ffffound.com

ffffound.com

Zastosowanie nowych języków krytyki jako narzędzi opisu krytycznoliterackiego było tematem I Wiosny Krytycznej, która na początku maja została zorganizowana przez Specjalność Krytycznoliteracką Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, a także czasopisma ?Odra? i ?Rita Baum?. Zaproszeni przez organizatorów paneliści ?  Anna Kałuża, Piotr Śliwiński i Igor Stokfiszewski oraz Dorota Kozicka, pełniąca rolę moderatorki ? mieli  ustosunkować się do  języków stosowanych przez różne rodzaje krytyki, takie jak  krytyka polityczna, feministyczna, lektura opierająca się na tradycyjnej hermeneutyce, psychoanalizie czy antropologii. W efekcie odpowiedzi na pytania o miejsce oraz rolę krytyki i literatury jako głosu w szeroko pojętej publicznej debacie nie padły. Światło dzienne ujrzały natomiast problemy, które dla nas, czyli pokolenia osób zaczynających dopiero swoją działalność krytycznoliteracką, wydają się dość niepokojące i sprawiają, że grunt, na którym młoda krytyka miałaby opierać swoją działalność, jest grząski i niepewny. Brak porozumienia między specjalistami jednej dziedziny jest już nawet nie tyle wyraźny, co rażący. W rezultacie mamy do czynienia z czymś na kształt biblijnej wieży Babel, gdzie każdy mówi tylko  sobie znanym językiem. O konstruktywnym dialogu w takiej sytuacji można jedynie pomarzyć. Szczególny nacisk kładziemy tu na ową konstruktywność, bo wymiana zdań dla samej wymiany, owszem, ma miejsce, ale jej produktywność jest niemal zerowa. Przedstawione argumenty zdają się jedynie zbyt głośno wypowiadanymi komunikatami, które są trochę jak wysyłane z wakacji pocztówki ? z ich doręczeniem nikomu się nie śpieszy, a nawet jeśli nie dotrą do odbiorcy, nie będzie to żadna tragedia. Co więcej, odpowiedź na nie nie jest ani konieczna ani oczekiwana. Pytanie tylko, czy postulaty te nie powinny stanowić priorytetu, listu poleconego, który naznaczony jest stemplem ?Pilne? z koniecznością potwierdzenia odbioru? Każdy z krytyków mówił o swoim punkcie widzenia – Piotr Śliwiński  identyfikował  się z tradycyjną hermeneutyką, Anna Kałuża  postulowała krytykę raczej otwartą niż regulatywną i normatywną, zwracając przy tym uwagę na wysoką szkodliwość strategii dekonstrukcyjnej. Na etyczny wymiar krytyki, będącej wariantem polityczności – czasami dążącej do stworzenia społeczeństwa uniwersalnego – kładł nacisk Igor Stokfiszewski. Reprezentując odmienne stanowiska, krytycy sprawiali wrażenie nie potrafiących znaleźć nawet takiego  aparatu pojęć, który pozwoliłby uchwycić wspomniane zróżnicowanie i wyznaczyłby wspólną płaszczyznę dla mającej się toczyć debaty. Tymczasem naświetlenie tego problemu w kontekście kryzysu, jaki przeżywa polski rynek czytelniczy, nie pozostaje bez znaczenia.

Krytycy zawsze traktowani byli jako czytelnicy nieprzeciętni, będący w posiadaniu odpowiednich narzędzi, za pomocą których literatura miałaby stawać się dostępna dla  szerszej publiczności. Niepokoi brak wzajemnego zrozumienia; odżegnywania się od prób stworzenia wspólnych podstaw umożliwiających poprawę obecnej sytuacji literatury. Brak choćby namiastki programu, który niósłby ze sobą czy to systematyzację, czy dookreślenie celów, jakie dziedzina ta powinna osiągnąć. Może więc warto zastanowić się nad tym, kim dzisiaj jest krytyk? Czego tak naprawdę chce? Jaka jest jego rola w społeczeństwie i kulturze? Czy nadal wyznaje zasady krytyki personalistycznej i stawia się w roli poszukiwacza arcydzieła, na którym spoczywa odpowiedzialność za poszerzanie granic świadomości czytelników, czy może priorytetowa jest dla niego przestrzeń społeczna, do której to literatura ma się dostosować?

Coraz częściej zdarza się, co pokazała ostatnia debata, że krytyk nie potrafi zrozumieć stanowiska swojego kolegi po fachu, a nieumiejętność osiągnięcia konsensusu ze strony autorytetów – według nas – zdecydowanie przekłada się na brak jakiejkolwiek komunikacji z czytelnikiem. Często mówi się, że rola krytyki jako instytucji opiniotwórczej została dzisiaj pomniejszona, że potencjalni odbiorcy chętniej szukają opinii na temat literatury wśród znajomych lub na forach internetowych, a coraz rzadziej kierują się wskazówkami osób najbardziej kompetentnych w tej materii. Być może  literaturoznawstwo stało się dziedziną tak elitarną, że aż zepchniętą na margines. Członkowie środowiska literackiego płyną z nurtem swojej małej, choć rwącej rzeczki; potencjalnym czytelnikom po wejściu do niej grozi utonięcie. Tymczasem z naszej strony jest to duże uogólnienie, ale wiele wskazuje na to, że czytelnik spoza środowiska, czyli czytelnik-nie krytyk, coraz częściej wyłączany jest z obiegu w procesie krytycznoliterackim. Oddziaływanie na świadomość literacką odbywa się za pomocą obcego mu języka, a jak wiadomo, strach przed ?obcym? potęguje dystans. Ponadto kieruje się do niego niewystarczająco konkretny przekaz, którego dominantą często bywa pustosłowie. Krytycy tracą autorytet i wiarygodność w oczach czytelnika, a ich działalności brakuje charakteru kolektywnego i przeświadczenia o wspólnocie interesów, jakimi mogłyby być chociażby wspomniane wcześniej misja poszerzania granic świadomości czy też funkcja opiniotwórcza w społeczeństwie. Nad wyraz dobrze wychodzi im zawężanie granic swojego środowiska, i sprawianie, że staje się ono coraz bardziej hermetyczne.

ffffound.com

ffffound.com

Kwestia nowych języków krytyki nie była jedyną, jaką wzięto na warsztat podczas I Wiosny Krytycznej. Druga część panelu, odbywająca się we wrocławskim klubie Falanster, miała dotyczyć współczesnej debaty krytycznoliterackiej oraz szeroko pojętego czytelnictwa, a grono zaproszonych gości poszerzyło się o Macieja Meleckiego, Cezarego Domarusa, Marka Krystiana Emanuela Baczewskiego oraz, prowadzącego dyskusję ,Piotra Czerniawskiego. Spotkanie to nie tylko potwierdziło nasze wcześniejsze obserwacje, ale także ujawniło nowe skazy na krytycznoliterackiej mapie. Wydawać się mogło, że skonfrontowanie ze sobą poetów oraz krytyków próbujących odpowiedzieć na pytanie ?Po co czytamy??, może okazać się pomocne w próbie ustalenia pewnego porządku wzajemnych zależności pomiędzy twórcami, krytykami i czytelnikami. Nastąpiło coś zupełnie przeciwnego. Każda kolejna minuta spotkania utwierdzała nas w przekonaniu, że tego wieczoru ani krytycy, ani poeci, ani tym bardziej czytelnicy nie dowiedzą się, po co – i jak  – czytają. Sytuacja ta pokazała również, jak bardzo niejasna jest kwestia statusu współczesnego poety, jego roli w społeczeństwie i życiu kulturalnym. Czego tak naprawdę oczekuje on od krytyki orajak postrzega współczesnego czytelnika? Spotkanie w Falansterze ujawniło wizerunek poety jako jednostki, której uwaga nakierowana jest tylko i wyłącznie na siebie samą. Na horyzoncie ani śladu chęci budowania i podtrzymywania relacji poeta/czytelnik, co więcej, wydaje się, że do instytucji krytyki literackiej twórcy również nie przywiązują zbyt wielkiej wagi. Zaistniały między poszczególnymi wypowiedziami dysonans, któremu patronował kult jednostki ? a rzecz jasna każdy wielbi swoją własną ? sprawiał, że próby zbudowania wspólnej płaszczyzny porozumienia wyglądały niezgrabnie i nie przyniosły efektów. W ostatecznym rozrachunku, zamiast ludzi otwartych na swoich odbiorców, humanistów, pokazujących za sprawą swojej twórczości alternatywną wizję rzeczywistości, mieliśmy zamkniętych w sobie artystów. Postawa, jaką prezentują, przyczynia się do marginalizacji poezji w obrębie dziedzin sztuki oraz jej niepopularności wśród czytelników. Nierzadko swoim zachowaniem poeci dają do zrozumienia, że nie potrzebują krytyki. Zapominają jednak o tym, że bez niej ich poezja ma jeszcze bardziej ograniczone możliwości dotarcia do odbiorców. Dodatkowo widać pewne zamknięcie się poetów na nowe reguły i mechanizmy stosowane na współczesnym rynku wydawniczym. Oczywiście, nikt nie mówi tu o bezwarunkowym poddaniu się komercji, jednak nie należy zapominać o tym, że niesie ona ze sobą możliwości, które często otwierają nowe drogi popularyzowania czytelnictwa. Poezja stanowi taki sam produkt, jak proza, muzyka, czy film, więc dlaczego by nie wykorzystać do jej rozpowszechnienia narzędzi, które sprawdziły się w przypadku wymienionych dziedzin sztuki? Wielu poetów zupełnie nie wykazuje zainteresowania promowaniem swojej twórczości, więc nikogo nie powinien dziwić fakt, że tylko nieznaczny procent osób sięgających po literaturę wybiera właśnie poezję. W świadomości Polaków zakorzeniona jest tradycja poezji narodowo – wyzwoleńczej, z silnymi akcentami mesjanizmu, która wiąże się z ważnymi w historii narodu momentami. Jej funkcje są ze względu na nasz system edukacji aż nadto zrozumiałe. Poezja oddająca rzeczywistość, która nie potrzebuje wielkich przełomów, tragedii, czy zwycięstw, by po prostu istnieć, nie posiada gotowych narzędzi odbioru. Natomiast by ZAistnieć, niezbędne jest jej wsparcie i zaangażowanie ze strony samych autorów i krytyków.

Wrocławska Wiosna Krytyczna przyniosła więcej pytań, niż dała odpowiedzi. Rzuciła światło na problemy bezpośrednio związane z działalnością poetów i krytyków oraz na panujące między nimi relacje, a przede wszystkim pokazała, że dialog, jaki ma miejsce pomiędzy tymi dwiema grupami, pozostawia wiele do życzenia. Kazimierz Bartoszyński w książce Kryzys czy trwanie powieści pisze, że w humanistyce ?stawiając pytania, rezygnuje się często z dążenia do osiągnięcia odpowiedzi, zadowalając się jakby samowystarczalnym <<problematyzowaniem>>, a często stwierdzaniem bądź alternatywności rozwiązań, bądź nierozstrzygalności problemów?. Pozostaje mieć nadzieję, że problematyzowanie towarzyszące przywołanym panelom dyskusyjnym przyniesie w przyszłości jakieś konsekwencje i wskaże konkretne rozwiązania, a nie tylko da świadectwo wielości głosów, która niestety uniemożliwia zrobienie kroku w przód w dyskursie krytycznoliterackim. Póki co, stoimy w miejscu.

Joanna Figarska

Monika Stopczyk

ffffound.com

ffffound.com