Wtedy
To było wtedy,
kiedy prawie nic
nie wiedzieliśmy o seksie,
a wciąż jeszcze wiele o miłości.
Kiedy któryś
kwadrans z rzędu
całowaliśmy się na przystanku,
przyjechał ostatni tej nocy autobus.
Kierowca cierpliwie czekał, aż skończymy.
W końcu zamknął drzwi i odjechał.
Jednak po kilkunastu minutach zawrócił
i wtedy zabraliśmy się z nim do miasta.
Mając do wyboru tylu nowych przyjaciół
niezmiennie wybieram stary rower.
Fakty po raz enty
Kiedy jadę do pracy klimatyzowanym autem,
codziennie mijam tych samych meneli ?
stoją w bramach kamienic i od rana piją.
Cóż, los takich jak ja jest obojętny takim jak oni,
a los takich jak oni jest obojętny takim jak ja.
Moją uwagę przykuwa tylko pewien jednonogi ?
siedzi zapatrzony w asfalt, jakby na coś czekał.
Jego kule stoją oparte o ścianę,
jakby nie należały do niego.
Ilekroć widzę jego nieforemną głowę,
posiniaczoną i ze śladami nowych zadrapań,
zastanawiam się, dlaczego właściwie,
my, ludzie, nazywamy siebie braćmi?
Wciąż przecież rozumiem,
że los takich jak ja jest obojętny takim jak oni,
a los takich jak oni jest obojętny takim jak ja.
Mariusz Grzebalski
Ze wszystkich, nie najgorszych przecież wierszy tu publikowanych, wybieram wiersze Grzebalskiego. Przemawiają przez swoją komunikatywność, skromność, dobrą konstrukcję treści, nowoczesną formę. Nie przeszkadza mi ich pewne sprozaizowanie, ani wpływ poezji amerykańskiej. To poezja złotego środka: ani za mało, ani za dużo słów, emocji czy chłodu, epiki czy liryki. Są po prostu bardzo dobre, a autor – sympatyczny. Pozdrawiam!