ffffound.com

ffffound.com

Twórczość literacka pojmowana jako ?grzech młodości? wydaje się szczególnie cenna. W szkicu Wita Jaworskiego następuje w tym miejscu zwrot w kierunku autora Kapitału:

Są jednak filozofowie, którzy w twórczości poetyckiej, uprawianej w ciągu całego życia równolegle do działalności stricte filozoficznej, dostrzegają walor obrony swojej tożsamości przeciwko tworzonej filozofii przejmowanej przez ogół. Poezja jest dla nich rodzajem opozycji przeciwko zawłaszczeniu ich myśli filozoficznej. Jest środkiem dystansującym filozoficzny uniwersalizm. Jako ironia, i to pojmowana w szlachetnym tego słowa znaczeniu, daleka jest od cynicznych rozrachunków z własną filozofią. Dla innych poezja jest uwieńczeniem filozofii, potwierdzeniem klęski dyskursu, jakby wyrazem światopoglądowej dojrzałości, której przeciwieństwem, synonimem niedojrzałości jest intelektualizm i racjonalizm[1].

Poezja według takiego ujęcia stwarza więc możliwość osobnego i jednostkowego ? wtajemniczonego, wyższego i samoświadomego ? uczestnictwa w obranej przez jednostkę formie i dziedzinie działalności, w tym wypadku filozoficznej. Podobnie z filozoficzną krytyką poezji ? na przykładzie Martina Heideggera możemy przekonać się o wpływie lektury Hölderlina na jego myśl:

To, że poetyckie powiadanie Hölderlina staje się echem dla myślenia Heideggera, nie oznacza, że samo to jego myślenie staje się poetyckim powiadaniem (…). Tak jak Bycie i czas nie staje się ?teologiczne? wskutek nawiązania do Kierkegaarda, a zwinięcie metafizyki przez nawiązanie do Nietzschego, tak też myślenie Heideggera nie staje się ?mitologiczne? wskutek nawiązań do Hölderlina[2]

Z drugiej zaś strony, sama filozofia bywa podciągana pod kategorię sztuki i omawiana z zastosowaniem narzędzi zarezerwowanych do analiz dzieła artystycznego. Zwracamy się przy tej okazji ku drugiemu z zaproponowanych przeze mnie biegunów ? krytyki podniesionej do miana sztuki. Wpierw proponuję jednak zaobserwować, w jaki sposób do rangi sztuki zostaje podniesiona właśnie filozofia:

Być filozofem i artystą, czy też ?filozofem-artystą?, jak będą później Nietzsche i Fourier, znaczy w XVI wieku, szczególnie zaś u Bruna, nie rozdzielać możliwości ? dziś odseparowanych ? nauki, sztuki i filozofii. Nie-rozdzielanie, traktowane niekiedy jak szczęśliwie przezwyciężony archaizm, jest również znakiem przyszłości (science-fiction?), w której oddzielenie teoretycznej pracy od rozkoszy marzenia i słowa zmierzać miałoby do zaniku[3].

W tym ujęciu filozof-artysta byłby zatem zarówno jednostkowym, jak i nierozdzielnym bytem (w ujęciu Stanisława Ignacego Witkiewicza ? ?istnieniem poszczególnym?).

Myśliciel i artysta, świadomi i odpowiedzialni, zobowiązani wyrazić prawdę, będą też zobowiązani do niekłamania, by nie zdradzić kosmosu i logosu świata, którego są poetami. Tego rodzaju poiesis nie ma oczywiście nic wspólnego z jakąkolwiek praxis. ?Dobry? interpretator musi pozostawić niezmienionym to, co interpretuje: przystać na świat i Bycie jako świat Bycia[4].

Brzmi to, można powiedzieć, metafizycznie, a zatem wciąż zgodnie z polem semantycznym filozofii, o której wciąż tu mówimy. Na dodatek, nałożenie na ?myśliciela? i ?artystę? obowiązków, o których autor pisze powyżej, wiąże się z nadaniem mu rangi specjalnej ? depozytariusza pewnych wysokich wartości i idei, które winien realizować. Interesujące byłoby również w tym układzie miejsce prawdy, która rozwija się (…) uniwersalnie w ?dziele ? byciu dzieła?, a owo bycie jest zasadniczo i przede wszystkim poetyckie[5]? ? lecz skupmy się na kwestiach zasadniczych.

***

Co decyduje o tym, że krytyk jest krytykiem, a pisarz ? pisarzem? Co stanowi o zmienności (a niekiedy: wymienności)  tych funkcji? Socjologicznie rzecz ujmując ? sądzi się, że jest to po prostu związane z funkcjonowaniem określonych ról (lub stosunków) społecznych , czyli abstrakcyjnej relacji między pozycjami społecznymi, realizującej się w wielości interakcji[6]. O co dokładnie chodzi? Gdzie ? w tym ujęciu ? miejsce dla krytyki? Wyjaśnieniem służy Piotr Sztompka, a konkretnie lansowane przez niego pojęcie ?konglomeratu pozycji?, czyli wypadkowej poszczególnych aktywności jednostki i próba jej podporządkowania przez aktywność ?główną?.

O wyróżnieniu pewnej pozycji jako najważniejszej w konglomeracie pozycji danej osoby decydują nie tylko względy kulturowe, ale także subiektywne. Każdy ma własną hierarchię preferencji. W jej ukształtowaniu wielką rolę odgrywa kultura, często więc hierarchia taka stanowi indywidualną, uwewnętrznioną replikę preferencji kulturowych. Ale może być i tak, że jednostka ze szczególnych powodów osobistych rozkłada akcenty inaczej, kładzie nacisk na inny typ pozycji, niż dyktuje kultura (czyli niż pozycja naczelna).

Mamy więc oto przypadek, w którym rola społeczna opiera się na założeniu jej przekroczenia. Oznacza to, że naruszeniu podlega schemat życia w ramach jednej profesji, którą ? jak każe sądzić taki modelowy przykład ? przyjmuje się na wieczyste ?użytkowanie?, niejako dożywotnio[7].

Nic bardziej mylnego, bowiem takich ?transgresji? niemal wszyscy dokonujemy każdego dnia[8]. Wobec tego przejście do innego ?trybu? życia ? wiązałoby się z przejściem na drugą stronę pola krytyk/pisarz. Z pozycji czynnej w bierną lub opozycyjną. Z pasywnej (co brzmi troszkę dwuznacznie) – w aktywną. Z perspektywy kogoś, kto opisuje lub wykonuje jakąś czynność ? w rolę osoby, która jest opisywana, lub zamiast której określona czynność jest wykonana. Lekarz jako pacjent. Urzędnik jako petent. Pisarz jako krytyk[9].

Prostacka analogia? O tym, co może być naprawdę prostackie, jednak przy następnym drinku, stareńcy.

Grzegorz Czekański

Przejrzyj poprzednie części Krytyka jako pisarza.


[1] W. Jaworski, Poezja filozofów, Kraków 1984. s.57.

[2] O. Pöggeler, Droga myślowa Martina Heideggera, Warszawa 2002, s.271.

[3] J.N. Vuarnet, Filozof-artysta, Gdańsk 2000, s.34.

[4] Tamże, s.137.

[5] Tamże, s.137.

[6] P. Sztompka, Socjologia. Analiza społeczeństwa, Kraków 2002, s. 88.


[7] Tu zróbmy małą dygresję, ponieważ to, jaki paradygmat funkcji społecznej zostanie przypisany danej jednostce po śmierci, nie jest kwestią na tyle oczywistą, na ile można się tego spodziewać. Bywa przecież, że funkcja społeczna radykalnie może się odwrócić, zwłaszcza w przypadku twórców prekursorskich bądź odkrytych na nowo przez interpretacje lub badania późniejszych generacji. Bywa również, że kolejne generacje interpretatorów lub badaczy czyjejś twórczości dowartościują tę sferę działalności bądź twórczości, która za życia danej osoby była pomijana czy niedoceniona.

[8] By to, w banalny sposób, unaocznić i czytelnie zobrazować, potrzebny będzie nam casus oparty na wyrazistych cechach i znakach szczególnych w kontekście zagadnienia ról społecznych. Posłużmy się więc przykładem kogoś, kto wykonuje szereg rozmaitych, lecz ściśle podyktowanych sztywnym modelem społecznym, czynności: np. pracownika administracji publicznej. Dlaczego akurat on? Otóż, idzie o to, że niekiedy narzucać się może automatyzm funkcjonowania takiego modelu życia, który opiera się na systematyczności, metodyczność i powtarzalności przedsiębranych działań. Zatem przywołany pracownik administracji publicznej (który w świadomości potocznej reprezentuje stereotyp urzędasa, profesji niejako zautomatyzowanej, a niekiedy nawet odhumanizowanej) o tej samej porze winien budzić się, przychodzić do instytucji, w której jest zatrudniony, wykonywać szereg zbliżonych (a dla postronnych obserwatorów: jednakowych) czynności, obsługiwać petentów, dokonywać dziennego bilansu, opuszczać pracę, a na koniec wracać do domu, w którym spędzałby kolejną część dnia, by na powrót (dnia kolejnego) wykonać w swoim miejscu pracy zbliżoną konfigurację czynności ? i zakończyć kolejny cykl. Podobnie, dajmy na to, nauczyciel akademicki, robotnik budowlany, pracownik biurowy czy, powiedzmy, lekarz psychiatra. Zmierzam do prostego wniosku, że ? jak się wydaje ? tak naprawdę większość zawodów moglibyśmy umieścić pod wspólnym mianownikiem tak pojętej rutynowości. Mowa nawet takich przypadkach, o których sądzi się, że powinny być nader kreatywne:  kompozytor, aktor, reżyser filmowy, ale i sportowiec, tancerz, Adam Małysz etc. Różnica tkwiłaby w stopniu natężenia powtórzeń oraz ich dokładności, które składają się na dzienny cykl jednostki.

[9] Nasuwa się przy tej okazji ? nieraz już czyniona w krytyce literackiej ? refleksja, że owo przekroczenie, które dokonuje się w przypadku krytyka-pisarza i pisarza-krytyka, rozgrywa się w obrębie jednego medium. Zwróćmy jednak uwagę na sytuacje, w których również medium ulega zmianie: może to być przypadek np. artysty (malarza, rzeźbiarza), który radykalnie wymienia narzędzia ekspresji (z płótna czy drewna ? na tekst pisany), w przeciwieństwie do działalności krytycznej czy literackiej, gdzie zamienność odbywa się w ramach jednej konwencji (słowo ? papier), w której rolę pierwiastka odróżniającego jeden typ wypowiedzi od drugiej, spełnia literackość.