http://explodingactresses.tumblr.com/

http://explodingactresses.tumblr.com/

Stary, a to o młodym księżulku znasz? Nie? To, co przychodzi nowy do zakonu? Nie? To ci opowiem! Słuchaj! Przychodzi młody braciszek do zakonu i przeor oprowadza go po przybytku. Idą do kuchni i tam stary zakonnik mówi ?Tu chłopcze jest kuchnia. Możesz tutaj zjeść, odpocząć, medytować. W każdy dzień tygodnia, tylko nie w czwartek?. Młody przytakuje i idą dalej. Dochodzą do ogrodu, gdzie przeor oznajmia: ?A tutaj mamy ogród, gdzie możesz cieszyć się pięknem przyrody i chwalić dzieła Pana. W każdy dzień tygodnia, tylko nie w czwartek?. Nowicjusz grzecznie przytakuje i ruszają dalej. Wchodzą do kaplicy i stary zakonnik objaśnia: ?Tutaj mamy drogi chłopcze kaplicę, gdzie możesz się modlić i oddawać refleksjom. W każdy dzień tygodnia, tylko nie w czwartek?. Młody jest coraz bardziej zdziwiony, ale przytakuje. Przechodzą do zakrystii. Tam przeor otwiera szafę, w której ukazuje się goła, wypięta dupa. ?A tutaj chłopcze? zaczyna przeor ?możesz się odprężyć, wyluzować, ulżyć sobie. W każdy dzień tygodnia, tylko nie w czwartek?. Nowicjusza już tak zżera ciekawość, że nie wytrzymuje i w końcu pyta: ?Ojcze? a co takiego jest w ten czwartek??. ?W czwartek ty siedzisz w szafie?, odpowiada przeor.

Rozlegają się śmiechy, które powoli si. Problem w tym, że Głowie w ogóle nie jest do śmiechu. Ona siedzi w szafie już od dawna. Od wielu dni? Tygodni? Miesięcy? Lat? Głowa nie wie. Ledwo już pamięta, jak kiedyś chodziła dumnie zatknięta na szyi, sterowała męskim ciałem, które było na każdą jej myśl.

Posiadacz Głowy był wysoki, więc niemal zawsze widziała więcej niż inni. Cieszyła się wiatrem we włosach, a nawet w oczach. Lubiła, kiedy łzawiły, gdy wchodziło się naprzeciw podmuchów. Zresztą wtedy oczy prawie nic nie widziały i nie rozpraszały Głowy. Mogła spokojnie myśleć, delektować się wiedzą z przeczytanych książek, medytować nad nimi. Nigdy nie lubiła, kiedy jej w tym przeszkadzano, a złośliwe uszy, nos, język i oczy, robiły to nader często. Zamiast cieszyć się pięknem, sztuką: poezją, muzyką, dobrym kinem, przynosiły z zewnątrz sto milionów niepotrzebnych, rozpraszających bodźców. Najgorszy w tym wszystkim był język. Głowa nienawidziła tego śliskiego mięśnia, organu, czy czym on tam był. Szczególnie tych chwil, kiedy oplatał się z innym językiem. To chyba nazywało się „całowanie”. Wtedy traciła całą kontrolę. Nie mogła zupełnie panować nad ciałem, władać, żyć. Zalewały ją miliony bodźców, odczuć, sama nie wie czego. Wtedy ciało zupełnie jej nie słuchało, nie chciało jej podawać nowych książek, pożywek? Było całkiem zwierzęce. Głowa dziękowała Stwórcy, że nie zatknął jej na jakiegoś psa czy konia. Nie mogłaby tak żyć, nie mogłaby żyć bez refleksji, prawdziwego myślenia. I to ono ją zgubiło.

Często zdarzało się, że Głowa się zamyślała, zapominała o całym świecie, a ten durny posiadacz, niesiony prymitywnymi instynktami, szedł dalej. Nie raz i nie dziesięć razy ją zostawiał. Zawsze jednak w porę sobie o niej przypominał i wracał. Do czasu. Głowa do dziś nie mogła mu tego wybaczyć. Tyle musiała się natrudzić, żeby w końcu zmusić go do tych korepetycji z języka obcego, żeby móc czytać w oryginale tych wszystkich klasyków, a on co? Najpierw mordował ją jakimiś erotycznymi impulsami, które wywołała w nim ta mała blondynka, a potem ją zostawił! Zostawił swoją Głowę! Pofolgowała mu tylko na chwilę, żeby mógł się rozliczyć, a sama zajęła się ważniejszymi kwestami ? pojmowaniem sprawiedliwości przez Levinasa i interpretacji tejże, dokonanej przez Baumana. Trwało to tylko chwilkę? chwilę? chyba. Nim Głowa się obejrzała, leżała już na podłodze, a on sobie poszedł. Nawet nie usłyszał jak spadła, jak grzmotnęła o ziemię. Przecież musiało być głośno, bolało. A ten idiota po prostu sobie poszedł. Bez Głowy! Bez niej!

Zresztą ta ignorantka, co to miała go uczyć, a tylko rozpraszała dużymi dekoltami, nie była lepsza. Zamiast odnieść mu Głowę, po prostu wrzuciła ją do szafy! Ot tak, jak jakiegoś grata! Razem z zabawkami z dzieciństwa, starymi butami i ciuchami, piłkami, rupieciami. Jakby z głów też się wyrastało. Przecież z głów się nie wyrasta! To nie jakieś skarpetki albo majtki. Majtki, właśnie. Tego Głowa też nie może jej zapomnieć. Jakiś czas temu bezczelnie wrzuciła do szafy te majtki, te, jak im tam, stringi. Tuż koło nosa i oczu, które zaczęły produkować te cholerne bodźce. Dopiero kiedy kolejne śmieci zawaliły ten kawałek szmaty, Głowa znowu mogła zacząć medytować. I medytowała. Do czasu.

Któregoś dnia do szafy wrzucono telefon komórkowy. Raz nawet zadzwonił. Głowa nie mogła to uwierzyć. Jakimś cudem, nosem chyba, wcisnęła właściwy guzik. Ileż się musiała naturlać nim, w końcu się udało! Jakieś skrzypienie, a potem męski głos. Głos! Ludzki! Chciał mówić do niej! Głowa nie mogła uwierzyć. Już miała odpowiedzieć, ale zapomniała chyba jak porusza się ustami, językiem. Z jej warg nie wydobywał się żaden dźwięk. Nawet bełkot. Czy to możliwe, żeby już się zastały? Tak szybko? A może już? Nie, to nie możliwe. Nic tak szybko nie gnije. Trzeba wyrzucić tę myśl. To niemożliwe, na pewno się tylko zastały, zdrętwiały. Poza tym oczy działają. Chociaż przez większość czasu jest zupełnie ciemno, tak strasznie ciemno.

Głowa marzyła, żeby kiedyś w szafie wylądowała jakaś książka, ale książki przecież trzyma się w widocznych miejscach, żeby się kurzyły. Nikt ich nie czyta, ale jak ktoś przyjdzie w gości to ładnie wygląda. Że niby inteligencki dom, właściciele oczytani. Głowa dobrze wiedziała, przeczytała u Baumana, w listach z płynnej nowoczesności, że prawdziwej elity kulturalnej już nie ma, że wszystko się rozmyło, że nie ma już wysokiej i niskiej sztuki, że wszystko to fikcja. To martwiło Głowę. Ona chciała być inteligencją. Taką prawdziwą, co to się zna, co czyta poezję, chodzi do opery, ogląda klasyków w teatrze, zna się na kinie i muzyce poważnej oraz jazzie. Głowa chciała być mądra. Nie to co jej posiadacz ? bez niej był jak pies, kundel, zwierzę, którym trzeba rządzić.

Ciekawe, czy to tępe, bezgłowe ścierwo błąka się gdzieś po ulicach Wrocławia i straszy dzieciaki. Może już ktoś je odstrzelił albo kręcą o nim horror. Głowę zastanawiało, czy jej dawny posiadacz próbuje ją znaleźć. Czy szuka tego mieszkania przy Placu Solnym, gdzie ją zostawił. Zawsze kupował tam kwiaty, żeby zmiękczać kobiety, a potem robić te wstrętne rzeczy językiem. Zresztą teraz nie robi ich na pewno. Język został z głową. Niestety nie ma z niego żadnego pożytku, najmniejszego. Przez ten sztywny kołek w ustach Głowa straciła szansę na ratunek. Mówili o nim, że to niby dzikie mięso, że ma ocalać narody i ludzi. Jak? Skoro nie potrafi ocalić nawet własnej głowy, wyciągnąć jej z głupiej, starej szafy, gdzie śmierdzi, znaczy kiedyś śmierdziało, stęchlizną.

Głowa przestawała wierzyć w słowa poetów. Z każdym dniem spędzonym w szafie było jej o to trudniej. Te ich wszystkie Bądź wierny idź? Głowa chciała wyjść, iść, ale przecież nie miała nóg. Nogi chodziły same, bez niej włóczyły się gdzieś po Wrocławiu, a może nawet wpadły pod auto albo pociąg. Przecież sama Głowa pamięta, jak mijała takie zdekapitowane ciała, które snuły się po ulicach, wymachiwały rękoma i choć milczały, miało się wrażenie, że słyszy się ich jęki, zawodzenie, wycie. Ich głowy też się zmyśliły, też zostały na jakieś zakurzonej podłodze, żeby jakaś blondyneczka mogła je wrzucić do szafy i zasypać majtkami. Żeby choć raz książka?

Kiedyś była jedna, i to jaka! Bauman! Jej ukochany, jedyny Bauman: filozof, socjolog, myśliciel. I to jeszcze spadł tak, że otworzył się przed oczami, że mogła czytać. Zdążyła nawet słowo czy dwa, ale potem ktoś z hukiem zamknął drzwi i zrobiło się ciemno, tak strasznie ciemno, że litery zmyły się ze wszystkim innym. Wtopiły się w cały świat Głowy i nie były już czytelne. Tylko czasem, raz dziennie. Podczas trzaśnięcia chyba klucz wypadł z zamka i co jakiś czas pojawiał się mały promień słońca wpadającego do szafy przez dziurkę. Dzięki niemu Głowa mogła czytać. Zawsze ten sam fragment, ten sam akapit. Kiedy (jeśli) nadejdzie kryzys, a wraz z nim kolejna katastrofa, nie będzie mogli się tłumaczyć, że nikt nas nie ostrzegał. Ileż w tym było treści, jak to Głowę cieszyło, jak pocieszało w trudnych czasach szafowania. Bo przecież jej katastrofa już się stała. Tylko że jej nikt nie ostrzegał, jej naprawdę nikt nie ostrzegał. Ona tylko się zmyśliła! Przecież za myślenie nie powinno się karać, a Głowę ukarano. Już nigdy nie będzie mogła czytać i ostrzegać. Ona chciała tak jak Bauman ? bronić piękna i upokorzonych, nie wyrzekać się ani jednego ani drugich, a tymczasem to ją upokorzono i obdarto z piękna. Przecież miała delektować się Rembrandtem, Vermeerem, a nie leżeć zawalona brudnymi gaciami, wąchająca gumę jakiejś piłki, zakurzona, w ciemnościach.

Przecież ona jest Głową, ona zrozumiała myśl Baumana. To ona powinna kierować posiadaczem, wszystkimi posiadaczami. To ona leży w szafie, to ją przykrywają brudne gacie. To jej bezgłowe ciało snuje się po mieście. Wolne.



Paweł Bernacki