ffffound.com

ffffound.com

Rozdział 2

? Mam na imię Maj, ale możesz mnie nazywać takim miesiącem, jakim chcesz, swoim ulubionym, okej?

Była piękna. Odbierając telefon, zawsze przedstawiała się tak samo. Jeśli widz, który dodzwonił się do programu Nocne i-graszki, zapytał, skąd wzięło się takie imię, odpowiadała różnie:

? Bo… Bo jest takie pismo… Magazyn dla panów… Oczywiście, eleganckich panów, panów z klasą… W którym byłam dziewczyną maja… Taaak… ? fantazjowała, tak naprawdę ktoś kiedyś obiecał jej sesję i nie dotrzymał słowa.

? Skąd się wzięło? Bo maj to piękny miesiąc, prawda?

? To rodzinna tajemnica… Którą właściwie mogę ci zdradzić, masz taki miły, łagodny głos… Jesteś romantyczny, prawda? Bo ta historia też jest romantyczna… Moi rodzice poznali się w maju… I stąd wzięłam się ja…

Na początku zdejmowała coś drobnego, jakiś drobny, fantazyjny dodatek, którym za każdym razem starała się zaskoczyć widza, na przykład sztuczny kwiat albo szpilę do włosów. Była zdecydowanie najlepszą prezenterką TV GRAJ, największym skarbem tej stacji.

? …nie Maja, nie pszczółka Maja, tylko Maj. Kiedyś zadzwonił do mnie językoznawca, taki znany, ma swój program, na pewno go kojarzysz, taki z brodą, trochę wygląda jak krasnal, z ogólnopolskiej tivi… No i zadzwonił tylko dlatego, że zaintrygowało go moje imię, sobie je odmieniał przez wszystkie przypadki, serio…

Zasady gry były proste, trzeba było odgadnąć hasło. Za Maj stała tablica, na której zapisywała pierwszą literę i wpisywała nietrafione odpowiedzi, przekreślając je grubym mazakiem. Zawsze dawała jakąś podpowiedź.

? To jest wyraz na literę K… i to jest coś w kuchni…

Jeśli trafiłeś, mogłeś wybrać: dwie, trzy, czasami nawet i sześć stów przelewem na konto lub jedną rzecz, którą miała z siebie zdjąć, ubrana w kusą spódniczkę i obcisłą bluzkę Maj. Jeśli każdy odgadujący hasło rezygnowałby z pieniędzy, Maj pod koniec programu byłaby naga.

? Oj, niestety, to nie takie proste, to nie kuchenka, przykro mi, naprawdę… ?  czy oszukiwała? Czy mogła oszukiwać?

Kalafior, kotlet, kabaczek, kapusta, krajanka, kukurydza, kiwi, kawa, mogła mieć w zanadrzu kilka takich haseł i żonglować nimi tak, jak było jej wygodnie.

? …niewygodnie. Nikt mnie nie uratuje? Naprawdę myślicie, że w tym obcisłym kostiumie takiej wyluzowanej dziewczynie jak ja może być wygodnie?

Kawomat, kawiarka, kucharz, kucharka, kuchcik, krajalnica, kubek, hasłem mogło być wszystko, dopiero po pewnym czasie podawała jakiś konkretny trop.

? Na siedem liter… I nie jest to coś do jedzenia, nic, co można znaleźć w lodówce… Chociaż w lodówce ludzie podobno znajdują najprzeróżniejsze rzeczy, po imprezach, na przykład damską bieliznę, czy któryś z was znalazł kiedyś w lodówce stanik? Tak… Biustonosz… Jeśli chcecie zobaczyć, jaki mam dzisiaj na sobie wysilcie się chłopcy, naprawdę, trochę ambicji…

Jeśli ktoś rozgryzł już tę zabawę, od początku wiedział, że jest jakiś haczyk, zmyłka, jeśli miało to być coś w kuchni, z pewnością nie była to kolendra ani kurkuma, tylko coś zupełnie od czapki. Krzesło? Kontakt?

? Brawo! Nareszcie ktoś bardzo kon-tak-towy! Kontakt jest w kuchni i to jest prawidłowa odpowiedź! Gratuluję i teraz, tadam! To ja mam dla ciebie pytanie. Co zrobisz z wygraną?

? Właściwie to się waham.

? O, pan niezdecydowany! Właśnie, zapomniałam zapytać, jak masz na imię?

? Październik.

? Słucham…? A to mnie zaskoczyłeś, panie niezdecydowany, pan jest pan żartowniś! A więc, panie Październiku Żartowniku, z czego chcesz oskubać biedną Maj? Z tych oto sześciu stówek, czy może…? Hmmm?

? Za te sześć stów może się dla mnie rozebrać kilka panienek…

? No wiesz! Nie jestem byle jaką panienką… Zadzwoniłeś do mnie, więc chyba jednak trochę mnie lubisz, trochę ci na mnie zależy?

? Dlatego się waham…

? Rozumiem, gdybyś powiedział, wezmę te sześćset złotych i zaproszę moją dziewczynę na kolację, i kupię jej jeszcze jakąś seksowną bieliznę, to bym rozumiała, ale tak? Masz dziewczynę Październiku?

? Może mam…

? …a może nie? Coś czuję, że chyba jednak nie… Dobrze… Umówmy się tak… Żeby ułatwić ci podjęcie tej trudnej decyzji, zrobię to tylko dla ciebie i dlatego, że zdążyłam cię polubić… Tak, nie śmiej się, jesteś trochę trudny, ale ja lubię takich trudnych… Specjalnie, wyłącznie dla ciebie rozepnę ten mały guziczek, o i jeszcze ten, chwila… O, widzisz? Może to ułatwi ci decyzję?

? Jeśli tak bardzo chcesz się rozebrać, to rozbierz się a mi daj pieniądze…

? O, nie takie są zasady… I nie bądź taki gburowaty, Październiku, październik to piękny miesiąc…

? Naprawdę?

? Naprawdę… Dobrze, wybaczę ci to wszystko, te twoje aluzje, jeśli szybko podejmiesz decyzję, nie możemy tak sobie gadać i w nieskończoność blokować linii, następni już czekają…

? Szkoda…

? Wiesz co? Zapnę już te dwa guziki i dam ci te sześćset złotych, tak? Weźmiesz je i zrobisz z nimi co chcesz, na przykład staniesz na rogu i będziesz proponował przechodzącym dziewczynom, żeby się dla ciebie rozebrały, tak? Tego właśnie chcesz panie Październiku?

? Jesteś nowy?

Kamerzysta opuścił swoje stanowisko razem z nią. Pomiędzy Maj a kolejną dziewczyną dawali długi blok reklam.

? Byłaś jedwabista ? odpowiedział, pochylając się nad małym zlewem stojącym w korytarzu. Opłukał spoconą twarz, wytarł ręce i sięgnął po paczkę papierosów.

? Tutaj nie wolno ? pouczyła go.

Z garderoby wyszła Junona, mijając Maj, dała jej klapsa w pupę.

? Przyniosłaś? ? Junona szepnęła jej do ucha.

? Boże… Zapomniałam ? Maj zrobiło się głupio.

? Przynieś jutro.

ffffound.com

ffffound.com

Gabinet dyrektora stacji nie prezentował się zbyt okazale. Na ścianach fotki z wypraw szefa do krajów Azji i Pacyfiku, amatorskie, wszystkie w tandetnych, udających ludowe rękodzieło ramkach.

Mężczyzna był niski i dość korpulentny, z wyraźnym brzuszkiem.

? Jak się wkurzę, to polecę do Australii ? rzuciła na wejściu Maj.

? A co cię tak wkurza, gwiazdeczko? ? dyrektora najwyraźniej bawił jej bojowy nastrój.

? Nic.

? Czyli co?

? Nowy kamerzysta. Ten z wczoraj.

? Nie podoba ci się?

? Walił konia. Patrzę, a co on robi? Stoi za kamerą, fiutek na wierzchu i jechane… Świnia, w ogóle się nie mogłam skupić, sam rozumiesz… Walił konia.

? Myślę, że nie on jeden.

? Prosiak. Wylazł jeszcze za mną, dobrze, że chociaż umył ręce…

? Połowa, jak nie trzy czwarte wali konia oglądając ciebie. Walą konia przed telewizorem.

? Ale nie przede mną… Chyba mi nie powiesz, że wszystko spoko, mam się uśmiechać?

? Porozmawiam z nim.

? Ja już go nie chcę widzieć. Nie chcę mieć z nim do czynienia.

? Zobaczymy, nie obiecuję.

? Halo? ? Maj spojrzała na szefa zdegustowana.

? Syn szefa.

? Ty jesteś szefem.

? Syn szefa szefów.

? Rodzina zbokoli. Porąbana rodzinka.

? Rodziny się nie wybiera.

? Porozmawiasz z nim?

? Tyle mogę.

? Dziękuję.

? Skoro już jesteś, możesz usiąść? Masz pięć minut?

Maj przez cały czas stała oparta plecami o zamknięte drzwi gabinetu.

? Chcesz o czymś porozmawiać? ? dopiero teraz podeszła do biurka szefa i usiadła na krześle przed nim.

? A jesteś już spokojna? ? mówiąc to, dyrektor otworzył szufladę, wyjął z niej dużą, wypełnioną papierami kopertę. Wyrzucił je na biurko.

? Jestem.

? To nie jest nic poważnego…

? Po takim wstępie…

? Serio. Ale musimy porozmawiać… Widzisz… Ostatnio nasiliła się korespondencja widzów, piszą maile do ciebie, do nas, ale na twój temat… Zastanawiamy się, co jest przyczyną…

? Zawsze pisali… Propozycje matrymonialne…

? No właśnie, teraz jest inaczej… Pierwszy przykład, cytuję: Słuchałem Maj i nagle do mnie dotarło, że robię źle, że powinienem wrócić do żony (ona też chce podziękować tej cudownej dziewczynie!), że wszystko można jeszcze naprawić… Ale… ? dyrektor przerzucił kilka kartek ? O, tutaj, inny: …ma boskie ciało, ale jej słowa też pochodzą od Boga, wielbię ją… ? to może być klasyczny zbok, ale tu miałem taki przypadek, koleś wysłał pieniądze, pięćset złotych, o mam, Wszystko robię dla niej…, już tu mam popodkreślane, o, …zmieniłem dietę, zacząłem się w końcu zdrowo odżywiać, doszły ćwiczenia, codziennie pół godziny… Swoją postawą dodała mi wewnętrznej siły, pojąłem, że muszę przestać kalkulować, a zacząć działać, rzucić się w wir życia i taki tam brednie, a na końcu: pięćset złotych, niestety teraz nie mam więcej, proszę o przekazanie ich Maj, która zasłużyła na o wiele więcej…

? Przesłał mi kasę?

? Ta, proszę, tutaj jest ? dyrektor wyciągnął z koperty kilka banknotów.

? Zwariował.

? …i najlepsze, to, słuchaj: Od dziecka byłem głuchy na jedno ucho, lewe, ojciec mnie uderzył, zamachnął się z całej siły, jednak gdy włączyłem telewizor na państwa program, a prowadziła go prezenterka o imieniu Maj, która powiedziała TRZEBA MIEĆ USZY OTWARTE i stało się, odzyskałem słuch, teraz lewe słyszy tak samo dobrze jak prawe… Facet uważa, że go uzdrowiłaś. Normalnie, matka Teresa…

? To przez przypadek.

? Ogólnie, razem ostatnio przyszło piętnaście takich listów. Zaczęli cię wielbić.

? To jest głupie. Facet przesłał mi pięć stów?

? Myślisz… Nie wiesz, zastanów się może, czy coś ostatnio zmieniłaś… Coś w swoim zachowaniu? Skądś to się musi brać…

? Od trzech lat nawijam to samo, przecież wiesz.

? Nie chcielibyśmy, żeby to się nasiliło, stacja nie chce mieć takich problemów.

? I co ja…?

? Nie mówię tego tak, spokojnie, nie winię cię za to, nikt cię nie wini… Ale, po prostu chcę, żebyś zawsze trzy razy się zastanowiła, zanim coś…

? Ale co?

? Nie wiem. Bladego pojęcia nie mam. Zmieniłaś ostatnio fryzurę?

Piwo, chrupki, dietetyczne pieczywo, czekolada. Maj zrobiła zakupy na stacji benzynowej. Podeszła do kasy, za którą stał młody chłopak z plakietką Uczę się.

? Paliwo?

? Czwórka.

Chłopak gapił się na Maj tak, jakby zaraz miał ją póżreć wzrokiem. Komputer obsługiwał po omacku, nawet nie patrząc, co wbija na kasę.

? Mam się rozebrać? ? zapytała, zirytowana jego zachowaniem.

? Słucham?

? Rozebrać się? Żebyś mógł lepiej ocenić?

? Przepraszam ? kasjer speszył się ? Dopiero się uczę ? powiedział na swoje usprawiedliwienie.

? Jasne.

Zapłaciła, dopiero w drzwiach przypomniało się jej, że czegoś zapomniała.

? Tak? ? kasjer zapytał z obawą w głosie.

? Jeszcze tego lotka ? podała mu kupon.

Kiedy weszła do mieszkania, babcia spała przed włączonym telewizorem. Położyła kupon lotto na ławie.

? Jest milion? ? starsza pani ocknęła się.

? To się dopiero okaże… Wieczorem ? odpowiedziała Maj.

? Był milion, sprawdzałam ? babcia powiedziała stanowczo, z wyrzutem.

? Nie było. Była tylko dwójka, sprawdzałam w automacie…

Staruszka tylko pokręciła głową, niezadowolona.

? Pan w kolekturze wrzucił do automatu i sprawdził. Była tylko dwójka. Nie było miliona.

? A ty kto jesteś? ? babcia nagle zmieniła temat.

? Nie pamiętasz mnie?

? Nie mam córki.

? Nie jestem córką. Jestem koleżanką… Sąsiadką… Spod szóstki. Maj, pamiętasz jak mam na imię?

? Jak mam na imię?

? Ty masz Ania a ja Maj, przypominasz sobie?

? Tamtej wyfiołkowanej pipce nie można ufać ? staruszka powiedziała o wiele trzeźwiejszym tonem.

? Właśnie ? Maj wyczuła, że babcia powoli odzyskuje kontakt z rzeczywistością.

? Przychodzi tu, rządzi się…

? Przychodzi ci pomóc, zrobić obiad, podać lekarstwa.

? Podbiera mi zapachy.

? Nie. Jest uczciwa, dba o ciebie, żebyś nie była głodna, żebyś wszystko miała.

? Lafirynda. Tylko tobie mogę ufać ? staruszka wzięła do ręki kupon, który przyniosła jej Maj, obróciła go w dłoniach.

? Może będzie szóstka. Trzeba oglądać losowanie ? Maj rozejrzała się po pokoju, szukając śladów obecności pielęgniarki.

? Trzeba ? starsza pani przyznała jej rację.

? Niczego Ania nie potrzebuje? Marysia wszystko przyniosła?

? Wyfiołkowana pipa.

? Skąd ty znasz takie słowa?

ffffound.com

ffffound.com

Maj nie siedziała długo u sąsiadki, jej wizyty u staruszki z reguły były krótkie. Wróciła do siebie, zjadła kolację, usiadła na kanapie z magazynem Twoje wnętrze i książką Psychologia zranionej sarny i zanim przeczytała stronę, zasnęła. Miała szybkie, nerwowe sny. Najpierw rozmowa z matką, jakieś wykłócanie się, kto jest gorszy. Potem przyśniła jej się absolutna ciemność. Była w swoim mieszkaniu, wiedziała to na pewno. Nie paliło się żadne światło, ale siedziała przy ścianie, tuż obok włącznika. Nagle opanował ją strach, jakaś panika. Dotarło do niej, że nie może się ruszyć, chce, ale nie potrafi podnieść ręki ? nawet na centymetr. Usłyszała syk, dochodził z przeciwległego kąta. Zobaczyła balon, obok niego drugi. Balony z sykiem startowały z ciemności i zatrzymywały się pod sufitem. Zaczęła krzyczeć.




Adam Kaczanowski (1976) autor powieści Bez końca, Awersja oraz kilku książek poetyckich. Mieszka w Poznaniu.