16.media.tumblr.com

16.media.tumblr.com

Kiedy świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia


Ustawiają się w dwóch szeregach naprzeciwko siebie. Kobiety naprzeciwko mężczyzn. Wszyscy noszą twarze jak maski, wszystkie takie same.  Dobierają się w pary w drodze negocjacji. Jeden ma dziury w kieszeniach, przez które wchodzimy do środka ? te słowa kończą Soundtrack najnowszą książkę poetycką Piotra Makowskiego i zdaje się, że zawierają się w nich dwa najważniejsze dla zbioru toposy: samotność i teatralizacja świata. Cofamy więc płytę do początku i przyglądamy się im dokładniej.

Już na wstępie konieczne jest drobne sprostowanie ? użyta w powyższym akapicie teatralizacja świata w odniesieniu do Soundtracku jest pojęciem archaicznym. Jak sam tytuł wskazuje, bardziej odpowiednia byłaby filmizacja. Makowski obficie czerpie z dokonań światowej i rodzimej kinematografii, odwołuje się jednak nie tyle do arcydzieł srebrnego ekranu, co do produkcji popularnych: Casino Royal, Powrotu Batmana, obrazów z Charlesem Bronsonem, Psów.  Właśnie te ostatnie wydają się dla książki wrocławskiego poety szczególnie ważne, a to za sprawą jej podmiotu. Ten w wielu miejscach przypominał mi wykreowanego przez Bogusława Lindę Franza Mauera, który to chciał, żeby go taka jedna kochała. Zgorzkniały, pozbawiony wszelkich złudzeń bohater wierszy Makowskiego, z przytoczonym cytatem na ustach, wyrusza w pogoń za kobietą o wyglądzie Kylie Minogue i dłoniach polonistki, która trzyma kredę nawet wtedy, kiedy stoi tyłem do tablicy i nie zamierza odwrócić się twarzą do niej. Z jednej strony marzy o wspólnych powrotach i wyjściach do pracy, z drugiej chce by poszli do łóżka i robili forced ass fucking, straight fucking, deep throat, rimjob, handjob, feetjob, i anal fistnig. Pozornie wydawać by się mogło, że miesza się w nim romantyk i erotoman. W rzeczywistości są to jednak kolejne maski, które na siebie wkłada. Jest niczym bohaterowie tekstów izraelskich Marka Hłaski, kształtujący swoje życie na wzór filmowych fabuł, a samych siebie na kreacje stworzone przez słynnych aktorów. O ile jednak autor Brudnych czynów odwoływał się z głównie do Casablanki i Humphreya Bogarta, często wręcz wkładając jego kwestie w usta swoich postaci, o tyle Makowski robi to samo ze współczesnymi symbolami popu. Jego bohaterowie mówią bowiem nie tylko frazami ze wspomnianych wcześniej filmów, lecz także innych tekstów kultury: piosenek (Umbrella, Where the wild roses grow) i gier komputerowych ( Max Payne).  Ubierają po prostu kolejne maski i przechodzą od jednej postaci do drugiej.  Mężczyźni raz są zgorzkniałymi twardzielami, a raz zdradzonymi romantykami.  Podobnie postaci żeńskie ? czasem to femme fatale, czasem oszukane i wykorzystane kobiety po przejściach, a jeszcze kiedy indziej zwykłe cichodajki. W żadnym z tych wcieleń nie ma jednak ani krzty autentyzmu. Każde to po prostu perfidnie odegrana rola. Dokładnie jak u Hłaski.

Taka sama jest jak się zdaje motywacja ich zachowań. Przypomnijmy: bohaterowie autora Pięknych dwudziestoletnich zakładali maski, grali, świadomie zabijali swoją autentyczność, żeby paradoksalnie – przez zużycie wszystkich możliwych póz – dojść do prawdy. Trzeba było przełamać konwencję, każdą konwencję, żeby móc otrzymać choć namiastkę naturalności, która – być może – w przyszłości pozwoliłaby przezwyciężyć samotność.  Szczególnie, że to właśnie ona napędza działania bohaterów, skłania ich do przebieranek, by było jak w filmie – albo jak w piosence. Kiedy zaś w końcu to przestaje działać, kiedy wszystkie wypożyczone stroje ulegają zniszczeniu, drą się i spadają z postaci te stają przed sobą nagie, pozwalając sobie na odrobinkę patosu można by rzec, że stają w prawdzie. W prawdzie o samych sobie i swoich partnerach. Nie trzeba już kłamstw, filmów porno (bo do produkcji porno odwołuje się Makowski również często) i wszystkich póz. Można w końcu spróbować ?normalnie? i zobaczyć co z tego wyjdzie. Nie ma gwarancji sukcesu, ale przynajmniej wraca nadzieja. Pojawiają się owe dziury w kieszeniach, przez które możemy wejść do środka i poznać drugiego człowieka. Bo tak naprawdę to o niego w poezji Makowskiego chodzi.

I choć osobiście nie jestem zwolennikiem tak cynicznego i agresywnego języka, w Soundtracku było coś, co sprawiło, że przeczytałem z dużym zainteresowaniem przedstawioną w nim historię, a potem wróciłem do niej jeszcze kilka razy. Chyba dlatego, że dawno nie trafiłem na tomik, który byłby tak zwartą i przemyślaną opowieścią ? o człowieku oraz jego samotności we współczesności i muszę przyznać, że chętnie przekonam się czy jego bohaterom, w przeciwieństwie do Hłaskowskich, uda się ją przełamać.

Piotr Makowski, Soundtrack, Fundacja im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław 2011.

Tomiki konkursu im. Tymoteusza Karpowicza do kupienia w Tajnych Kompletach i na tajnekomplety.pl.