Grzegorz Czekański

Grzegorz Czekański

Dyskursy naukowe nałogowo uśmiercają. Pewnie nikogo już nie dziwią kolejne obwieszczenia o świeżo upieczonych (momen omen) nieboszczykach. O czym, do licha, mówię? Kilka przykładów. Otóż dawno temu padł Autor ? ale nie jak Janek Wiśniewski, ten z ballady, od milicyjnych kul. Autor padł śmiercią naturalną – obwieścili to francuscy filozofowie i literaturoznawcy: Barthes, Derrida, etc. Zmieńmy klimat. Za Oceanem Francis Fukuyama prorokował o końcu Historii, skończywszy na końcu Człowieka. Gardłowali w tym apokaliptycznym tonie również inni, w wielkiej liczbie. Wszędzie dostrzegano początek końca. Nie dziwi więc, że dopadnięto także Krytyka. On zawsze ledwie zipał, chucherko takie, pasożycik. I dokonał w końcu żywota Krytyk, biedaczysko. Niech mu ziemią lekką będzie.

Dyskursy jednak, jak się okazuje, sprzedały nam niezły kit. Mijają bowiem lata, zaś wyczekiwanej śmierci nie widać. Instytucja Autora, zwłaszcza w Polsce, ma się dobrze. Z Historią i Człowiekiem również jest, zasadniczo, nie najgorzej. A Krytyk? ?Dyskursy krytyczne u progu XXI wieku? dowodzą, że nawet jeśli zgon nastąpił, to ?trup? jest ?żwawy?. Krzepki z niego nieboszczyk. Książka pod redakcją Doroty Kozik i Tomasza Cieślak ? Sokołowskiego to, jak śmiem twierdzić, najważniejszy tom zasłużonej już serii Krytyka XX wieku. Najlepiej objaśni wszystko blurb na okładce: Niniejszy tom, gromadzący teksty poświęcone współczesnej krytyce literackiej, stanowi owoc konferencji naukowej ?Dyskursy krytyczne u progu XXI wieku. Między rynkiem a uniwersytetem?, zorganizowanej przez Katedrę Krytyki Współczesnej Wydziału Polonistyki UJ w październiku 2006 roku. Uzupełnieniem materiałów pokonferencyjnych jest wieńczący książkę zapis dyskusji panelowej, prowadzonej przez Martę Wykę ? polemizowali ze sobą Tomasz Burek, Włodzimierz Bolecki, Jerzy Jarzębski, Michał Paweł Markowski oraz Marian Stala. Słowem: sam kożuszek rodzimej krytycznoliterackiej śmietanki.

No tak, kwiat krytyki literackiej jest obecny ? lecz jakie są tej obecności rezultaty? Przyznam, że recenzować recenzentów jest raczej niekomfortowo, ręka dygoce, miesień sercowy palpituje. A co dopiero recenzować krytyków! Kpiny jednak na bok odłóżmy. ?Dyskursy krytyczne…? zostały podzielone na trzy części. W pierwszej odnajdujemy mikro-monografie krytyków (Kinga Dunin, Henryk Bereza), bądź próby przyjrzenia się literackim luminarzom (Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz) z perspektywy pisarza jako krytyka.  Rzecz to interesująca, lecz wpisująca się w panujące standardy- nie ona decyduje więc o niebagatelnej wartości tej książki. W dużej mierze stanowi bowiem o tym część kolejna. Część rynkowa. Charakter wywodów dotyczy tu często pozaliterackich mechanizmów, rozmaitych ? tak jest, rynkowych! ? strategii. Przykłady? Maciej Urbanowski rozpatruje Gazetę Wyborczą jako medium instytucjonalizujące i regulujące obieg literacki w Polsce. Gazeta jako centrala – to przeniesienie tez Janusza Sławińskiego o centrali na grunt wysokonakładowego czasopiśmiennictwa. Joanna Orska zaś wyprowadza kategorię lewicowości na tory pozaideologiczne ? interesuje ją bardziej sama retoryka. Chwyt stylistyczny. Lewicowa figura. To nie koniec jednak rarytasów.

Zaczęto bowiem na poważnie liczyć się ze środkami masowego przekazu. Telewizja oraz Internet stają się równoprawne wobec tradycyjnych kanałów wymiany krytycznoliterackiej myśli. Krzysztof Biedrzycki podejmuje w tym kontekście osobność telewizyjnej krytyki ? owszem, Kazimiera Szczuka jest tu na warsztacie, ponieważ być musi. Szczuka kwituje to protekcjonalnym wydęciem warg (s.290). Z innej bajki – autorem jednej z najbardziej z inspirujących wypowiedzi zebranych w książce jest Michał Nawrocki, dotykający fenomenu internetu (małą literą pisanego). Odkrywczy zarówno językowo, posiadający niesamowicie świeże podejście do przedmiotu badań, Nawrocki problematyzuje globalną sieć ? wychodząc z postawienia kwestii jej realności. Pytanie, które stawiam brzmi: czy tekst opublikowany w internecie j e s t? Czy on istnieje? (s.298). Odpowiedź nie jest tak oczywista, jak się może wydawać.

Oczywiście mam swego faworyta. (Faworytkę?). ?Jak krytyka nie służy krytykowi ? czyli o tym, co traci krytyk jako czytelnik, pisząc recenzję? Marii Cyranowicz to w mym przekonaniu najważniejsza część składowa ?Dyskursów XXI wieku?. Wnikająca w krytyczne mechanizmy. Wpływająca w krwiobieg krytyka. Bezpośrednio. Empatycznie. Organoleptycznie. (Rym niezamierzony). Cyranowicz przygląda się wpierw recenzjom, najbardziej pospolitemu produktowi  krytycznoliterackiego asortymentu. Warto się tutaj zastanowić nad tym, co lub kto rządzi recenzją? (s.238). A propos, no właśnie ? kto za tym wszystkim stoi? Polityka marketingowa? Układ wydawniczy gazety z wydawnictwem? Autorytety?

Tu następuje odwrót – autorka przy tej okazji przypuszcza ofensywę na głównego bohatera całego zamieszania. Bo nie czytelnik w recenzencie, ale krytyk blokuje swobodę pisania o książkach. To krytyk na wmontowane w głowie schematy krytyczne, za pomocą których więzi swego wewnętrznego czytelnika, tłumacząc jego spontaniczne reakcje. (s.240). Strategia Cyranowicz jest mocno personalistyczna, rozpatruje mechanizmy literaturoznawcze, jakie funkcjonują w krytyku, koncentrując się w końcu na jego wypaleniu zawodowym. Na stratach poniesionych przez jednostki poszczególne, trudniące się tą profesją ? krytyk bowiem traci siebie jako czytelnika, dla którego najważniejsza jest przyjemność lektury (s.244). Idzie przecież o przyjemność. O romans z tekstem.

W ostatniej, uniwersyteckiej części, rzecz jasna, nałogowo się teoretyzuje ? da się wyodrębnić jednak indywidua unikające hermetycznego akademizmu ? Inga Iwasiów, Dorota Kozicka, Anna Nasiłowska, Tomasz Cieślak ? Sokołowski…listę nazwisk mogę powiększać, nie o to przecież chodzi. Grunt, że akademizm jest żywotny ? a swoją drogą nikt przecież nie oczekuje od akademików orgiastycznych fajerwerków. Fajerwerk ex cathedra ? ładne przeciwieństwo.

Interesującym dodatkiem jest wspomniany zapis dyskusji panelowej. Przekonujemy się mianowicie, że krytyk  – też człowiek. Popełnia błędy. Posiada swe ograniczenia. Niekoniecznie jest to złośliwa kreatura, zawiedziony, niespełniony literat. Lub frustrat,  który odreagowuje własne niepowodzenia. Nie taki krytyk straszny, jakim go malują. To raczej niespełniony adorator wyimaginowanego arcydzieła, usiłujący ? na próżno ? nawiązać romans z tekstem. Ale do zgonu mu jeszcze daleko. Byle dyskurs go nie uśmierci. Póki co.

Grzegorz Czekański

Dyskursy krytyczne u progu XXI wieku. Między rynkiem a uniwersytetem, Red. : Dorota Kozicka, Tomasz Cieślak-Sokołowski, Universitas, Kraków 2007.