Bez wątpienia najbardziej aktywnym na łamach brulionu krytykiem młodych poetów był Marian Stala. Opublikował on w omawianym dziale 10 recenzji sygnowanych nazwiskiem, inicjałami bądź pseudonimem Jacek Krzos. Wypowiedział się o prawie każdym z jedenaściorga prezentowanych twórców, wyjątkiem był K. Jaworski.
Zaskakujący wydał mi się fakt publikowania na łamach krakowskiego kwartalnika recenzji Stanisława Barańczaka. Nie jest to z pewnością nazwisko kojarzone z brulionem. Jego teksty pojawiały się od numeru 1 do 9 (było to 5 recenzji w dziale prezentacje), a więc w latach 1987-1989, kiedy brulion nie wyróżniał się niczym szczególnym od pozostałych pism drugiego obiegu poświęconych literaturze. Skandalizująca i buntownicza natura pisma objawiła się w numerze 9, czyli w ostatnim zawierającym recenzję Barańczaka. Nie jest rzeczą niezrozumiałą, że teksty autora Etyki i poetyki nie były podpisywane pełnym nazwiskiem pisarza. Wszystkie jego recenzje opublikowano przed rokiem 1990, a w tym czasie w oficjalnym obiegu literackim obowiązywał tzw. ?zapis? cenzorski na nazwisko Barańczaka.
W roli krytyków występowali w piśmie także poeci młodszego pokolenia, niejednokrotnie sami wcześniej prezentowani na jego łamach. Do takich krytyków własnego pokolenia zaliczam K. Koehlera, M. Biedrzyckiego, A. Grabowskiego i M. Świetlickiego. Wiersze dwóch ostatnich twórców nie pojawiły się w dziale prezentacji, ale byli oni członkami zespołu redakcyjnego (w różnych okresach ukazywania się pisma). Ponadto debiutancki tomik Świetlickiego – Zimne kraje z 1992 roku zainaugurował tzw. fioletową serię bibLioteki i nazwisko tego autora chyba najbardziej kojarzone jest z ?pokoleniem brulionu?.
Co podoba się krytykom ? o kryteriach oceny
Należy odnotować, że krytycy podkreślali często w recenzjach, iż w ocenie poezji danego twórcy kierują się swoim osobistym gustem, z którym czytelnik nie ma obowiązku się zgadzać. Żaden z recenzentów nie pisał z pozycji nieomylnego i wszystko wiedzącego mentora-przewodnika, który może ferować wyroki bez odwołania. Krytycy (Bieńkowski, Nyczek, Barańczak, Szaruga, Stala) przyjmowali często rolę starszego brata, który życzliwie wskazuje na miejsca, które należy jeszcze dopracować. Wyrażali nadzieję, że początkujący poeta wybierze dobrą drogę, tę, która prowadzi w stronę poetyckiego mistrzostwa. Inaczej ma się rzecz a krytykami wywodzącymi się z tego samego pokolenia, ale reprezentujących inną opcję poetycką. Mam na myśli stanowisko Koehlera (klasycysty) wobec tzw. barbaryzmu, o?haryzmu, banalizmu, personalizmu i tym podobnym ?izmom w poezji lat 90. Chyba najwyraźniej artykułował on swoją niechęć do pełnej (pop)kulturowych rekwizytów, poetyckiej autobiografii[1] Jacka Podsiadły.
Jak pisał Szaruga o poezji Barana: ?To początek drogi. Czytam te wiersze z nadzieją, że znajdą dojście do rzeczywistości nie zapośredniczonej wyłącznie przez literaturę. (…) Nie brak tu talentu. Nie brak wrażliwości. I nie brak umiejętności warsztatowych. To naprawdę niezłe wiersze. Ale jednak nie potrafią odbić się od retoryki tego czasu, przekroczyć horyzontu już przedstawionych przez literaturę doświadczeń. Oczywiście ? to tylko moje wrażenie [podkreślenie moje – A.N.]?[2]. Po pierwsze, widzimy, co krytyk ocenia wysoko: talent, umiejętności warsztatowe, wrażliwość poety. Zarzuca mu wtórność, zły wybór tematyki. Docenia jednak tę twórczość i wyraża nadzieję, że następne wiersze autora będą lepsze. Po drugie, zauważamy nacisk położony na osobiste wrażenie krytyka. Słowo ?tylko? sugeruje, że czytelnik nie musi traktować tej recenzji jako jedynej i oczywistej prawdy o twórczości Barana. Może zgodzić się z krytykiem, podzielać jego wrażenia, ale może też przyjąć zupełnie inną postawę. W podobnym tonie wyraża się Nyczek o wierszach Koehlera: ?(…) jest to najciekawszy debiut, z jakim się zetknąłem ostatnimi czasy. Nikogo to wyznanie może oczywiście nie obchodzić, ale powiedzmy, że czynię ja dla własnej przyjemności?[3]. W tym zdaniu również widać, że krytyk nie przypisuje sobie roli nieomylnego autorytetu. Jest to oczywiście w pewnym stopniu gra z czytelnikiem, kokieteria, puszczanie oka do odbiorcy. Jednocześnie krytyk zostawia pole do dyskusji.
Z kolei Barańczak pisał o poezji Gretkowskiej: ?Być może zresztą, że akurat ja nie nadaję się po prostu na czytelnika tej poezji. Na pewno nie jestem jej ?idealnym adresatem??[4]. Trzeba wiedzieć, że recenzja jest raczej niepochlebna, Barańczak pisze o wierszach, że są napisane ?sprawnie pod względem formalnym?, a więc zgodnie z wymogami sztuki poetyckiej, jednak nie podobają mu się. Jednakże w cytowanym fragmencie niejako broni wierszy Gretkowskiej przed własną oceną, uznając, że być może jest to jedynie kwestia gustu, który jest inny u każdego z czytelników. Również Stala w podobny sposób gra z odbiorcą swoich tekstów: ?Nie wiem, czy prywatna ciekawość krytyka ma jakieś znaczenie ? w każdym razie: interesują mnie (…) przyszłe wiersze Sendeckiego?[5]. Stala nie powołuje się co prawda na swój prywatny gust, a na ciekawość, jednak to też element pewnej gry. Stwierdzenie, że krytyk nie wie, czy jego prywatna ciekawość ma sens buduje pewien dystans do roli krytyka ? dlaczego bowiem krytyk miałby być czytelnikiem szczególnym, dlaczego to jego prywatna ciekawość miałaby mieć znaczenie?
Podobne cytaty można znaleźć i w recenzjach Nyczka: ?Ale jest w tej poezji coś, co wzbudza moje zaufanie (o ile takie wyznanie będzie komukolwiek do czegokolwiek przydatne)?[6].
Żaden z cytowanych autorów nie pisze o sobie ?ja, krytyk, mówię czytelnikom, że…?, żaden nie stawia się ponad czytelnikiem. Z drugiej strony jednak wszyscy pośredniczą w odbiorze poezji, tłumacząc ją, analizując, wykazując jej mocne i słabe strony, a oceny te legitymizuje doświadczenie i kompetencje. Każdy z recenzentów zawiera pakt z czytelnikiem ? odbiorca może, ale nie musi zgadzać się z krytykiem, może uznawać jego autorytet, może go też zignorować. Krytycy brulionu stawiali się bowiem w pozycji równej innym czytelnikom poezji, co w moim mniemaniu jest jedynie kreacją mającą na celu zdobycie zaufania czytelnika.
Poruszyłam kwestię indywidualnego gestu krytyka, a co sprawia, że wiersze poszczególnych autorów są w z tym gustem w zgodzie, inne zaś nie podobają się? Z recenzji wynika, że oceniano poezję według następujących kryteriów: oryginalność ? wtórność (szczególnie w odniesieniu do problematyki), sprawność formalna, jednostkowość opisywanego przeżycia, zwięzłość ? nadmierna wielosłowność, niedomówienie ? zbytnia oczywistość, podobieństwa z innymi autorami, ogóle kompetencje kulturowe autora, banał ? nieszablonowość.
Typy krytyki literackiej w dziale prezentacje
Na podstawie recenzji, zawartych w nich porównań i wartościowań nie trudno ustalić poetycką hierarchię wartości krytyków związanych z brulionem. W tym punkcie przedstawię zatem, co recenzenci uznawali za warte uwagi w twórczości poetów prezentowanych w kolejnych numerach kwartalnika, co zaś wskazywali jako niedoskonałe, niedopracowane. Wykażę też, jakich twórców stawiano za wzór młodym poetom i do których ?starszych braci w poezji? ich porównywano.
Zdecydowanie najczęściej pojawia się w prezentacjach krytyka oceniająca. Inne typy ? krytyka intertekstualna, postulatywna czy metakrytyka pełnią funkcje towarzyszące. Jak już pisałam, nigdy nie mamy do czynienia z sytuacją, że danemu typowi krytyki podporządkowany jest cały tekst[7]. Funkcje pozostają ze sobą w określonych relacjach i proporcjach. Zwykle jedna z nich jest dominująca, pozostałe zaś są jedynie elementem pomocniczym.
Metakrytyka
Refleksja nad samą krytyką, jej aktualną sytuacją, powinnościami recenzenta jest obecna w omawianych przeze mnie tekstach. W żadnej recenzji nie jest to funkcja nadrzędna, gdyż taka sytuacja w mojej opinii nie może dotyczyć krytyki tekstu literackiego. Byłaby ona możliwa w przypadku recenzji tekstu krytycznoliterackiego bądź w tekście poświęconym zagadnieniom teoretycznym dotyczącym krytyki literackiej.
Jak zatem przejawia swą obecność w brulionie metakrytyka? Przytoczę kilka przykładów: Marian Stala: ?Ale, chociaż mógłbym pominąć zastrzeżenia, a nawet wytłumaczyć sobie i innym, że dzisiejszy nawrót do mitologii przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nie jest zwykłym naśladownictwem, że w wierszach Biedrzyckiego znaleźć można wiele rzeczy godnych uwagi ? tym razem tego nie uczynię. Jeśli ktoś chce iść w tę właśnie stronę ? proszę bardzo. Mnie to już nieco męczy [podkreślenie moje ? A.N.]?[8]. W ten sposób Stala nawiązuje dialog z innymi ewentualnymi recenzentami wierszy Biedrzyckiego. Wskazuje możliwość innych odczytań, wolnych od doświadczeń i przyzwyczajeń samego Stali.
Marcin Świetlicki zaś przy okazji recenzowania wierszy Jacka Podsiadły pisał: ?Nie do końca wypowiedziany, ale sygnalizowany główny zarzut (pojawiający się choćby u Jana Błońskiego i śp. Jacka Krzosa) to NIEPOLSKOŚĆ, czyli bolesny brak odpowiedzialności za losy i samopoczucie narodu, brak dyscypliny i otwarcie na zadania dawania świadectwa itd. (…) Nie jest to żaden amerykanizm, tylko najzwyklejsze manifestowanie wolności?[9]? Świetlicki również nawiązuje dialog z innymi krytykami piszącymi na temat Podsiadły i polemizuje z ich poglądami dotyczącymi twórczości poety z Opola.
Pojawiają się w recenzjach także refleksje nad tym, jaka jest rola krytyka wobec wiersza: ?Celowo nie piszę, o czym ta poezja jest. Nie dlatego, że są tam fragmenty (…) z trudem poddające się racjonalnej wykładni. I również nie dlatego, że w innych miejscach jest oczywista, jasna i czytelna. Dlatego po prostu, że racjonalizacja tajemnicy jest zawsze doprawianiem wąsów Panu Bogu, zaś tam, gdzie wszystko jest jasne, dodając komentarz wychodzi się na idiotę. Na tę antykrytyczną deklarację pozwalam sobie wyjątkowo, bo też i nie miejsce tu na bardziej zawiłe dywagacje?[10]. Całkowicie zgadzam się z Tadeuszem Nyczkiem ? recenzja służy komentowaniu utworu literackiego, a nie refleksjom metakrytycznym. Nie znaczy to jednak, że tego typu zdania nie mogą się w krytycznym komentarzu pojawić, jednak powinny one stanowić raczej dygresje niż główną myśl recenzji. Zgadzam się również z twierdzeniem, że krytyk nie powinien objaśniać ani kwestii zbyt oczywistych, ani tych bardzo tajemniczych, metafizycznych.
W interesujący sposób pojawia się metakrytyka w jednej z recenzji Mariana Stali, recenzji dotyczącej twórczości Podsiadły. Krytyk konstruuje swój tekst wokół wskazań, o czym mógłby jeszcze napisać, ale nie pisze. Tworzy w ten sposób swoisty konspekt możliwej recenzji, jakby chciał wskazać innym, czy jeszcze w poezji Podsiadły warto się zainteresować lub zarysowując pole swoich przyszłych dociekań: ?Mógłbym, oczywiście, wskazać słabe strony wybranej przez poetę drogi; mógłbym powiedzieć, iż odmawiając współudziału w jednej rzeczywistości, przyjął uczestnictwo w innej: w świecie położonym między kontr-kulturą [pisownia oryginalna ? A.N.] a kulturą masową, tak naprawdę niezbyt sprzyjającym kultywowaniu i pogłębianiu własnej pojedynczości (że już nic nie wspomnę o duchowości)… Te wątpliwości zostawiam jednak na później?[11].
Krytyka intertekstualna
Nie mamy do czynienia w dziale prezentacji z krytyką, w której sieć wzajemnych powiązań między dziełami, podobieństw, nawiązań, aluzji literackich była na tyle znaczącym elementem komentarza krytycznego, aby móc mówić o krytyce intertekstualnej. Wydaje mi się rzeczą oczywistą, że krytycy korzystają a tego typu uporządkowań literackich, gdyż zawsze łatwiej określić coś nieznanego, nowego przez podobieństwa lub różnice z już poznanym. Elementy krytyki intertekstualnej służyły krytykom brulionu przede wszystkim do systematyzacji nowej poezji, włączenia jej w ustaloną tradycję poprzez znalezienie jej antenatów spośród poetów znanych i uznanych, nie tylko spośród pokolenia bezpośrednio poprzedzającego ?pokolenie brulionu?, choć stosunkowo często powoływano się na podobieństwa i kontrasty w stosunku do twórczości Nowej Fali i poezji stanu wojennego. Zagajewski, Krynicki, Maj, Polkowski stanowili punkt odniesienia. Odwoływano się także do poetów starszej generacji, uznanych mistrzów pióra ? Szymborska, Miłosz, Herbert, Różewicz[12]. Porównywano debiutantów także z uznanym przez krytykę buntownikiem Rafałem Wojaczkiem. Wykazywano związki z innymi tradycjami literackimi (poezja azjatycka w twórczości Wojciecha Wilczyka), czy ciągłość tradycji europejskiej (przywoływanie Arthura Rimbauda). Na przykładzie porównań młodych twórców do innych poetów można też prześledzić proces wchodzenia młodego pokolenia w literaturę. Już w numerze 14-15, a więc w roku 1990 Marian Stala pisał w następujących słowach o jednym z ? parafrazując hasło z okładki tego numeru – rewelacyjnych debiutantów ?90: ?Myślę, że Wojciech Wilczyk, tak jak Marcin Świetlicki, zasługuje na baczną uwagę czytelników poezji?[13]. Widać wyraźnie, że krytyk porównuje debiutanta do twórcy tego samego pokolenia, który zdobył już uznanie (części) krytyków i czytelników, a przede wszystkim ? jest obecny w ich świadomości. Stala ze sporym entuzjazmem przyglądał się poezji dzisiejszych czterdziestokilkulatków, nie wszystkich cenił na równi, ale samo pole odniesień wskazuje na pozytywne nastawienie krytyka względem debiutantów.
Recenzje wierszy Podsiadły z numeru 16 noszą wspólny tytuł Nowi skamandryci? ? podobieństwa między poezją dwudziestolecia międzywojennego i tą powstającą po przełomie 1989 roku wykazywał Jan Błoński. W brulionie podobieństwo to stoi pod znakiem zapytania. Podobny był oczywiście gest ?zrzucenia z ramion płaszcza Konrada? – by użyć słów Antoniego Słonimskiego, ale czy rzeczywiście nastąpił przełom? W roku 1990 nie było to jeszcze tak istotne, ważne ? jak pisał Stala, że ?(…) zjawił się jeszcze jeden poeta [Jacek Podsiadło ? przypis mój A.N.], którego warto czytać, a który znany był dotychczas małemu i zamkniętemu kręgowi odbiorców…?[14]. Przy okazji omawiania na łamach kwartalnika poezji Podsiadły Krzysztof Koehler ponowił swoją diagnozę z poprzedniego numeru i jeszcze raz pisał o duchu poezji amerykańskiej unoszącym się nad twórczością swoich kolegów: ?W sześćdziesiąt lat potem [po tym, jak po roku 1918 poetom dwudziestolecia patronował Walt Whitmann ? przypis mój A.N.] inny duch, też wyrażający się w języku Albionu: Frank O?Hara (i jemu bliscy), fascynuje poetów?[15]. Dla Koehlera amerykanizm młodej poezji w żadnej mierze nie mógł być zaletą. Oskarżał kolegów po piórze o wtórność, brak oryginalności, epigonizm.
Interesujące, że krytycy niekiedy przyznają się, że szukanie sieci pokrewieństw w poezji to czasem po prostu przyzwyczajenie czytelnicze i nie musi pociągać za sobą żadnych ocen: ?Gdybym musiał ?na siłę? szukać podobieństw we współczesnej poezji polskiej (nawyk filologa), wskazałbym chyba na tradycję przedwojennej poezji Mieczysława Jastruna; ale to nie diagnoza, lecz raczej subiektywna asocjacja czytelnika?[16].
M. Stala zauważa niebezpieczeństwo, jakim dla młodych twórców może być porównywanie ich poezji to wierszy szeroko znanych i wysoko cenionych: ?Słychać tu echa tak Herberta i Szymborskiej, jak Barańczaka i Polkowskiego. Takie pole odniesienia jest istotne i może też owocować poetycko (…), bywa jednak czasem niebezpieczne i prowadzić może do zbytnich uproszczeń. W końcu: nie jest łatwo korzystać z doświadczeń poezji wybitnej?[17]. Zbytnie uproszczenie, o którym mówi krytyk to w mojej opinii nie tylko proste porównanie do uznanego poety, które miałoby być wyczerpującą odpowiedzią na pytanie o twórczość debiutanta. To również zagrożenie epigonizmu, wtórności, niemożności wyjścia poza utarte wzorce poetyckie, poza wyeksploatowany krąg tematów.
(…)
Myślę, że nie ma potrzeby przytaczania kolejnych cytatów, które miałyby obrazować, w jaki sposób konstruowano recenzje twórczości młodych autorów. Dość powiedzieć, że wszelkie oceny wystawiane poetom przez krytyków są oparte na analizie wierszy, ich dokładnego odczytania. Nie ma tu miejsca na sądy wynikające z osobistej niechęci czy sympatii do autora.
Nie ma też w dziale prezentacje krytyki informacyjnej, mimo że nazwa działu mogłaby sugerować taki typ recenzji. Jednakże taki sposób pisania o literaturze nie pojawiał się w brulionie w ogóle. Jedynym miejscem, w którym informowano czytelników o nowych propozycjach były strony reklamowe, gdzie pojawiały się na przykład spisy tytułów wydanych w kolejnych seriach bibLioteki.
Agata Nowak
[1] Nie jest to oczywiście autobiografia sensu stricto; uważam, że liryka Podsiadły z lat 90. to doskonały przykład kreacji poetyckiej, przemyślanej strategii i stylizacji na liryczny dziennik. Por. J. Gutorow, Kontrapunkt. Uwagi o poezji Jacka Podsiadły [w:] idem, Niepodległość głosu. Szkice o poezji polskiej po 1968 roku, J. Orska, Sezon na leszcza, ?Odra? 2002, nr 12.
[2] L. Szaruga, rec. wierszy M. Barana, ?brulion? 1987, nr 1, s. 99.
[3] T. Nyczek, Pogodne requiem, ?brulion? 1987, nr 2-3, s. 109.
[4] S. Barańczak, W dzień stworzenia nocy, ?brulion? 1987/88, nr 4, s. 73.
[5] M. Stala, Analityk stanu zawieszenia realności, ?brulion? 1988, nr 7-8, s. 59.
[6] T. Nyczek, Szołim Ikcyrzdeib: Akslop Polska wspak, ?brulion? 1992, nr 19A, s. 27.
[7] Vide: rozdział I, punkt 2.2.2.
[8] M. Stala, Szołim Ikcyrzdeib: Akslop Polska wspak, ?brulion? 1992, nr 19A, s. 28.
[9] M. Świetlicki, Nowi skamandryci?, ?brulion? 1990, nr 16, s. 24.
[10] T. Nyczek, Pogodne requiem, ?brulion? 1987, nr 2-3, s. 109.
[11] M. Stala, Nowi skamandryci?, ?brulion? 1990, nr 16, s. 27.
[12] Warto odnotować, że Wisława Szymborska zasiadała w jury konkursów poetyckich brulionu.
[13] M. Stala, Kontur, ?brulion? 1990, nr 14-15, s. 23.
[14] M. Stala, Nowi skamandryci?, ?brulion? 1990, nr 16, s. 27.
[15] K. Koehler, Nowi skamandryci?, ?brulion? 1990, nr 16, s. 23.
[16] S. Barańczak, Pogodne requiem, ?brulion? 1987, nr 2-3, s. 111.
[17] M. Stala, Na progu wyboru, ?brulion? 1987, nr 1, s. 91.
Tekst jest fragmentem książki ?Krytyka literacka na łamach ?brulionu?”, która ukazała się ostatnio w wydawnictwie Ardius.
tak, ciekawe i stosunkowo obszerne do przelotnych rzeczy z internetu. dzięki!
gdyby nie oba fragmenty, pomyślałbym, że książka nigdy się nie ukazała-nie znalazłem jej w żadnej z wawskich księgarni…
Z tego, co wiem, jest tylko e-book. Chyba że masz na myśli warszawskie księgarnie netowe 😉