ffffound.com

ffffound.com

Może wydawać się ździebko dziwactwem, że dotychczas nie zdobywano się na pełniejszy namysł nad wymiennością roli i funkcji krytyka/pisarza i pisarza/krytyka, skoro jej ?literatyzacja?, jak mawiał Henryk Markiewicz, była jawnym postulatem już w połowie dziewiętnastego wieku[1]. Pozostańmy na moment przy tej wybitnej postaci, ponieważ tak się składa, że jest ona autorem jednej z niewielu (w polskim kręgu kulturowym) rozpraw o literackiej twórczości badaczy literatury.

Dokonuje w niej Markiewicz dość ciekawego przeglądu szyderczych wierszy, którymi obdarzano poetów w czasach romantyzmu ? z czego można wyprowadzić wniosek, że niezwykle trudnym przedsięwzięciem byłoby wówczas zbudowanie postawy jednoczesnego funkcjonowania w obrębie obu aktywności. Przywoływane są  na przykład postacie Bohdana Zaleskiego (?Krytyk? Żeby on wiedział to jasno, co plecie,/ Byłby poetą, zamiast wybredzać poecie./ Kto sam bitw nie wygrał jeszcze, temu wiara/ Nicować strategiczne pomysły Cezara?[2]) czy Antoniego Góreckiego (Był starzec od pewnego spytany młodzika:/ ?Kto to jest ten jegomość zadartego nosa??/ ?? To krytyk.? ? ?Cóż to? W jakiej sławny on usłudze??/ ?? Nic sam nie robi, tylko gromi dzieła cudze?[3]). W każdym razie jedną z intencji Markiewicza jest wydobycie z niebycia utworów, w których niegdysiejsi krytycy chcieliby celować, lecz pozostali niejako usunięci i wykluczeni z obiegu literackiego ? i faktycznie (co niejako może potwierdzać intencje powyższych pamfletów na krytyków) jedną z przyczyn tego stanu rzeczy był słaby poziom pisarski dzieł, które krytycy firmowali swoim nazwiskiem. Z drugiej strony, zbiorowa świadomość faktu, że publikując utwory literackie, uprawiali oni poboczną, wtórną działalność, nie sprzyjała pomiernej recepcji takich tytułów.

Tak czy inaczej nieraz natrafiamy w tekście Markiewicza na takie fragmenty: ?W absolutnej niepamięci utonęła powieść Romana Plenkiewicza, proroczo zatytułowana ,,Perła zatracona? (1872), o niej, a także o utworze prozą ,,Widzenie? (1902) i wierszach tego autora nawet Nowy Korbut nie wspomina?[4]. Mogło być to jedną z przyczyn faktu, że u schyłku XIX wieku w Polsce ?przedstawiciele uniwersyteckiej nauki o literaturze nie przejawiają zainteresowań twórczych, porzucają też przeważnie krytykę literacką?[5]. ?Unia personalna?, jak Markiewicz nazywa ponowną falę jednoczesnych działań na polu historyków literatury i krytyków, nastąpiła dopiero w międzywojniu. Wraz z tym pogodzeniem się rozbitych funkcjonalności badaczy literatury ? do łask powróciła ?twórczość oryginalna?.

Ale droga do tego typu twórczości miewała swoje perypetie. A co najciekawsze, ówczesne teksty literaturoznawcze wybranych autorów ? pod względem tego, co dziś moglibyśmy nazwać ?organizacją naddaną czy narracyjnością tekstu literackiego? ? spełniałyby według Markiewicza dziś kryteria wypowiedzi literackiej. Zdarzało się jednak, że publikowano utwory pod pseudonimem ? tu za przykład posłuży nam Edward Porębowicz, który pod przydomkiem ?Dydym Kosturek? w 1937 roku opublikował ?Rymy ucieszne? czy Karola Wiktora Zawodzińskiego ?Desconor? (1926 rok), wydane przez niego z wykorzystaniem fikcyjnego nazwiska Karola de Johne. Przypomina to pojmowanie części własnej twórczości jako ?grzech młodości?, o czym mówiliśmy wcześniej przy okazji naszych skromnych dociekań ?filozoficznych?. Ale rzeczywiście, w drugim dziesięcioleciu międzywojnia praktyka pisarska krytyków staje się popularna (m.in. Skiwski, Miciński, Matuszewski) ? fakt, że były to krótkie epizody i debiutanckie utwory nie zmienia tego, że przekonania badaczy literatury tego okresu ulegały zmianie, ewoluowały i coraz częściej dopuszczano możliwość przedzierzgnięcia się w kostium pisarza bez zbędnych ceregieli.

thisisnthappiness.com

thisisnthappiness.com

Bywały jednak przypadki zupełnie niecodzienne, które ilustrują mnogość i wymienność ról, w które wcielić się może jednostka:

Szczególny przypadek to Boy-Żeleński: najpierw satyryk, potem tłumacz, krytyk teatralny, pamiętnikarz, autor popularyzatorskich szkiców o klasykach francuskich i rewizjonistycznych esejów biograficznych, także felietonista i publicysta społeczny ? poruszał się zawsze tylko po obrzeżach obszaru uważanego w jego czasach za literaturę piękną, a jednak już w roku 1930 Stefan Kołaczkowski (w uzupełnieniu do ,,Współczesnej literatury polskiej? Feldmana) nazwał go w pewnym sensie ?najwybitniejszym literatem polskim[6]?.

Na gruncie europejskim, podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Jean Paul Sartre’a:

Trudno jest w osobowości tak wielopłaszczyznowej i bogatej wydzielić krytyka literackiego od pisarza, publicysty, filozofa, polityka. Zwłaszcza że twórczość literacka jest dla niego aktem egzystencjalnego zaangażowania, jednym z przejawów ludzkiego bytu (…) gdy pisał o powieściach Mauriaca, Dos Passosa czy Faulknera, nie zajmował się dziełem samym w sobie. Dzieło jest bowiem dla niego projekcją osobowości, problemy artystyczne są pewną formą pojawiania się problemów egzystencjalnych: wolności, czasowości, stosunku do innych ludzi i do siebie samego[7]

Działalność krytyczna pojmowana jako integralny element systemu filozoficznego czy ideologicznego na autorze Bytu i nicości, oczywiście, się nie kończy, bowiem moglibyśmy przytaczać również wypowiedzi innych francuskich twórców, np. Maurice?a Blanchota. Nie o wymienianie kolejnych postaci jednak idzie, a o wychwytywanie wspólnych tendencji i założeń na styku krytyki i literatury ? w tym kontekście wprzęgniętej w większy system światopoglądowy, którego krytyka i literatura byłaby niezbywalnym elementem.

Żeby ten wątek zreasumować, powiedzmy, że wypracowywany przez lata różnych epok i okresów historycznych oraz literackich, model łączenia i dzielenia literackiej, a także literaturoznawczej (szczególnie zaś krytycznej) działalności w obrębie polskiego (i ?obcego?) życia literackiego ? bywał na tyle niejednorodny, że trudno wskazać wyrazistą prawidłowość, która przyświecała poszukiwaniom metodologicznym, genetycznym, jakościowym i ideologicznym ludzi związanymi z krytyką i literaturą. Jak się później przekonamy, ten stan jest widoczny i obecnie, mimo że nie towarzyszy mu konieczność dokonywania radykalnych zmian i kontrowersyjnych posunięć ? które wynikają ze zdecydowania się na takie, powiedzmy, transgresywne kroki. Zmieńmy teraz perspektywę. Przypatrzmy się, jak ten proces przebiegał po drugiej stronie ? u pisarza-krytyka.

Grzegorz Czekański



[1] ?Typologia form pracy krytycznej uprawianej narzędziami samej literatury, i w jej obrębie, nie została dotąd stworzona, choć potrzeba odpowiednich w tym względzie ustaleń wydaje się coraz bardziej bezsporna? ? pisał przed laty Janusz Sławiński i, jak się zdaje, jest to przeświadczenie, niestety, wciąż aktualne. J.Sławiński, Krytyka jako przedmiot badań historycznoliterackich, zob. Badania nad krytyką literacką, pod red. J. Sławińskiego, Wrocław 1974, s.13.

[2] Henryk Markiewicz, op. cit.

[3] Tamże.

[4] Tamże.

[5] Tamże.

[6] Tamże.

[7] Antologia współczesnej krytyki literackiej we Francji, opr. Wojciech Karpiński, Warszawa 1974, s.183.



Poprzednie sety Krytyka jako pisarza.