Niepotrzebnie tak wcześnie chodzisz spać
Potem wstajesz i przez tyle godzin
nie wiesz, co z sobą zrobić.
To odbywa się prosto
bardzo prosto.
Powiedziałbym (bez urazy)
po ludzku.
Kładziesz się spać,
ale zamiast, jak człowiek,
zgasić lampkę,
przez chwilę czytasz,
potem sięgasz po notes
leżący na stole,
jeden z tych,
które od jakiegoś czasu
przysyła ci twój
(cokolwiek to znaczy)
najbardziej ludzki bank,
i notujesz,
wszystkie, jak lecą,
subtelności twojego ego,
którym właśnie teraz
zebrało się na ujście.
W ten sposób
powstają wiersze,
jak ten, odległe od zamiaru,
który im na początku towarzyszył.
O ile zamiar i początek
mają tu coś do rzeczy.
Drugi wiersz dla Janka
Po prostu zamknij oczy i patrz!
Za oknami zasłoniętymi żaluzjami
pręży się rząd topól z pniami równo przyciętymi od góry.
Jest też tam skuty lodem staw, w którym buszują karpie.
(Buszują to za dużo powiedziane.)
Powyżej parking, na nim trzy albo cztery żółte koparki,
teraz jakby zawieszone w powietrzu.
Ulicą ciągnącą się od parkingu w kierunku blokowiska
idzie dziewczyna w turbanie.
Co tutaj robisz, siostro, na pewno daleko od domu,
w skrzących się piaskach nocy?
Mariusz Grzebalski
Piękne! W dwóch pierwszych, O’Harystycznych i sprozaizowanych wierszach największe wrażenie wywołuje skromna szczerość autora, w ostatnim – ostatni wers, zawierający jedyną „poetyczną” metaforę. Wspaniałe!