Wszystkie te brzydkie, złe rzeczy, które chcesz zrobić przedmiotom

Wbrew pozorom, nie będzie to tekst o przedmiotach. Nie będzie to też tekst o głupocie. Choć, jeśli jeszcze w coś wierzę to właśnie w głupotę. I tak się ostatnio zastanawiam, ogólnie, nad inteligencją: kobiet, mężczyzn, psów.

Choć przeważnie kobiet. Oraz nad skomplikowaną istotą użytkowania sprzętów gospodarstwa domowego.

Bo jak wiadomo, wszelkiego typu urządzenia elektroniczne mają zwyczaj złośliwie psuć się, kiedy tylko podejdzie do nich kobieta. Ileż to razy słyszałam o babie, która rozstraja komputer, czy też regularnie unieruchamia pralkę. Nie mówiąc już o zakłóceniach w radiu. Nie wiadomo, czemu się tak dzieje. Zaczęto nawet posądzać o to jakieś nasze tajemnicze promieniowanie.

Jednak myślę, że to ma związek ze strachem.

Otóż, jak to napisał znajomy na Facebooku: ?kobiety na ogół nie interesują się wszystkim co mechaniczne i elektryczne. Albo, gdy już muszą, z niewiedzy robią tym rzeczom coś bardzo złego?. Cóż, czasami mam ochotę zrobić tym rzeczom coś bardzo, bardzo złego. I to nie zawsze z niewiedzy. Bo kto nie ma ochoty czasem rzucić czymś o podłogę/ wyrwać kable/położyć tak, że się stoczy/zaleje/ przegrzeje płytka/samo się zepsuje/ zerdzewieje/zupełnie przypadkiem połamie/nie wiedziałam, że to twój ulubiony pilot, kochanie?

Tak sobie myślę, stojąc w kolejce za Grubą Babą w Drobne Kwiatki, która właśnie pyta Pana z Serwisu, czy w jej laptopie jest aby (i gdzie) nagrywarka.

Stanie w kolejkach jest w ogóle dobre dla tego typu rozmyślań. Zaczęło się chyba od kota, czyli podsłuchanej kilka dni wcześniej Opowieści o Nieuważnej Pani z Sąsiedztwa co Wyprała Kota w Pralce (zawsze już będzie tą panią). Wynik: kot miał szczęście, bo zdechł szybko. Wniosek: nie pierze się kotów w pralce. Podsumowanie: dobrze, że pralce to nie zaszkodziło.

W tym miejscu warto by zauważyć, że choć głupota, jako taka jest rodzaju żeńskiego, to jej rozkład w populacji jest mniej więcej równy. Dlatego też porozmawiajmy o facetach. Na przykład, taki Pan z Obsługi. Na przykład wtedy, gdy martwi się, czy mój nowy toster (kolor srebrno- metaliczny czy jakiś, no, metalowy, w każdym razie połyskuje) będzie pasował do wystroju mojej kuchni. Albo Miły Pan Z Serwisu. Dopiero co uraczył mnie taką oto radą:
1. Zalanego laptopa nie należy wkładać do piekarnika.
2. Nie wolno także „suszyć” go w mikrofalówce.
3. I lepiej nie dmuchać suszarką do włosów.

A już się zaczęłam zastanawiać, czy mogę go rozkręcać zestawem do manikiuru albo umyć w zmywarce. Wynik: Miły Pan Z Serwisu ma szczęście, że jest ogólnie miły. Wniosek: ktoś to musiał (czytaj-musiała) już wcześniej zrobić. Wszak facetom nikt nie udziela takich pomocnych rad.

Ale ogólnie Miły Pan z Serwisu jest raczej miły i daje skandalicznie duże zniżki na wszystko. I zawsze tak uprzejmie się cieszy, kiedy przychodzę, z takim życzliwym tikiem nerwowym po lewej stronie twarzy (czyżby od czasu rozwalonej klawiatury?) Więc kilka dni temu uprzejmie ucieszył się z przyniesionego laptopa:

-O, vaio. Vaio dawno nie było. Zepsuł się? One rzadko się psują.

-Nie zepsuł, mówię. Zalał się. Facet mi zalał (szybko dodaję na widok tiku).

Piwem. (tik) Ale chodził, mówię. Wysuszyłam go (podejrzliwy tik) a potem facet go rozkręcił (bardzo długi tik) takim małym śrubokrętem (pokazuję).

Wyczyścił i złożył z powrotem.

Teraz nie działa.

Miły Pan z serwisu:

-Ale ja bym go zajebał.




Joanna Lech