Mała teodycea


Boże jeźdźców rozdeptujących robactwo,
Boże śniegu na gardle wątłych
krokusów, producencie papieży
i papierzaków w dostojnym kościele lasu,

zarzuty ciągną się latami,
ale twoi prawnicy zbijają
wszelkie argumenty
i wychodzi na to, że jest jak jest,
bo tak ma być; pax, czyli pokój
na godziny, intensywne schadzki,

miłość zalewająca usta,
dławienie się opłatkami,
na których wielka twarz
wyłania się zza rozrzuconych promieni,

dopisz mnie do rachunku,
ale już nie naciskaj więcej,

podpiszę wszystko.


Stachura sen

Śpiewać, śpiewać, wysyłać ciało
w dym i rytm; zbrojo,
powiewaj na wietrze, jeśli potrafisz,
zostaw mnie,

będę dalej sam odbijał
się w ściętym lustrze marca,
w kwaśnym dymie kwietnia,
się w maju i czerwcu,

się na zawsze, łamane przez się ?
bo majaczy jedność.


Karol Maliszewski