– Więc pan mnie wyrzuci jak znoszony trzewik?
– Zobaczę – roześmiał się Nikołaj Wsiewołodowicz. – No, proszę mnie przepuścić.
– Może pan każe, to ja, za przeproszeniem, na ganeczku postoję… żeby czego przez przypadek nie podsłuchać… bo pokoiki małe.
– Dobra myśl; niech pan postoi na ganku. Niech pan weźmie parasol.
– Pański parasol… Czy to ja godzien? – ckliwie krygował się kapitan?
– Parasola każdy jest godzien.
– Za jednym zamachem określa pan minimum praw człowieka…
[w:] Fiodor Dostojewski, Biesy, przeł. Adam Pomorski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.