Naszym pierwszym celem był wiatrak.

Mój szofer, bohater pierwszej wojny światowej Leopold Van Daele wyrwał się przed czołgi na otwarte pole. Był Flamandem. Wiatrak stanowił znajomy element ojczystego krajobrazu… Pierwszy dopadł czarnego skrzydła i serią z pistoletu maszynowego skosił trzech stalinowców.

Lecz z dna okopu, przywarłszy nisko do ziemi i wystawiwszy lufę w powietrze, już celował do niego Mongoł. Kula trafiła go w żuchwę, wyszła na czubku czaszki. Zdołał jeszcze wykrzesać z siebie niewiarygodną siłę, sięgnął do kieszeni i jak na starego chrześcijanina przystało, wyjął różaniec. Padł martwy, wpatrzony szeroko otwartymi niebieskimi oczami w rozłożysty mocny wiatrak, podobny do wiatraków w Brugii, w jego kraju, we Flandrii.



Léon Degrelle, Kampania rosyjska, [cyt. za:] Jonathan Littell, Suche i wilgotne, WL, Kraków 2009.