blog.pokkisam.com

blog.pokkisam.com

Niedo

poem for Mia Wallace


Najpierw opowiadać, wygadać aż do bełkotu.
Czas jest sprawą względną, w razie czego spójrz przez ramię.

Albo spójrz za siebie. Bo dlaczego się nie starzeć?
K podnosi zniszczoną torebkę z asfaltu, potem odkłada.

K lubi, kiedy machasz nogami, tak beztrosko
(machałem tylko jeden raz, 21 VIII 2005).

Potem wywołuje zdjęcia, niemal jak szamani przodków.
Nie wstydząc się wstydu, nie gniewając na swój gniew.

I tańcząc, chociaż z reguły tego nie robi.
I tańcząc, chociaż z reguły tego nie robi.


Czytając klepsydry

poem for Frannie Berry


czytając klepsydry jak się czyta ikony
na oczach dziecka które nic nie rozumie
nie mając pojęcia że chciałoby żyć wszędzie
bezpłodność roznosi się po świecie jak echo

życie jest pełne przygód z widokami
na jeszcze lepsze życie i jeszcze więcej przygód
ciał które reagują na przemoc i światło
na ruchy wzdłuż i wszerz lecz z pominięciem nieba

pocałuj mnie tam gdzie nie dociera światło
choć nie kupię ci już psa i nikt cię nie pocieszy
ile to jest metr a może dwa pod ziemią
przysięgam kiedyś napiszę o tobie książkę

chyba że ci się śpieszy


Świat i okolice

poem for Doc. John Dee

To tylko kolaż kolego, z akcentem na aż. Domino
Domine. Tak zwana błądząca architektura, archetypiczny
labirynt, który rozwija dla nas swoje podwoje. Wrocław,
czy Korynt? Jest taka ulica chyba w Oleśnicy, jeśli mnie

pamięć nie myli, Pawła Eluarda, na której poselstwo z Dag Dag
zetknęło się w końcu z podróżą do Bag End. Do końca?
Pod nieobecność i nieistotność tej dokuczliwej alergii na twoje
allegro, twój dowcip i twoje czerwone buciki. Everything flows,

jak mówi kolega z boiska, schodząc poza linię autu.
Zupełnie jak w dziecięcym wypracowaniu z iberoamerykańskiej
poezji. Jak libero podczas meczu, zawsze ten najsilniejszy
z chłopców o rozpromienionych twarzach i zastygłych

uśmiechach. Bo chodzi o ten wykop, wykurw i wypierd,
kontakt, kontrakt i ostatecznie kontratak świata o świcie
i zmierzchu gdzieś w okolicach. Miejsca, do których nigdy
nie zdążamy przed resetem, przed zniknięciem horyzontu.


Ostatni z biskupów (jeśli jeszcze go tam nie ma)

poem for Todd Anderson

Robinson Crusoe pierwszy z imperialistów
skreśl i napisz to od nowa pamiętając o ostatnich

słowach głos prawie nieobecnej Elizabeth Bishop
pogłos nadaje jej męskości i niezrozumienia

prawdziwe wzruszenie
ramion jeśli życie to jest ciągła zmiana miejsca

zgubiłem czwarty z wierszy w którym występuje K
Elizabeth Bishop?
Elizabeth Bishop not so much


Późny karnawał

poem for Jenny Schecter

Opowiadać to sobie jak stary, dobrze znany dowcip.
Opowiadać to sobie jak historię z wiersza, którego nie można cytować.
Opowiadać to wówczas, gdy jest się samemu na dworze, na wietrze,
w podziurawionych spodniach lub w domu, z kimś jeszcze,

kto właśnie układa pasjansa cudzymi kartami, pijąc zimną kawę z nie swojego
kubka. To tylko niektóre ze sposobów, którymi chciałbym sprawić, by nasza
miłość rozpłynęła się w potoczności. Żeby rozpłynęła się w powietrzu,
kiedy trzymamy się za ręce, tak konkretni, jakby uczepieni zmierzchu.

Kiedyś śmialiśmy się wspólnie, pijąc wino, nie zostając na noc w domu
(bo nie wierząc przez chwilę, że miłosierdzie jest domem, i że jest
inny firmament od kopulastej, jak odbicie w bańce, nocy ponad nami),
i kiedy kolory wokół nas zmieniały się powoli i delikatnie, a my

nie dopuszczaliśmy nawet myśli, że to nie dzięki nam, lecz jeśli tak być
musiało, to raz jeszcze zobaczyć to zmyślone zdjęcie, na którym słowo
z kalendarza zstępuje bezceremonialnie obniżając delikatnie ton,
i przekazać to z ust do ust nie wypowiadając słowa. To jest lekkie jak balon.


Kajetan Herdyński