Tomasz Krzykała

Kazimierz Białkowski

?Dwa obrazki z Konina?

Ostatnio w Bibliotece Miejskiej w Koninie miała miejsce wystawa malarstwa pana Kazimierza Białkowskiego pod tytułem ?Konin Zofii Urbanowskiej? . Wystawa ta obejmowała wiele obrazów olejnych, wiele akwareli, kilka rysunków pastelami.

Niektóre wczesne, niewielkie obrazki z widokami konińskich zaułków oprawione były po cztery na raz w starej ramie okiennej ze szprosem, nierzadko z klamką i haczykiem, który wciąż tam został, jakby to okno ciągle jeszcze było tylko zwyczajnym oknem, a nie ramą obrazu ? no i wciąż, uparcie miały te okna coś do pokazania. To nie były zwykłe okna, ale okna paradoksalnie znacznie pełniejsze treści, niż te tradycyjne, ukazujące tylko to co w dali na zewnątrz ? Bo widok z okna to tylko widok ? ma w sobie tyle , co w nim zauważymy. ?Obraz?  to znacznie więcej ? obraz potrafi sam zaczepiać wołać, wdzięczyć się, kłamać  – potrafi też pokazać wielką głębię. Obraz to rzeczywistość z kluczem do jej rozumienia, rzeczywistość przefiltrowana przez osobowość twórcy. To właśnie w osobowości leży klucz do dzieła sztuki, a nie w warsztacie i wyższym wykształceniu ? wyższe wykształcenie na kształcić właśnie osobowość, a nie pustkę ? pustki wykształcić się nie da bez względu na to czy ta pustka będzie miała aspiracje ?wyższe?, czy zakończy je na  ?podstawowych?.  Z panem Kazimierzem Białkowskim rozmawiałem osobiście w czwartek wieczorem 30.lipca 2009 w konińskim oddziale PTTK przy ul. Kolejowej. To on mi powiedział o swojej wystawie na antresoli w Bibliotece Miejskiej.

Dzień później, kiedy się wybrałem do biblioteki, przeżyłem olśnienie ? zobaczyłem małomiasteczkowe widoki na niewielkich obrazkach, których poziom w wielu przypadkach był pierwszorzędny! Pan Kazimierz potrafił namalować Konin w sposób szczery, spontaniczny, z wielką dbałością o detale i realia, ale nie popadając w drobiazgowość sztuki prymitywistycznej z jednej strony, ani w perfekcyjną bezpłciowość z drugiej.

Spośród wielu nieprzeciętnych prac wybrałem dwie żeby je opisać dokładniej:

    • LOKALIZACJA – MBP ?antresola,

ściana północna,

druga rama zbiorowa od lewej strony (przy kracie),

obraz w ramie pierwszy od dołu po prawej stronie.

    • TYTUŁ –               ?Drewniany Dom?
    • TECHNIKA –        akwarela

Akwarela przedstawia zakątek miejski z budynkiem przypominającym jednopiętrowy, drewniany, wolnostojący dom widziany zza płotu z głębi sąsiedniego podwórza. Nie wiem oczywiście, czy ten namalowany dom był faktycznie drewniany ? skojarzenia z drewnem nasuwają pionowe kreski – deski elewacji i ciemna barwa bryły w kolorze sczerniałego ze starości drewna właśnie. Pasy farby są naniesione na szkic ze swobodą i podkreślają te skojarzenia z drewnem ? poodkształcanym i niespoistym z powodu upływu czasu. Linie płaszczyzn dachu są celowo niedbałe, też jakby zdeformowane starością, tak jakby ten dach częściowo się już zapadał. Bryła budynku namalowana jest w innym wariancie nasycenia brązu na każdej z dwóch, widocznych ścian i to ?cieniowanie? wydobywa jej przestrzenność. Widać detale drzwi, szprosy okienne, lampę  nad wejściem, ale nie ma to i tak nic wspólnego z dyletanckim i przesadnym dopracowaniem szczegółów kosztem całości. Precyzja w detalach jest nieodłączną cechą tego malarstwa, a nie świadomym wybiegiem skierowanym na tuszowanie nieudolności warsztatowej. Nieudolności warsztatowej tu nie ma, a więc nie ma i co tuszować, a precyzja zostaje ? świeża, rozbrajająco spontaniczna i  delikatna ? to rzuca na kolana! Mamy więc tralki płotu na pierwszym planie namalowane schematycznie, ale z matematyczną regularnością, łuki bliźniaczo podobne, bo tak prowadziło oko ? nie ma tu nic z zimnej, matematycznej kalkulacji. Płot musiał być solidny, nie wiem czy nie betonowy, i tak też został namalowany. Furtka w płocie sklecona z desek namalowana jest w sposób podobny, jak dom, który za nią stoi ? szkic jest swobodniejszy i kolor naniesiony bardziej pobieżnie ? tak więc mamy tu do czynienia z faktem, kiedy ogólny wygląd malowanego przedmiotu, a nawet jego tworzywo sugeruje dobór i traktowanie techniki malarskiej ? to cecha największych indywidualności malarskich i przykład niebywałego wysubtelnienia twórczego! Nawet mała wieżyczka na dachu budynku z czymś co przypomina piorunochron i anteny telewizyjne naszkicowane są lekko, co prawda, a jednak ołówek znaczy ich kształt z taką precyzją jakby ich widmo w oku malującego miało fotograficzną wyrazistość, a ręka stanowiła przedłużenie oka. Kolorystyka tej akwareli jest z natury rzeczy stonowana i rozmyta, pozbawiona celowo jaskrawych akcentów ? a jednak finezja całości zniewala widza natychmiast.

    • LOKALIZACJA – MBP ?antresola,

ściana południowa,

piąty rząd w pionie od prawej (licząc od kraty)

obraz na samym dole.

    • TYTUŁ –               ?Podwórze z trzepakiem?
    • TECHNIKA –        olej na płycie

Obraz przedstawia następne z konińskich, staromiejskich podwórzy. Na pierwszym planie mamy budynek gospodarczy z ceglanym murem, postać ludzką na prawo od tego budynku i trzepak na prawym skraju obrazu. Za tym wszystkim, na dalszym planie, też nieco po prawej stronie stoi wysoka kamienica ? na lewo zaś od niej stoi przysłonięte dachem budynku pierwszoplanowego wysokie drzewo z dwoma pniami. Mimo pewnych wariacji i komplikacji perspektywiczno – przestrzennych obiekty na tym obrazie znajdują się bezpretensjonalnie ujęte niemal na wprost patrzącego. Są to duże bryły wyeksponowane niemal centralnie i tak jak w przypadku opisywanej wcześniej akwareli, namalowane z rozmachem i prostotą, ale jednocześnie z wielką precyzją. To prawie precyzja grafiki, tylko że w przypadku grafiki łatwo o monotonię, a tu żadnej monotonii nie ma. Nie pozwala na to olbrzymia spontaniczność i świeżość w sposobie widzenia i intuicyjne unikanie mechanicznych powtórzeń. Szczególnie widać to w detalach, nawet takich mało widocznych na pierwszy rzut oka jak chociażby w sposobie namalowania cegieł w murze ale też w sposobie przedstawienia budynku na pierwszym planie. Jeśli chodzi o te cegły w murze oddzielającym plan pierwszy od drugiego ? kawałek muru po lewej stronie, gdyby go wykadrować, nadawałby się na osobną abstrakcyjną kompozycję wartą oddzielnego, nowego obrazu. To samo zresztą w przypadku większego kawałka muru po prawej.

Tak samo jak w przypadku akwareli ?Drewniany Dom? detale architektoniczne pokazane są z precyzją szkicu technicznego, ale ujęte ze swobodą i rozmachem; tutaj też sportretowano z ich pomocą i pod ich pretekstem upływ czasu ? niematerialnego, głównego ?aktora? wszystkich prac na tej wystawie. Linie dachów są pozakrzywiane ? to fenomenalna cecha stylu pana Białkowskiego, taka swoboda ręki. Pierwszorzędna jest u niego umiejętność tworzenia przestrzennej głębi ? czasem to po prostu kilka plam poszarzałego koloru tworzącego wrażenie światłocienia.

Postać ludzka namalowana jest z grubsza kilkoma pociągnięciami pędzla i w kontrastujących barwach brązu i miedzianego oranżu. Być może ta wielość barw sprawia, że ta  drobna postać nie wygląda sztywno i  żyje, jakby na podobieństwo pełnoplastycznej rzeźby.

Ogólnie gama kolorów użytych w całej kompozycji jakby celowo jest uboga, przyszarzała, jakby celowo zostały te barwy przybrudzone i zmętnione aby obraz stał się apoteozą małomiasteczkowej codzienności. Nie ma tu wielkich lazurowych tafli, albo ceglastych, bajkowych gładzi jak na innych obrazach ? tu dominują beże, szarości, ceglasty, przybrudzony oranż i złamane zielenie. Ale jest wyjątek,  spontaniczny akcent temperamentnie równoważący i ożywiający stonowaną całość ? a mianowicie jasne, seledynowe plamy w koronie jedynego na tym obrazie, dwupniowego drzewa ? punkt spotkania dwóch, osobnych realności jakie muszą zaistnieć, aby powstało dzieło sztuki.

Kazimierz Białkowski

?Two Pictures from Konin?

The exhibition on Kazimierz Białkowski?s paintings has taken place recently in the town library of Konin (Greater Poland). It was entitled ?Konin of Zofia Urbanowska? to commemorate both the well known 19th century writer from Konin, namely Zofia Urbanowska, and the town of Konin itself as it had looked in the past. The exhibition could provide the wider audience with an opportunity to travel to the past and to discover their present time in quite a new, unexpected and surprising way.

The exhibition consisted of many good oil-paintings, many water-colours (many of them magnificent indeed!) and some pastel drawings.

Some early tiny pictures depicting various nooks and crannies of Konin were gathered together in groups of four and mounted in one frame, an unusual one, indeed, because  it was just an old window frame with a window bar in it and it was still equipped with the original, old brass handle and a hook still weirdly protruding! As if normal windows, these ones paradoxically had still something to show! Moreover ? they were not average windows, but something filled much more with an essence, because with the case of a usual window, it can show us just a landscape in the distance and nothing more ? we are able to find in it only such things as we already have inside of our minds. ?Painting? means much more! It can itself solicit the spectator, call for him, also wheedle him, and lie ? it is able to uncover a great depth and chasm as well. ?Painting? means more than reality, because it provide us with an insight, an additional key to OUR reality, our personal, hidden and frequently shy one. This ?key? is a personality of an artist. That ?personality? is the key to both the reality we all live in and to the quality of a given work of art. Education, and training are only second-rate factors and nothing more ? having no personality, try to educate and to shape well an emptiness! That?s impossible regardless of the ambitions and great aspirations of that ?emptiness? and no matter what degree of education and what title it would be labeled with!

I had met Mr. Kazimierz Białkowski personally on Thursday 30th July 2009 and then he let me know of his exhibition in town?s library.

Next day I visited the library and I happened to experience total enlightenment, indeed.  I was facing small, parochial landscapes, full of warmth and being frequently of  extraordinary high quality. Mr. Białkowski could depict Konin (which is also my native town) spontaneously and in a sincere way, taking heed of details  but without naivety and exaggerations of primitivism and without watery, unnecessary perfection.

From amongst many, good works I decided to  have a closer look at two of them.

1.

    • LOCATION – MBP (town?s library in Konin) ? mezzanine,

north wall,

second collective picture frame on the left hand side (not far from the grille)

First picture down, on the right hand side within that frame.

    • TITLE –                 „A Timbered House?
    • MEDIUM –         water-colour

This water-colour depicts a nook in the town with a building just like a one-floor, timbered house seen from behind the fence, as if from within the neighbouring yard. I don?t know whether that building was really timbered or not ? my association with the timbered one was due to perpendicular strokes ? as if planks on the façade and a hue of it, as if of the wood darkened because of an old age. Streaks of colour are put loosely in a way which emphasises those associations with wood ? deformed in various irregularities because of the lapse of time. The contours of a roof are deliberately slack as if deformed and old too and as though the roof has already caved in at least partly. The mass of building has got different variations of the colour of brown on each of its walls and this works like shading ? it gets spatiality out of the two-dimensional paper card. Details are conspicuously visible e.g. the door, window-bars, the lamp above the entrance but it has nothing in common with unprofessional and exaggerated techniques at the expense of its general impression. Precision in the depicting of details is inseparable feature of Mr. Białkowski?s manner,  not the evasion aimed to hush up an incompetence with regard to his skills. There is no incompetence here, and so there is no need to hush up anything, but precision remains still ? fresh, spontaneous and subtle ? you cannot help but be dazzled!

And so we have balusters of the fence on the foreground drawn schematically and resembling a sketch but with mathematical-like regularity; arches have the same length and are similarly bent down, not on the basis of any complex evaluation but because the eye led the brush like that. The fence must have been solid, probably made of concrete and we see that solidity when we look at the picture. The wicket in the fence, knocked together with planks, is depicted similarly to the house standing behind it ? its contours are more loose and the streaks of colour placed more roughly ? we are facing here the phenomenon, when the general appearance of a given thing, or even the material it is made of, alludes to an individual approach to the very act of painting and even the separate technique used in it ? it is the feature of the greatest artists of all time and an example of extraordinary sensitiveness on the domain of fine arts.

Even a small turret on the roof with something like a lightning-rod and aerials are sketched loosely, to be sure, but the brush causes their shapes to emerge so precisely as if there was a hidden camera in  the eye of the artist and as if his hand was the direct production of an eye!

Hues of that water-colour are from their very nature pale rather and devoid of purposely brighter stresses, notwithstanding the fineness of it that immediately and utterly captivates the spectator.

2.

    • LOCATION – MBP (town?s library in Konin) ? mezzanine,

south wall,

fifth perpendicular row on the right hand side (if we count from the grille)

the picture at the very bottom

    • TITLE –                 ?A yard with a clothes-horse?
    • MEDIUM –        oil-painting on a board

This picture depicts the next of yards in the old town of Konin. On the foreground we have  an outbuilding here with a wall of brick, a human shape on the right from that outbuilding and a clothes-horse on the very right verge of the picture. Behind of all that, on the background and situated also slightly on the right there is a high tenement house and a tall tree with two stems next to it on the left and shut out the view by a verge of a roof of the building on the foreground. In spite of some perspective and spatial variations and complications the main objects on the picture are almost in front of the spectator and under a surprisingly unpretentious treatment. They are large bulks situated more or less in the centre of the composition and, as in the case of the water-colour described above, they are painted with a force and simplicity, but also depicted precisely to the high extent in the very same moment. It is almost a degree of precision that we can notice while watching engravings, but in the case of engravings in general, monotony often happens ? here, there is no monotony at all. What doesn?t allow monotony to appear are both a great spontaneity and freshness in the way of perception, and the intuitive avoidance mechanical repetitions. These factors are especially visible in the case of various details, sometimes being not self-evident, e.g. bricks in that wall separating the foreground of the picture from its background ? the piece of a wall on the left, if we had a good look at it, would be able to become an abstract composition undoubtedly worth of a new, separate picture. The same story with regard to the larger piece of wall on the right.

As it was in the case of the water-colour ?A Timbered House? above, architectonical details here are displayed with the currency of a draught, but put up freely and without any constraint; here we have also a splendid portrait of the lapse of time ? the immaterial, main ?actor? in every picture in that exhibition.

The contours of roofs are bent down  and deformed ? that?s a marvellous feature of Mr. Białkowski?s manner, such a sense of freedom! His ability in creating spatial depth on this composition is tiptop ? it?s just several blotches of a broken colour for an impression of shading to appear.

The human shape is painted roughly with some strokes of a brush in contrasting hues of brown and coppery orange. It might be due to multitude of colours the human shape doesn?t appear stiff, but it?s alive and resembles three-dimensional sculpture.

In general the range of colours used for that work is as if purposely scanty and broken, as though those hues were deliberately soiled and turbid, to create an apotheosis of mere everyday, parochial life. There are no large sheets of azure or brick-red fairy-like smooth surfaces here as in the other pictures ? here we have predominance of beige, greyness, dirty orange and broken greenness ? with one exception of spontaneous accent balancing the wholeness with temperament and animating that moderate composition ? I mean bright celadon patches in the crown of the lone tree in that picture ? the meeting point of two, separate realities necessary for any work of art to appear.