Choć uważa się go za współtwórcę i jednego z kilku najważniejszych przedstawicieli tak zwanego ?Szkockiego Renesansu?, narodowego ruchu literackiego święcącego triumfy w drugiej połowie XX wieku (a zwłaszcza w okresie od lat sześćdziesiątych do końca osiemdziesiątych), Norman MacCaig pozostaje autorem właściwie nieznanym. Wydaje się, że przy wszystkich ciepłych słowach, jakie pod jego adresem kierowano, szkocki poeta nie zyskał należnego mu uznania. Być może przyczyniły się do tego cechy osobowościowe MacCaiga, który wyraźnie, a czasem manifestacyjnie, stronił od literackich i wszelakich innych środowisk, traktując z dużą podejrzliwością, a nawet niechęcią, narzuconą mu rolę poety, mocno odżegnując się od formuł, w jakich zamykali go, najczęściej zresztą życzliwi mu, krytycy. Miał się bez wątpienia za twórcę osobnego. Urodzony i wychowany w Edynburgu, stolicy szkockiej poezji, inspiracji szukał najczęściej na pustkowiach północno-zachodniej Szkocji, w miejscach opanowanych przez dzikie żywioły, niezaludnionych i nieopisanych. W gruncie rzeczy nie interesowała go recepcja jego wierszy. Pisał, bo nakłaniała go do tego językowa i formalna konieczność zamykania doświadczeń i przemyśleń życiowych w zwięzłej, metaforycznej i rytmicznej mowie. Reszta najwyraźniej nie miała znaczenia.
Debiutował w latach czterdziestych wierszami, od których później impetycznie i słusznie się odcinał ? gęstymi, przeładowanymi, barokowymi, nasyconymi niezrozumiałą symboliką i przesadnie rozbudowanymi metaforami. Za właściwy początek jego drogi poetyckiej należy uznać tom Riding Lights z 1955 roku. Sam MacCaig często przypominał rozmowę z jednym z przyjaciół, który po lekturze wczesnych wierszy zapytał w pewnym momencie: ?A kiedy opublikujesz odpowiedzi?? Takimi odpowiedziami miały stać się teksty pisane od początku lat pięćdziesiątych. Powtórny debiut z 1955 roku przyniósł wyraźną zmianę poetyki, którą można już chyba nazwać poetyką MacCaigowską. Wiersze są oszczędne, klarowne, zwracają uwagę wyraźnym rysunkiem; stanowią wyraz życiowej dojrzałości ich twórcy, który od tamtej pory starał się ? moim zdaniem z dużym powodzeniem ? aby każdy tekst poetycki sprawiał wrażenie jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego gestu. W późniejszych latach poezja MacCaiga ciążyła ku idiolektom mowy poluzowanej, kolokwialnej i uwolnionej z gorsetu form ? których jednak poeta nigdy do końca nie porzucił, mocno obstając przy dyscyplinie wiersza. Istotnym tomem był zbiór Surroundings z 1967 roku, przynoszący między innymi krótkie teksty pisane białym wierszem; formuła krótkiego, zwartego, aforystycznego błysku językowego stała się szybko znakiem firmowym późniejszej twórczości MacCaiga. Podsumowaniem drogi były opublikowane w 1985 roku i wielokrotnie później wznawiane Collected Poems.
Entuzjastycznie i z nieskrywanym podziwem pisali o nim między innymi Seamus Heaney i Ted Hughes. Ten pierwszy w znanym wstępie do włoskiej edycji wierszy MacCaiga określa siebie mianem ?wyznawcy Normana MacCaiga? (dokonany przez Magdę Heydel polski przekład tekstu odnajdziemy w tomie Heaneya Znalezione ? przywłaszczone. Eseje wybrane 1971-2001). Ten drugi pisał: ?zawsze, gdy czytam jego wiersze, uderza mnie ich ponadczasowa świeżość, są bez wyjątku esencjonalne, pełne życia i oryginalności?. W trakcie lektury wierszy szkockiego poety ? zwłaszcza w oryginale, bo w przekładach cecha ta nierzadko ginie ? z łatwością odnajdziemy tony i tropy charakteryzujące poezję Heaneya, Hughesa i innych piewców poetyckiej północy: fascynację szorstkością północnego dialektu, oszczędną surowość wypowiedzi, tudzież umiejętność zaskakiwania czytelnika rymami niepełnymi i łże-rymami, dziwnymi miarami rytmicznymi i wyszukanymi efektami brzmieniowymi. Wyczuwalny jest również wpływ Louisa MacNeice?a. Sam MacCaig przyznawał się wielokrotnie do fascynacji twórczością irlandzkiego poety. Wydaje się zresztą, że MacNeice był bliski szkockiemu poecie nie tylko w związku z kwestiami języka i poetyki. W odróżnieniu tak od Heaneya, niedwuznacznie odwołującego się do dziedzictwa irlandzkiego katolicyzmu, jak i Hughesa, który sankcji istnienia poszukiwał w neoplatońskiej koncepcji ?wielkiego łańcucha bytów?, MacCaig, podobnie jak MacNeice, obstawał przy łagodnym, nieco żartobliwym i traktowanym po trosze ironicznie, ale zdecydowanym sceptycyzmie poznawczym i egzystencjalnym. Nie ma u szkockiego poety żadnych mocnych sądów, wyznań wiary czy wyraźnie skrojonego światopoglądu. Odnajdziemy ciekawość świata, ale i przekonanie o niemożności zgłębienia jego tajemnicy; bodaj nawet niewiarę w istnienie jakiegoś głębszego sensu rzeczywistości i ludzkiego życia? Odnajdziemy stoicyzm, wsparty między innymi na przekonaniu, że najlepszą i zgoła jedyną obroną przed poczuciem egzystencjalnej pustki jest kultywowanie takich cnót jak cnoty wewnętrznej dyscypliny (przejawiającej się w dyscyplinie języka) i nieco ironicznego, chłodnego racjonalizmu, to jest przekonania o wyższości skupionego namysłu nad (dla MacCaiga pozorną) wolnością ?rozprzężonych zmysłów?. Bez większego trudu dostrzeżemy w tych wierszach zarysy dramatu, o którym poeta od czasu do czasu mówił w wywiadach. Z jednej strony słabość do metaforyzacji otaczającej rzeczywistości, z drugiej przekonanie o fałszu poetyckiej retoryki, która oddaje nie tyle świat, co nasze o nim wyobrażenie: sam świat pozostaje nierozpoznany. Zapytany o kwestie religijne, MacCaig żartobliwie określił się mianem ?kalwinisty Zen?.
Szczęśliwie mamy polskiego MacCaiga. Myślę o znakomitych przekładach Andrzeja Szuby (który, przypomnijmy, tłumaczył też Geroge?a Mackaya Browna, Edwina Morgana i innych poetów zaliczanych do nurtu ?szkockiego Renaseansu?), opublikowanych w tomie Wiersze wybrane 1966-1990 (Wydawnictwo Miniatura, 2004). Książeczka zawiera ponad sto wierszy szkockiego poety, głównie z ostatniego okresu twórczości. To przemyślany, solidny, zrównoważony portret zamkniętego w sobie, niezbyt skorego do rozmowy twórcy. Niniejsze przekłady, między innymi kilka niepublikowanych do tej pory tłumaczeń Szuby, można potraktować jako uzupełnienie tamtej publikacji.
Jacek Gutorow
Przekłady Jacka Gutorowa: 1.