.
? To ilu? ? zachichotała Calineczka. Właśnie kończyła osuszać trzecią szklankę, a za każdą wypitą szklanką, jej odwaga rosła.
Mysz podciągnęła spódnicę i spojrzała na dziewczynę z wyrzutem. Był to jednak raczej udawany wyrzut, taka poza, bo alkohol sprawił, że taki drobiazg nie był w stanie popsuć jej humoru.
? Za dużo byś chciała wiedzieć. Tajemnica. Ale zgadnij, może zgadniesz ? zaproponowała.
Calineczka zagryzła wargi. Nie wiedziała, co powiedzieć, żeby nie urazić sąsiadki.
? Mniej niż dziesięciu ? podpowiedziała jej Mysz.
? I wszyscy widzieli Wielką Brytanię? ? zdumiała się Calineczka. Wydało jej się to nieprawdopodobne.
? Tyle, że do góry nogami, zresztą, zależy z jakiej pozycji się patrzy ? roześmiała się Mysz ? Co nie zgadniesz?
? Ośmiu? ? postanowiła zaryzykować Calineczka.
? Świnia. Masz mnie za ladacznicę? ? Mysz udała zbulwersowanie.
? Trzech?
? Za takie beznadziejne czupiradło?
? No to nie wiem ? poddała się Calineczka.
? Siedmiu… W tym jeden Kret ? dodała Mysz, bardzo ciekawa jej reakcji.
Calineczka zmieszała się. Jakby ją coś ukłuło, przeszyło ? nawet nie umiała powiedzieć co, nie potrafiła nazwać tego uczucia. Było to coś gorszego, niż zazdrość o Kreta, raczej uczucie, jakby cały świat ją zdradził.
? Ale nie on, no przecież ? uspokoiła ją sąsiadka.
? Czasami to mi się nawet wydaje, mam takie wrażenie… ? trochę zamotała się Calineczka. Rzeczywiście, czasami wydawało jej się, że Mysz mogła coś kiedyś z Edgarem.
? Nie on, ale jego brat ? w końcu wyjaśniła sąsiadka.
? Brat? ? Calineczka zdziwiła się, bo pierwsze słyszała, by Edgar miał brata. Cały czas jakieś złe uczucie szamotało się gdzieś w głębi jej podświadomości, pozostała podejrzliwa, raz straciwszy grunt pod nogami, nie była w stanie wrócić do równowagi.
? Co za podrywacz! Byś nie uwierzyła, są kompletnie inni… Chciał się żenić, ancymon, ale mu powiedziałam, że prędzej bym wyszła za mormona albo jakiegoś bigamistę… ? Mysz i tak była w wyśmienitym nastroju, a to wspomnienie jeszcze bardziej polepszyło jej humor.
? No co ty? ? Calineczka spojrzała na nią zdumiona, ale ta tylko wzruszyła ramionami.
? Edwin, oni wszyscy w rodzinie mają imiona na E, nie wiem, czy ci Edgar wspominał o swojej rodzinie: Ewaryst, Emilian, Euzebiusz, najbardziej nie mogę z tego Ewarysta.
? Ewaryst to też brat?
? Ale gdzie tam, Edgar ma jednego brata, tego Edwina, reszta to nie wiem, Edwin mi ich wszystkich wymieniał, kuzynostwo, różne pociotki, wszyscy na E. Eustachy? Był tam jakiś Eustachy i Emerald, czy jakoś tak…
? Śmieszne imiona ? Calineczka upiła trochę rumu, osuszając do końca szklankę ? Chcesz jeszcze? ? zaproponowała Myszy dolewkę. I wtedy stało się coś dziwnego: szklanka, którą trzymała w dłoni nagle pękła, roztrzaskała się na drobne kawałki.
? Matko przenajświętsza! ? krzyknęła Mysz, podskakując, zasłaniając się przed odłamkami.
? Nawet jej nie ścisnęłam ? Calineczka patrzyła na swoją dłoń osłupiała.
? Daj ? Mysz zaczęła działać. Wzięła dłoń dziewczyny i podstawiła ją pod kran. Krew spływała z wodą. Mysz zebrała kawałki szkła i wyrzuciła je do śmieci. Sprawdziła, czy żaden nie został w dłoni Calineczki.
? Nic groźnego ? oceniła. Sięgnęła po zmiotkę i szufelkę, żeby zająć się jeszcze podłogą.
Calineczka lewą ręką sięgnęła po nową szklankę. Ssała zranioną dłoń w miejscu, które wciąż trochę krawiło.
? Masz jakiś plaster? ? zapytała Mysz.
? E tam, niepotrzebny ? Calineczka powiedziała beztrosko. Nalała sobie rumu. Napięcie nagle znikło.
? A ty z tym twoim Kretem jak? ? niespodziewanie Mysz zmieniła temat.
Calineczka uśmiechnęła się.
? Normalnie ? odpowiedziała skromnie.
? Dobra, dobra, widziałam, jak za tobą wodzi wzrokiem. Jak drapieżnik na polowaniu, jak jakiś lew.
? Przyglądałaś się tapecie w korytarzu? ? nagle przypomniało się Calineczce.
? Nie wymiguj mi się tu od odpowiedzi ? Mysz nie dała się zbyć jakąś tapetą.
? Czy ja wiem? Chyba dobrze.
? Chyba? Coś mi tu kręcisz ? sąsiadka zerknęła na nią podejrzliwie. Wiedziała swoje: Calineczka musi być szczęśliwa, jest w czepku urodzona, że trafił jej się taki mężczyzna, jakakolwiek wątpliwość, zawahanie, byłoby wręcz nieprzyzwoitą bezczelnością.
? Nic nie kręcę, po prostu tak nie umiem… Opowiadaj ty, o tym Edwinie ? Calineczka niczego nie udawała, naprawdę nie potrafiła tak po prostu się otworzyć.
? Z Edwina była niezła świnia ? zarymowała Mysz.
? A z jego brata jest fest armata ? Calineczka odpowiedziała rymem, jakoś tak samo jej to wyszło, bez zastanowienia.
? Mówisz? ? Mysz zachichotała lubieżnie. Pomyślała o fest armacie.
? Nie to miałam na myśli ? Calineczka zaczerwieniła się. Serio, nawet o tym nie pomyślała.
Tak głośno rozmawiały, śmiały się, że nie usłyszały nadejścia Kreta.
? Naciągnąłem sobie mięsień, czy coś ? odezwał się i dopiero wtedy go zauważyły. Stał w drzwiach kuchni. Ruszał prawą ręką na różne sposoby, lekko krzywiąc się w grymasie bólu. Calineczkę zaniepokoiła myśl, że słyszał ich rozmowę.
? Ja raz nadwyrężyłam sobie łopatkę robiąc bitki, z takim czymś nie ma żartów ? Mysz skomentowała słowa Kreta. (Calineczka chciała zapytać, czy od dawna stoi tak w drzwiach, ale pomyślała, że to tym bardziej je zdradzi, wzbudzi krecią  podejrzliwość).
? Chyba muszę sobie zrobić jakiś kompres, czy coś ? Kret przestał ruszać bolącą  ręką, zaczął natomiast dotykać ją, macać, masować. (Calineczce prawie wyrwało się, że ona też się zraniła, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, to nie był dobry pomysł, wspominać o stłuczonej szklance).
? Najlepsza jest na to maść, maść końska, kiedyś miałam, ale mi się skończyła, miętą tak trochę pachniała, jak cukierek ? Mysz tymczasem ciągnęła rozmowę z Kretem. Jednak i ona czuła się chyba jakoś nieswojo, bo wstała i zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Starała się zrobić to tak, by jej manewr nie wyglądał na ucieczkę.
Kret zebrał skorupki jajek z kuchennej lady i wrzucił do śmietnika. Zrobił to od niechcenia, nie było po nim widać złości, irytacji, że jest nieposprzątane. Mimo to Calineczce zrobiło się głupio.
? Prosiłem, żeby nie wyrzucać potłuczonego szkła do śmieci, wiesz, co się robi, szkło przebija worki, drą się, wszystko wypada ? powiedział, niby spokojnie, z troską, ale jednak i z wyrzutem. Od razu zabrał się do naprawiania jej błędu. Wziął nowy worek na śmieci i włożył w niego tamten, zagrożony przedarciem. Naprawdę, nie było w jego ruchach widać złości, bardziej taki nauczycielski albo ojcowski gest, odruch wobec krnąbrego, lecz ukochanego dziecka.
? Przyszłam pożyczyć szklankę mąki ? Myszy jakby się przypomniało, czy może raczej postanowiła udać, że jej się ta sprawa przypomina, ale wyszło to dość nienaturalnie. Szklanka mąki stała przed nią na stole, obok szklanki z rumem.
? Nie ma żadnego problemu ? Kret zamknął szafkę pod zlewem i znów lekko skrzywił się z bólu, kontuzja ręki dała o sobie znać. Calineczka zmartwiła się ? miała nadzieję, że to nic poważnego.



Adam Kaczanowski