4gifs.com

Czy pamiętasz, kto mianował Stasiuka Edkiem literatury polskiej? A może wiesz, kto sparodiował Tkaczyszyna-Dyckiego, kiedy ten raczył nie przyjechać na Port kilka lat temu i organizator pochopnie zdecydował się odtworzyć ?czytanie? z nośnika, a za ekran, na zabawy chińskim cieniem, wpuścił tegoż ?zastępcę?, parodiującego poetę w taki sposób, że nieświadomym ?podmianki? widzom unaocznił tylko jego ułomność lub nawet śmieszność? A może pamiętasz, na czyim grobie sypiał Stachura? Lub kto napisał jeden z najlepszych wersów w polszczyźnie, ?człowiek ekshaluje woń abominalną?? A kto podczas ceremonii pogrzebowej wskoczył do grobu Sartre?a? Czyj wiersz wykorzystał Niemen, w składzie ze Skrzekiem, Piotrowskim i Apostolisem, w utworze o chyba najlepszej introdukcji w całej polskiej muzyce rockowej, w pierwszych dwóch taktach ozdobionym wersem ?Com uczynił, żeś nagle pobladła?? A gdzie w Polsce pochowano Trakla i dlaczego już go tam nie ma? I po co Wittgenstein tygodniami pływał Wisłą między Krakowem i Sandomierzem, w tę i z powrotem? A jaką trasę przez dzisiejszą Polskę Raymond Roussel przemierzył swoim najdziwniejszym wówczas na świecie mobilnym domem? Jaki był łączny nakład wszystkich wydań ?Pana Tadeusza? w XIX wieku? Kto pierwszy, na długo przed Darkiem Foksem, powiedział, że wiersz to równo z lewej, z prawej poszarpane? A kto zapisał ?Po niewielkim piwie jestem niepiśmienny?? I czy był wówczas trzeźwy? Zamek i miasteczko, pierwowzory ?Zamku? Kafki, położone są tuż przy polskiej granicy, tylko gdzie, do cholery? Sally Mara, autorka dwóch kapitalnych powieści, okazała się męską mistyfikacją, tylko czyją? Co łączy Celine?a, Hamsuna i Pounda? Kto wynalazł (odkrył?) kolory samogłosek (A czarne, E białe, I czerwone, O niebieskie, U zielone)? Czego nie ma za oknem?

Jeśli znasz odpowiedź na chociaż jedno z tych pytań, powinnaś lub powinieneś wiedzieć także to, że każde z nich (nie mnóżmy już ich więcej) jest właściwie tylko figurą gramatyczną, polegającą na użyciu części mowy. Bo przecież nie całej.

(Użycie całej byłoby obrazą uczuć religijnych).

Użyciu części mowy w taki sposób, żeby stały się częściami zdania, ale nie zdaniem. Jak marchewka, choćby najsłodsza, lub woda, choćby najbardziej krystaliczna, lub sól, choćby z najcieplejszego akwenu, nigdy nie staną się zupą. Bo tak mamy ustawione zmysły, że różne rzeczy postrzegamy oddzielnie, ale zdanie (a nawet słowo) wciąż jest konstrukcją całkowicie pozorną, chociaż nieobecną poza zmysłowym postrzeganiem w żadnej możliwej konfiguracji.

Weźmy zaimek osobowy ?ja? w mianowniku liczby pojedynczej. Odbierzmy mu otoczenie albo chociaż tylko sam kształt. I co? Nie ma. ?Ja? musi spełniać tak dużo warunków dodatkowych spoza ?ja?, że jego występowanie w przyrodzie wydaje się fenomenem. Musi wystąpić przede wszystkim zachowanie jedności miejsca, czasu i akcji.

W miejscu, w którym kiedyś siedziałem i paliłem papierosa, choć mi nie smakował, tylko paliłem go dlatego, żeby zobaczyć własny oddech, jakiś dowód na istnienie ?ja?, czyli miałem wrażenie, że dotyka mnie właściwa tajemnica, a ja ją rozumiem, czyli rozumiałem przede wszystkim, że nie ma żadnej tajemnicy, tylko dym. A można dodać, że było to jakieś urokliwe miejsce, bo lubię czasem w takim umieścić to swoje nieistniejące ?ja?, powiedzmy pusta, chwilowo naturystyczna plaża w pełnym zachodzącym słońcu w miesiącu letnim lub moja ulubiona skała w miesiącu jesiennym albo choćby tylko właściwy most, nieważne zresztą, o którym papierosie teraz myślę, ważne, że nie ma tam teraz żadnego ?ja?. Było, ale nie ma.

To znaczy, że go tam nigdy nie było? Bo czy może być coś, czego potem nie będzie? Jak na przykład zniszczone przez NKWD rękopisy niewydanych rzeczy Izaaka Babla?

Wydaje nam się, że może. Że może być coś, czego potem nie będzie. Na przykład stówa, bardzo miło przepita i przepalona z bardzo miłym kolegą lub koleżanką w miłym miejscu. Ale ta stówa nie istnieje tylko z tej perspektywy, jej wartość wciąż się obija po świecie, raczej rośnie, nawet jeśli dostaje się w głupie ręce kogoś, kto ją przepija z miłym kolegą lub koleżanką w miłym miejscu. I ta wartość nie przeminie, póki różne fenomeny sprowadzane przez nas do różnych zaimków osobowych (choćby tylko w mianowniku) będą występować w przyrodzie, której w rzeczywistości na tej samej zasadzie przecież nie ma.

Bo przyroda również może wystąpić tylko przy spełnieniu wielu dodatkowych warunków, trzymajmy się tylko podstawowych, zachowania jedności miejsca, czasu i akcji. Bo czy istnieje przyroda w ?za dwa dni? na sąsiedniej ulicy lub w sąsiednim powiecie? Czy istnieje przyroda w ?dwa dni przed? skokiem, wewnątrz balonu, który wyniósł tego wariata na wysokość trzydziestu dziewięciu kilometrów, żeby tak szybko wrócił na ziemię i na niej ukląkł?

I już, mam nadzieję, widać, że w tej podstawowej warunkującej nas trójcy najważniejszy jest ten trzeci element, akcja, czyli samo palenie papierosa lub samo zadanie pytania. Czynność, której nie da się wykonać poza miejscem i czasem, do których musimy sprowadzić ?wykonawcę czynności? i z nimi go w tych warunkach utożsamić, choć samo miejsce i czas nie są takie głupie, żeby palić lub zadawać pytania. Czyli ?ja? to jest to, co do miejsca i czasu dodaje głupoty, problemów, kłopotów?

Ale zatrzymajmy się na chwilę na samym papierosie lub pytaniu, oderwijmy je od przyrządu do palenia i gadania. Czy może istnieć papieros, który po spaleniu nie przestanie istnieć? Czy istnieje pytanie, które po jego zadaniu wciąż jest tym samym pytaniem? Nie może. Nie ma innych papierosów i nie ma innych pytań, podpowiada nam nasze doświadczenie, wynikające głównie z tego, że postrzegamy dostępnymi nam zmysłami i przy ciągłym spełnianiu dodatkowych warunków koniecznych. Tak jak nie ma papierosów i pytań, które nie śmierdzą. Ale przecież papieros (jak pytanie) sam z siebie nie śmierdzi, śmierdzi dopiero w kontakcie z ?ja?. Bo czy dowodem na zniknięcie papierosa jest wypalenie go i pstryknięcie petem w dowolnym kierunku, choćby to była, jak u Foksa, stacja benzynowa? A czy przestaje istnieć pytanie, które rzeczony zadał? A czy przestaje istnieć banknot stuzłotowy, którym tego papierosa podpaliliśmy, pytając wcześniej o ogień? My? Ależ zrobilibyśmy to tylko wówczas, gdyby ten banknot należał do kogoś, komu chętnie byśmy dosolili, do jakiegoś wstrętnego ?ja?, które nie jest ?nami?. Tu sobie każdy może dopisać własną listę z nazwiskami. Moja lista jest krótka, choć jej nie było i kiedyś znów nie będzie (jak zwykłego pytania o ogień), czyli jej nie ma, bo nie może przestać ?być? coś, co jest. Każdy wypalony papieros jest elementem czegoś, na co i my się składamy, i o co czasami pytamy, i to coś jest czymś, co mam ochotę porównać do czytelnika, który czyta ten felietonik. Nie do jego lub jej dezorientacji, tylko do niego samego lub niej samej, w konfiguracji ze wszystkimi warunkami koniecznymi, na przykład dostępem do sieci. Ale żeby nie wziął (lub nie wzięła) tego za bardzo do siebie, bo to nic przyjemnego, porównajmy to do czytelnika, który czyta ten felietonik, kompletnie nie znając języka polskiego, a nawet łacińskiego alfabetu, w dodatku nie znając odpowiedzi na wstępne pytania, powiedzmy jakiegoś dziecka, które rzuciło właśnie z klifu kamień i w tej chwili między rzutem a upadkiem patrzy, jak podąża on w swoje nowe miejsce, czas i akcję. A jeszcze chętniej porównałbym to do dziecka w momencie poczęcia, kiedy już przestaje ?nie być?, a jeszcze go nie ma (a może to się z nim dzieje dopiero kilka miesięcy później?). Kiedy nie jest jeszcze dzieckiem, ani nawet zygotą, ale już nie ?nie jest?, choć jeszcze go nie ma. To jest dobra odpowiedź na każde pytanie. Moment i okoliczności. Choćby moment i okoliczności jego zadania. Przed zadaniem pytania, w ogóle go nie było. To pewne. To, co będzie po jego zadaniu, nadejdzie, i nie będzie miało nic wspólnego z tym pytaniem. Kamień leci. Jeszcze nie spadł, ale nie wróci już do dziecięcej ręki. Sru. Moment poczęcia. Kto się o kogo ociera lub co o co, jest w tym wypadku poza sprawą, choć jest to w tym miejscu, czasie i akcji nasza jedyna konfiguracja pewna. I na szczęście przyjemna.

No to kto mianował Stasiuka Edkiem literatury polskiej? Sru. Kto dał wers ?człowiek ekshaluje woń abdominalną?? Sru. W ilu miejscach w tym felietoniku popełniono błąd logiczny? Sru. Kto swoją książkę kończy wierszem

Kultura umiera
razem z ofiarami ?

w teatrze lalek lalka
zakłada czarny kapturek.

?


Jacek Bierut