FUN FUN FUN FUN LOVE LOVE LOVE LOVE HYPE HYPE HYPE HYPE

naród wspaniały tylko ludzie kurwy
spieszyłam się do domu. w autobusie widziałam mężczyznę.
wyglądał, jakby cały dzień robił komuś laskę.
chociaż pewnie nie robił. raczej nie był gejem.
ale nie wiem dlaczego tak myślę.
właściwie nigdy nie wiadomo z kim się jedzie autobusem.
to może być ktokolwiek. na przykład ten człowiek,
on czytał książkę, a książka była o tym, że chrześcijanin to nie kretyn.
taki był tytuł.
dlaczego zawsze trafiam z założeniami w samo sedno?
ludzie mówią różne rzeczy, ale zawsze myślą to samo:
when there?s rainbow god?s having gay sex.


promocja
kupiłam bilety na pociąg, kupiłam je za pół ceny.
to było w 50-lecie pigułki antykoncepcyjnej, powiedzieli tak w radiu.
nikt nie powiedział, z jakiej okazji była promocja biletów.
może to nie było ważne. kasjerka miała duże cycki.
mój chłopak takie lubi. pomyślałam więc: skąd je masz kurwo?
mam małe cycki. mój chłopak je lubi, w końcu może je dotykać bez pytania.
to też jest taka promocja, tylko trochę inna.
na tym polega związek i to nie ma nic wspólnego z przedmiotowym traktowaniem.
mój chłopak bywa czasem kochany. gdyby nie powiedział mi kilku rzeczy,
nie wiedziałabym. gdyby nie powiedział,
że nóż do masła to taki, który nie nadaje się do chleba.


join the joint
chłopiec w telewizji ma czternaście lat i kryzys. mówi, że
oprócz palenia wszystko jest takie trudne. trudne są cztery strony świata
widoczne w oknie i mgła, która uszczelnia obraz. poza tym wszystkie granice:
noc, droga i rzeka. nie ma dokąd uciec. woda lśni w słońcu jak poparzona skóra,
na której widać jeszcze smugi płomieni. czy to w porządku, tak zatrzeć ślady,
zaprzeczyć, zagoić i się nie przyznawać?
przełączam chłopca na inny kanał. na innym kanale dziecko mówi do dziecka:
już przegrałeś. przychodzą inne dzieci i wszystkie razem grają w piłkę.
dziecko zapytane o to, kim chce być w przyszłości odpowiada, że chce mieć duży dom.


nożyczki
niedawno zapomniałam wszystkie te zwierzątka,
które umarły w domu. ich sierść przestała pchać się pod palce.
płakałam potem trochę, raz chyba nawet w deszczu
i te łzy były prawdziwe, to nie były krople. rozmawiałam często przez telefon,
słuchawka parowała, a ja mówiłam do wilgotnej słuchawki . kiedy milczałam,
nie rozumiałeś mnie. wprawdzie zawsze we mnie kończyłeś, ale
nigdy nie wiedziałeś, ile własnego masz we mnie, a ile obcego masz w sobie.


pierogi
święty Jacku z pierogami,
właśnie przyszły do nas wigilijne knysze i kulebiaki.
matka pachnie kapustą , zagniata ciasto gołymi rękami,
znam na pamięć mechanikę jej mięśni,
ich zarys co roku subtelniejący pod skórą.
jeszcze chwila i zacznie lśnić, wystąpią pęcherze.
trzeba będzie zacząć czekać na wyrośnięcie, hodować w cieple.
pozostanie do dokończenia. matka w tym czasie dopije i schowa.
ty wiesz, święty Jacku, jakie są kobiety, kiedy czegoś chcą.
jak bardzo.


Dominika Dymińska