Ja jestem parking społecznie strzeżony, czyli o fikcyjności i komunikacji w Pół Marcina Sendeckiego


?Znam te niepozorne zdanka, nic takiego, zdawałoby się tak niewinne, które, raz dopuszczone, mogą wam zanieczyścić całą mowę. Nic nie jest bardziej rzeczywiste niż nic.?
S. Beckett, Malone umiera

1.
Wiersze Marcina Sendeckiego spotykają się z niemożnością wypowiedzenia. Pół to poezja niedookreślenia, która przybrała nakaz, będący znakiem czegoś, co istniało (i istnieje), ale zostało schowane, ukryte, zepchnięte. Pół znaczy na przekór ? na przekór całości i oczywistości.

2.
Do wądołu schodzi się łagodnym zboczem. Mała dolina. Płaskie, podmokłe dno. Tutaj.

nie obudź

lobelia

pamiętnik mam w biurku

Rozkaz, jaki pada w pierwszym wierszu Pół Marcina Sendeckiego, ?ustawia? wiersze w całym zbiorze. Jest to gest obrony wobec świata nie-rzeczywistego. Gest obrony, przyswojenia i ocalenia.

Lobelia symbolizuje tutaj wrażliwość i delikatność, kruchość i ozdobę. Coś, co jest ponad ? coś, czego jest za wiele. Pamiętnik natomiast jest ?miejscem? (czy trzeba przypominać, że brulionowcy stawiając w poezji na własne przeżycia i osobiste doświadczenia, rewaluowali przy tym formę intymną?), gdzie panuje szczerość ? jest to przestrzeń, gdzie każdy jest sam wobec siebie. Może być-w-pełni, rozrastać się w nieskończoność, kurczyć do rozmiarów mrówki. Zapis w pamiętniku zakłada określony stosunek do siebie, do zdarzeń, w których brało się udział lub których było się świadkiem: ?przypomniał się śnieg/ przypomniała zima?.

Poezja brulionowców, jak pamiętamy, stała pod znakiem okrutnego ekshibicjonizmu. W Pół ten ekshibicjonizm zostaje przepołowiony, albo inaczej: zatrzymuje się przed granicą zwierzenia ? przed granicą, za którą język się rozplątuje. W wierszu ?Skoro jesień? z 22 pojawia się taki oto wers: ?Słabo było mówione? Zakręćcie się sami?. Przecięcia frazy, pauzy, wahania to prowokacja. Ale i ocalenie. Zawieszenie głosu, które ?towarzyszy? poezji Sendeckiego, nie jest tylko gestem sprzeciwu, ale odbijając świat widzialny i dotykalny, odsyła do świata wewnętrznego, do tego, co jednostkowe ? co motywuje wypowiedź. Jest to jedyna obrona przed wszechobecnym obnażaniem (?Z całych sił Co uliczne na nice?), przed światem topiącym się w symulakrach.

3.
Paweł Próchniak w szkicu/centonie określił Sosnowskiego, Barana i Sendeckiego jako poetów rzutkich i obytych, ?znakomicie znoszących alkohol?; zamieszkujących ?pejzaż z papieru?, obszar jarzących się neonów i ?łuszczących się wyrazów?; piszących wiersze, w których ? i tutaj Próchniak trafia w punkt ? ?rzeczy i słowa są niczym kobiety. […] Wyzywające, kusząco jaskrawe. Przekorne symbole bez poręczeń. Zalotne znaki przyparte do własnych granic. Tak widzialne, że aż obsceniczne. Tak naoczne, że aż nieosiągalne.?

W wierszu-palimpseście ?Noce? powtarza się wielokrotnie wyrażenie ?jak żywe?.

Celujcie wedle rozbłysków, jak żywi. Tak/Teraz

można, więc nie krzycz jak

żywy

we mgle

Wyrażenie to podkreśla nie-prawdziwość. Skupia swoje ostrze na tym, do czego znak miał odsyłać, a co przeniknął i rozsadził od środka. Znak miał (i ma) w założeniu odbić głębszą rzeczywistość, zaczął jednak rzeczywistość przesłaniać i zmieniać (?Marker?s Mark?), a zakrywając swój brak związku z rzeczywistością, ostatecznie stracił z nią jakiekolwiek połączenie. W ?Nocach?, rozbitych i pociętych na pojedyncze wersy, na słowa zawieszone w pustce białej kartki, widać najlepiej rozbłyski, jaskrawości i ?frędzle?, które maskują prawdziwość i istotność.

Autor Parceli w swoim najnowszym tomie sięga również po powtórzenie. Uosabia ono ciągłość przeciwstawianą destrukcyjnej nieciągłości, w której poeta przeczuwa zagrożenie nurtu nowoczesności. Potwierdza również przymus oraz próżność mówienia tej poezji. Powtórzenie spełnia tutaj dwie funkcje, po pierwsze jest to odwołanie do wcześniejszych utworów (?fabryki popioły parcele?), po drugie jest nawiązaniem do staromowy (np. ?Baranki// zbodły firanki we młynie?, ?Onegdaj/ Wietrznie/ W słońcu?) oraz do poetów romantycznych, głównie do Mickiewicza i Słowackiego. W wierszu ?Jętki? dopatrzeć się można nawiązań do Snu srebrnego Salomei. Przypomnijmy scenę. Wernyhora rozbija lirę i wyjmuje z jej wnętrza dokumenty potwierdzające ?Że Sawa będzie hetmanem?. Stary lirnik wykrzykuje:

Wszystko sen i prawda szczera!
Pierwej moja srebrna lira
Rozbita i odemknięta

Ten fragment, ten ?ekscerpt z wokabularza sił specjalnych?, niezwykle celnie podsumowuje świat wierszy zawartych w Pół Sendeckiego. Świat jak sen, który, kiedy go zadrapać, odsłania przerażającą i bolesną nierzeczywistość. Świat, w którym stawianie pytań metafizycznych jest pozbawione sensu ? wśród ludzi, którzy nie rozumieją, że w bycie jednostkowym nie można zamknąć prawdy (wyrażenie ?siostro w niczym? przypomina frazy Sosnowskiego i przywołuje na myśl podskórne pragnienie komunikacji, które płynie w poezji autora poems), prawdy, która może zostać wyjawiona jedynie w dialogu.

4.
Wyróżniającym się na tle całego zbioru jest wiersz ?Druga poprawka?:

Pokaż mi drzwi na korytarz
Choćby cię pytał kto z rządu
Od dawna nie wiem o niczym
Zostawiam ci kartkę z życia
Spal ją w wigilię akcesji

Utworem rządzi oddalenie i milczenie. Podmiot nie będzie brał udziału w ?wigilii akcesji?. To pewne, pewne jest także i to, że szuka wyjścia i rozwiązania sytuacji: ?Pokaż mi drzwi na korytarz?. Wcześniej korytarz dokądś prowadził (?Rekolekcje akcesji/ Anektują korytarz?). Ale ten korytarz (pytanie: czy to ten sam?) zmienił kierunek, prowadził do wyjścia. Jednak czy wprost do życia, które się nieustannie ? dziwna zbieżność głoskowa ? przejęzycza?

W wierszach Sendeckiego granica między tym, co teraz i tym, co kiedyś, to jest przed rokiem 1989, nie jest wyraźna, albo: jest jedynie granicą pozostającą w sferze domysłów i przypuszczeń. Mówi o tym Marian Stala w Drugiej stronie: ?Ukazywana [przez Sendeckiego] w momentalnych zbliżeniach, wspomnieniach, domysłach i pragnieniach rzeczywistość rozrzedzona, pogrążająca się w nierealności ? to Polska schyłku lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych.? Stala ma jednak świadomość ? pisze o tym z niezwykłym wyczuciem ? że ?te obiegowe sformułowania? nie należą do języka Sendeckiego, są to bowiem tylko ?różne warianty, różne odsłony tej samej przygody, spotykającej mieszkańca nierzeczywistości?. Głos tego mieszkańca ma gorzki i pełen rezygnacji ton. Dlaczego?

Philip Larkin w wierszu ?Alba? mówi, że nie ma właściwego kierunku, gdyż nie stworzono jeszcze zaklęć, które rozwiałyby ten jedyny strach. Zawsze bowiem istnieć będzie: ?ta jaskrawa/ Pewność zupełnej pustki, tam, u kresu zniszczeń/ I zniedołężnień: to, że tak totalnie człowiek/ Nieobecnieje ? tutaj, tam, gdziekolwiek ?”. Wersy zapisane przez ?Nudziarza z Hull? mają swoje odbicie w tomie Sendeckiego, poety, którego wiersze bezskutecznie próbują wydostać się z przestrzeni bezdomności i osamotnienia.

W wierszu ?Sło? pustka zagarnia rzeczywistość, zagarnia słowa, które rwą się i które, choć napisane z wielkiej litery (?Dobranoc Boże cło// Trzech Króli Dolina?), mówią jedynie o tym, co przepadło, co nie ma prawa powrócić. Są tylko tytułami, czerwonymi literami zaznaczonymi w kalendarzu. Świąteczny czas trzeba już pisać w cudzysłowie, bo… tak, ?nie ma czasu?, nie ma miejsca i chwil, nie ma przestrzeni, gdzie ?się mówi wszystkie takie rzeczy?. Jeśli coś zostaje, to szum, tylko: ?no i nie. no i nic. no i?. Zawieszone i niedopowiedziane przynosi ? kiedy potrącić nieostrożnie widelcem szklankę lub gdy strzeli drewno w kominku ? jedynie większą i bardziej bolesną bezbronność. Nie można tego nazwać inaczej jak współczuciem ? współczuciem wobec ludzi zatrzymanych w formach nowego życia, pogrążonych w jałowości czasu.
Ton współczucia pojawia się w tomie Sendeckiego zaraz obok rezygnacji i ironii. Pod maską milczenia. Przed pauzą i zawieszeniem:
Chciałbym zbić ci łóżko z gwiazd, pogód
i nieb. Tak się nigdy nie mówi. Moje życie i
tak się nie mówi, aż moja śmierć przyniesie ci
fant w czarnym kłębuszku nici, wróżko.

Przerzutnie podnoszą tutaj nie tyle napięcie czy dramatyczność wypowiedzi, ale podkreślają  jej ?niestosowność? ? w sytuacjach zdawałoby się możliwie intymnych, które współistnieją, otwierają się na drugą osobę, na nieskrępowany kontakt. ?Lubisz pracować w świetle?// Tak/Nie/Nie mam zdania/? ? używając języka ankiety, Sendecki zdaje się mówić, że funkcjonowanie człowieka (jego istota) zaczęło sprowadzać się do tych pięciu słów. Albo inaczej: do potwierdzenia, zanegowania i/lub zawieszenia odpowiedzi. Był tutaj człowiek, ale został ?zabity?. Komunikacja (szum) jest rozmową, która utraciła swoją wartość i błądzi we mgle bełkotu (?Tek/Nak/?). Słowa, jak również uczucia, nie mogą znaleźć ujścia, więc postępuje się wbrew nim, zaraz jednak dopuszcza do tego, by ponownie odżyły i znów nie mogły się zrealizować.

Mowa stała się więc ?od-mową?, która nie tyle odrzuciła prymarność języka literackiego, co stała się mową nieustannie się strofującą, zaprzeczającą samej sobie (w tomie Sendeckiego wielokrotnie powtarzają się słowa ?nic? i ?nie?), a więc: odmawiającą sobie swobody w kraju powszechnie panującej demokracji, w świecie, gdzie ?NA KAŻDEJ STACJI JEST ŻÓŁTY TELEFON ALARMOWY?.

5.
Rozpoczęła się degradacja ?ja? i choć pamiętnik schowany jest w biurku, ucieczka w sferę intymności staje się coraz mniej realna, a raczej: coraz mniej sensowna. ?Co mnie albo i komu tam jeszcze do tego,// Że będą dalej wschody i zachody słońca,/ śnieg na górach i krokusy/ i ludzkość ze swoimi kotami i psami?/ [?] Nie odzywamy się, bo brak języka, żeby porozumieć się z żywymi? ? pisał Miłosz, a stawiając te wersy, mówił o nadchodzącym (wraz ze śmiercią) zaniku słów, znikaniu ? bo to się jeszcze nie stało, bo czytamy jeszcze te słowa ? języka. Tak też, wydaje mi się, należy czytać najnowszy tom Sendeckiego, tj. kierując się echem wypowiedzi, podążać naturalnym rytmem słów, unoszących się nad gruzowiskiem języka.

Maciej Topolski

ffffound.com

ffffound.com