ffffound.com

ffffound.com

Przydarzyła mi się ostatnio historia zajmująca. Oto trafiła w moje ręce cudownie wydana książka: wydrukowana na wysokiej jakości papierze, bogato i kunsztownie ilustrowana… Wydawać by się mogło, że to wydawnictwo jednej z legend polskiej literatury. Tymczasem autor książki ? Cezary Sikorski to postać delikatnie mówiąc enigmatyczna. Dość powiedzieć, że milczą o nim Google. Mimo usilnych poszukiwań w Internecie i pośród znajomych nie odnalazłem żadnych informacji na jego temat ? ani o wieku, ani dorobku artystycznym, ani wykształceniu. Zaledwie kilka wierszy.  Mało tego nie sposób wynaleźć żadnych wiadomości o jego wydawcy. Zaułek Wydawniczy ?Pomyłka?, bo o nim mowa, to oficyna zupełnie nieznana, nieposiadająca nawet swojej strony internetowej. Mówiąc krótko – Cezary Sikorski jest dla mnie autorem widmo.  Sytuacja to więc niezwykle kusząca, tym bardziej, że debiutancką, jak sądzę, książkę Sikorskiego Drogę z Daulis do Delf czytało mi się z naprawdę dużą przyjemnością.

Głównym źródłem mojej czytelniczej rozkoszy był chyba obecny w tej poezji klasycyzm i to klasycyzm prawdziwy. Nie ten wydumany, sztuczny i odrażająco ortodoksyjny spod znaku Koehlera czy Wencla, ale ten sięgający głębiej, gdzieś do Herberta i Miłosza, może do toczących się w latach siedemdziesiątych dyskusji na jego temat.  Pisał w jednej z nich Jarosław Maria Rymkiewicz, że klasycyzm to czerpanie z tradycji,  dorobku ludzkiej kultury, z pewnego zastanego muzeum form i toposów, za pomocą, którego można odkryć ducha narodu. To z kolei Janowi Błońskiemu wydało się raczej romantyczne, niźli klasyczne.  O ile jednak Cezary Sikorski, z owego muzeum toposów czerpie obficie, o tyle w żaden sposób nie można zarzucić mu ucieczek w romantyzm. On nie chce odkrywać duszy żadnego narodu. Zależy mu raczej, a to już esencjonalnie Herbertowskie, na przetworzeniu znanych greckich mitów i biblijnych historii po swojemu, próbie wpisania ich w szerszy porządek kultury ogólnoludzkiej, a nie tylko narodowej czy wyznaniowej oraz ukazanie za ich pomocą pewnych odwiecznych praw rządzących światem. Co ważne, dokonywane przez Sikorskiego reinterpretacje bynajmniej nie są wtórne, a wnoszą wiele nowego do skostniałych, zdawałoby się opowieści o Orestesie, Edypie czy Orfeuszu. W jego poezji mit śródziemnomorski (określenie Ryszarda Przybylskiego) naprawdę ożywa i nabiera rumieńców. Rozkwita niczym rzadki kwiat i to w sposób, którego żaden botanik nie był w stanie przywidzieć.

Sam tomik zabiera nas w podróż do antycznej Grecji, a dokładniej do wieku bohaterskiego ? czasu wielkich herosów i słynnych wojen.  Wymowne jest także zawarte w tytule miejsce ? Droga z Daulis do Delf, więc trasa, na której powracający z delfickiej wyroczni Edyp spotkał zmierzającego w przeciwnym kierunku Lajosa i dokonał ojcobójstwa, nieświadomie spełniając część z wiszącego nad nim fatum. Owa nieświadomość jest w tej poezji niezwykle ważna.  Przybliżając czytelnikowi losy Orestesa, Klitajmestry, Orfeusza, czy Edypa właśnie podkreśla stale Sikorski ich przekonanie, że uczestniczą wyłącznie w grze, w sztuce, tragedii, a tymczasem ich losy to prawdziwe życie. Cóż ta sztuka nie jest grą powiada i dodaje: To gra na śmierć i życie. W swojej poezji bardzo często Sikorski posługuje się liryką maski (jakże ważną dla Herberta), by wcielić się w swoich bohaterów, przybliżyć ich myśli, wątpliwości, motywy działania i wychodzi mu to naprawdę przekonująco.   Mnie szczególnie urzekła historia Klitajmestry z wiersza Jeden dzień z życia Klitajmestry oraz opowieść o śmierci Zenona z Elei z tekstu Bajka o śmierci Zenona z Elei.

Czerpanie i przetwarzanie po swojemu mitologii to jednak nie wszystko, co serwuje nam autor Drogi z Daulis do Delf.  Ciekawe są dokonywane przez niego kontaminacje kultur greckiej i judeochrześcijańskiej ? Platon, który podczas uczty w pewnym sensie przeistacza się w spożywającego ostatnią wieczerzę Chrystusa, czy cieśla Józef,  którego historia została wpisana głęboko w platońską właśnie filozofię. Nieskrywany żal, płynie z liryków poświęconych dawnym bóstwom. Pisze o nich Sikorski: W końcu odeszli bezpowrotnie./ Zostawili nas na pastwę Boga,/ którego imienia nawet nie można wymawiać.  Kultura grecka i chrześcijańska są w tej poezji związane bardzo mocnym węzłem, a przejścia między nimi dokonują się niezwykle płynnie, z małą nutką żalu, że bogaty dorobek Greków w dużej mierze został zapomniany. Nie mały wpływ miała na to religijna ortodoksja, na którą u Sikorskiego miejsca nie ma. On, chwała niech będzie Zeusowi, zamiast prostych rozwiązań wybiera eklektyzm i poszukiwania prawdy.

W Drodze z Daulis do Delf znajdziemy jednak dużo więcej, niż tylko uczoną, zakorzenioną w antycznej filozofii i kulturze poezję. Choć Sikorski to niewątpliwie poeta doctus, udaje mu się, również za pomocą mitycznych masek, stworzyć urokliwe, mimo że gorzkie erotyki. Mam tu na myśli cykl Moje Eurydyki poświęcony odejściom kobiet z życia podmiotu lirycznego.  Z tych wierszy, chociaż ubranych w starożytne kostiumy, bije ogromna autentyczność. Nie są one tylko pustymi formułkami, czuć w nich życie, krew pulsującą gdzieś między słowami i wersami, słychać uderzenia tłoczącego ją serca i wręcz łkanie. Ta poezja, podkreślam raz jeszcze, nie jest sztuczna, a włożona na nią maska, paradoksalnie tylko dodaje jej autentyzmu.

O tym tomiku mógłbym mówić jeszcze długo i zapewne czynił to będę. W niniejszej recenzji wspomnę jeszcze tylko, że w końcu we współczesnej liryce odnalazłem poezję, jaką lubię. Może nieco niedzisiejszą, odmienną od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni; może zakorzenioną gdzieś w dawnych mistrzach ? Miłoszu i szczególnie Herbercie, ale właśnie przez to dla mnie pociągającą i jednocześnie udowadniającą, że klasycyzm jest jeszcze możliwy. Sikorski i jego tomik są tego najlepszym przykładem. Oto klasyk, oto klasycyzm!

Paweł Bernacki