Bernacki_P_foto1

Kolejna książka Olgi Tokarczuk i kolejny sukces ? duża poczytność, pozytywne recenzje, nagroda Nike.


Wydawać by się mogło, że Bieguni to tekst co najmniej solidny.  Tak dobry, a może nawet lepszy niż największe do tej pory osiągnięcie pisarki ? Prawiek i inne czasy. Niestety stwierdzenie to nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Nowa powieść najsłynniejszej obecnie polskiej pisarki nie tylko powiela słabości  wcześniejszych próz, ale, co gorsza, zatraca ich mocne strony.

Powieść zresztą nie jest tu najlepszym określeniem. Tekstowi znacznie bliżej jest to gatunku sylwy. Odnajdziemy w nim nie tylko nieźle skrojone opowiadania, ale także obszerne fragmenty eseistyczne, a nawet, jakby wydarte z dziennika kartki, nieraz pojedyncze zdania. Wszystko zaś skupia się wokół szeroko rozumianego pojęcia podróży. Co więcej, wędrówki Tokarczuk nie są jedynie przemieszczaniem się z kraju do kraju, czy miasta do miasta. To również nasze wewnętrzne, metafizyczne wojaże, zmiany w życiu i przede wszystkim przemijanie. Gdybym miał wytypować drugie pod względem ważności słowo książki była by nim właśnie ?śmierć?.

Tematyka to niezwykle podniosła. Jej realizacja już nie. Oczywiście nie można odmówić Oldze Tokarczuk ani lekkości pióra ani pisarskiego warsztatu, dzięki czemu książkę czyta się szybko i łatwo. Z jednej strony dużo za łatwo, jak na ważką problematykę, z drugiej wystarczająco, by czytelnik tego faktu nie dostrzegł. Zaczytani w Biegunów, pokonujący następne, napisane z niemałym kunsztem stronice przestajemy pytać. Nie zastanawiamy się, co kryje się w kolejnych rozdziałach i zdajemy się nie dostrzegać, że tak naprawdę za piękną fasadą nie chowa się w zasadzie nic. Nie ma tu żadnych prawd o ludzkim życiu, do których odkrywania Tokarczuk przecież aspiruje, brak oryginalnych postaci, czy pozostających na dłużej w pamięci fabuł. To trochę, jak sex z uroczą prostytutką ? w łóżku jest może i przyjemnie, ale kolejnego dnia o sztuce, czy filozofii z nią nie porozmawiamy?

O ile  wcześniejszym powieściom laureatki Nike również można było zarzucić pustą gnozę, metafizyczną płytkość, o tyle broniła ich zdolność Tokarczuk do konstruowania charakterystycznych postaci i ciekawych fabuł. Talent ten, który najpełniej objawił się w Prawieku, w Biegunach zanika. W tej, długiej przecież, książce dobrych opowieści jest zastraszająco mało.  Nie jest w stanie obronić jej historia Kunickiego czy Blaua,  które choć ciekawe i smakowite, rozmywają się wśród innych przegadanych fragmentów. Tracą swą siłę wśród otaczającego je mrowia słów. Część z ciekawych wątków niszczy sama Tokarczuk, jak choćby świetnie zapowiadającą się historię Annuszki, która kończy się pseudouczonym, filozoficznym bełkotem zakutanej bezdomnej, rujnującym całą, wcześniejszą, misterną konstrukcję. Z przykrością muszę też stwierdzić, że trafiają się i opowiadania od początku do końca nudne, blade, które niby to miały przekazać jakąś prawdę, ale nie do końca wiadomo w jaki sposób i jaką. Tego typu błędy wcześniej się Tokarczuk nie zdarzały. W Biegunach nie ma tego co do tej pory stanowiło o sile tej pisarki ? tworzenia z błahych rzeczy, niezwykle ciekawych historii, wyławiania perełek z szarej rzeczywistości.

Wyraźnie widać, że autorka Prawieku próbuje to robić w eseistycznych częściach książki, ale nieszczególnie jej to wychodzi.  Przesunięcie punktu ciężkości na eseistykę nie przynosi książce niczego dobrego. I to z prostej przyczyny ? talent Tokarczuk w tej dziedzinie ustępuje jej zdolnościom prozatorskim, czego zalążek jest odnajdywalny już w Lalce i perle. Owszem, można mówić, że autorka próbuje zatrzymywać chwilę, skupiać się na szczególe, analizować błahostki, jednak znacznie lepiej w swych esejach robił do choćby Herbert.  Można bronić jej twierdzeniami, że przecież podaje nam smakowite ciekawostki ze swoich podróży; mówi to i owo o kulturze innych krajów, ale, na miłość boską, Kapuścińskim nigdy nie będzie.

Olga Tokarczuk poważnie zbłądziła. Wbiegła w zboże i w nim buszuje próbując piec chleb z ziaren, które do niej nie należą.  Nic z tego nie wyjdzie. Na tym polu autorka wyraźnie sobie nie radzi, traci swoją siłę. Dobre fabuły coraz częściej nie są już w stanie przykryć płytkiego filozofowania ? raz, że jest ich za mało, dwa one także stają się mniej przyciągające.  Mimo to Tokarczuk udaje się zwodzić czytelników. Skrywa pustotę swej nowej książki pod lekkością pióra i święci sukcesy. Cóż więcej można rzec? Proza środka, i to w samym środku. Wziąłbym do pociągu.

Paweł Bernacki

Olga Tokarczuk, Bieguni, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007.