1.bp.blogspot.com

1.bp.blogspot.com

?poisson d?or?


aleksander nigdy nie spaceruje on węszy
i szepcze cancel cancer tele-fere-mony
wgryza się wyjątkowo mocno w jabłko
żeby pokazać czerwony odczyn na miąższu

opowiada jak mając kilka lat oswoił świat
rysował twarze ale czasem usta stawiał na sztorc
i robiły się z tego domy
to było zanim porwały go kapsułki nembutali

dłońmi osłania twarz przed słońcem
między palcami tworzą się korytarzyki światła
grywasz na pianinie ale nie ufaj ludziom
których serdeczny jest dłuższy od twojego członka


sapucai

manolo secca mieni się rdzennym brazylijczykiem
choć urodziła go szeptucha z podlasia
kiedy nikt nie patrzy nuci moje serce to jest mużyk

pierwszy w kraju otworzył stację benzynową zarabiał
rzeźbiąc stacje drogi krzyżowej z chrystusem
za kierownicą atrapy amerykańskiego krążownika szos

w zaduszne noce śnią mu się matki byłych kobiet
woda przyjmująca kształt odważnego skoczka
pryzma kropli zagnieżdżonych w migawce lustrzanki

język uderza w spłonkę


wulkan

dionisio pulido przypalił papierosa od jednego z hornitos
popiół osiadł na śluzówkach
wysuszonych i podrażnionych przez xylometazolin

całe pole kukurydzy było zarzygane lawą
ale nie bluźni bo najświętsza panienka z paricutin
stojąca na tyle blisko że mogłaby usłyszeć

przyjdzie i ukarze go jeszcze bardziej
za sen w którym obce kobiety połykają nasienie ojca
a ich jelita zmieniają się w światłowody

szeptolete

już od progu wołała że dobrze poszło i zarobiła sporo forsy
żeby nie sklął nie pociął
siedział na skraju łóżka ze stopami niewinnie do wewnątrz

kiedy się poderwał chwycił ją za włosy i pchnął w stronę ściany
zdążyła pomyśleć znów zrobi to od tyłu
ale tylko przycisnął policzek do tapety słyszysz mówią o mnie
wreszcie uderzył
uciekała po skrzyżowaniach linii z hotelowej reprodukcji mondriana

teraz zassany przez sen oddycha
w rytmie powolnej pracy pomp na polach naftowych
które ona obserwuje dzieląc ciało na części
miejsca gdzie występuje pot tu drętwiejesz tam nasiąkasz dymem
w ustach jak w śluzie zbiera się krew


tężnia

błażeju obróć powoli głowę w stronę gór
aż zniekształcona przez colobomę źrenica
w kształcie dziurki od klucza uchwyci biel
spływającą z podbrzuszy szczytów jak nasienie

gdybyś spróbował dopasować wyżłobienia w korze
i korytarze żył na dłoni przypominające koryta rzek
zaznaczonych na mapie która zaprowadziła cię tutaj
usłyszałbyś własny głos płynący z obcego źródła

i nie opuścił wioski zanim ostatni massey ferguson
nie zostanie wyprowadzony w pole dopóki wiatr
nie wydłubie wszystkich liści paczuli z dna dżonki
nieruchomej jak kataleptyczny pies w pracowni picassa

zrozumiał że nie wszystko co się wydaje należy brać
serio bo śnieg może okazać się sodą kaustyczną i żreć


Mariusz Appel