Do nieznajomej

Dlaczego pani jest tak bezlitośnie
piękna, co pani sobie
wyobraża, myśli pani,
że nie ma na panią
siły?

I oczy proszę skierować gdzie indziej,
nie przyczyniać się nimi
do zguby od niechcenia,
są granice widzenia,
słyszenia i tak dalej!

Są jakieś granice w tym
pokazywaniu się na ulicy,
kostium nie powinien tak lśnić,
a te usta sterczeć
zwilżane językiem.

I tak spotkamy się na jednym biurku,
będziemy się uśmiechać
z legitymacyjnych fotek,
będziemy chodzić ze sobą
kanałami chrząszczy

i wgryzać się w życie,
w obcy miąższ.


Z pola

Radkowi Wiśniewskiemu

Melduję, że żyję i czytam
ten syk zza węgła, i piszę
widok na słowa;
słownictwo zza wzgórz
dociera do słowników (jak na leże).

Nieraz coś przychodzi, by zrobić
porządek, a ja należę
do tego, co bije, pada, trwa.
Dzwon, deszcz, trawa
to pozory,

a w nich żmija, zimny błysk,
pierwszy szron: a w nim róża,
co długo nie chciała kwitnąć.
Teraz za późno, pięknie
tak umierać.