Wrocław nocą i rzeki


zimno mi od stóp w rajstopach boso tak zimno
kostka brukowa listopadowa październik miał być jeszcze ciepły

dworzec PKS otwarty do 23:00 kurwa zamknięte zapiekanki kebaby kantory kible

(tak pragnę poezji szaletowej transwestytów pedałów gimnazjalistów)

puste perony zaszronione rozkłady jazdy nieczytelne
(mogłabym pojechać stąd do Kutna nie byłabym taka smutna i Hell`a by na mnie czekała)

przez światła do stacji benzynowej kawa z ekspresu mała czarna mocna nocna
maskotki prasa prezerwatywy marsy orzeszki solone ziemne łuskany prażony słonecznik

tymczasowy dworzec PKP poczekalnia perony gdzieś za miastem za rzekami Wrocławia

drzemie jedna laska nad Krzywym Potokiem z gołymi stopami w adidasach
kostkę ma białą jak alabaster jak anioł włosy blond skrzydła których nie widać

paciorki kamyki sznurki loczek złoty spocony na oku plecak przy nogach

wracam do poczekalni PKP przy zamkniętej kasie facet śpiewa komu dzwonią
trochę ciszej Pavarotti głowa mnie boli zimno mi

kobiety przechodzą z wargami jak sromowe wilgotne czerwone róże
od błyszczyka śliny konturówki zerwanego naskórka na filtr papierosa

oblizują zranione usta czubkiem języka nie łapie się na to nawet księżyc w nowiu
mężczyźni na służbie napaleni żony śpią we flanelowych

na nocnej zmianie wszystko jedno czy fiuta przepuści przez dziurę w zębach
czy podmyta czy kwitnie w niej HIV czy lekka biała rzeżączka

niektórzy lubią kilkudniowy zapach kobiety turecki kebab
ostry meksykański sos


Genowefa Jakubowska-Fijałkowska