Czyli kochamy pytanie zaczynające się od:  czy. Czyli:

czy działalność krytycznoliteracka polskich prozaików po upadku komuny była podobna do aktywności poetów w owym czasie? Czy mieliśmy wówczas do czynienia z manifestami lub wypowiedziami reprezentującymi w pewien sposób zbiorowość uczestników życia literackiego czy odbiorców literatury? Czy odnotowywano ambitniejsze próby syntez, czy raczej prozaicy-krytycy koncentrowali się na czysto informacyjnych perspektywach krytyki literackiej?

Spójrzmy na dwa duety. Na dwie podwójne kolaboracje krytyczne pisarzy, i pisarskie krytyków. I spróbujmy sobie na to czy odpowiedzieć.

Jarosław Klejnocki, Jerzy Sosnowski


Chwilowe zawieszenie broni Klejnockiego i Sosnowskiego[5] było w połowie lat dziewięćdziesiątych jedną głośniejszych publikacji krytycznych. Opowieść o twórcach pokolenia ?brulionu? wpisała się w zapotrzebowania czytelnicze, krytyczne, a także społeczne tego czasu. Interesujący, choć dość oczywisty wydaje się też fakt, że jest to kolejny (po Świecie nie przedstawionym Kornhausera i Zagajewskiego czy Bez autorytetu Chwina i Rośka) casus wskazujący na to, że książki krytyczne sygnowane nazwiskami dwóch pisarzy ? czy pisarza oraz krytyka ? posiadają zdwojony potencjał: są zdolne wywołać spotęgowane reperkusje w obiegu literackim[6]. Warto przeznaczyć nieco przestrzeni na próbkę stylu tej publikacji:

[l]iteratura i sztuka ulegały w tym kontekście dwojakiemu zagrożeniu ideologizacją. Nie dość, że ? poddane służbie moralności ? miały raczej oceniać świat niż go opisywać, wyczulone na (trwałe) wartości, a nie na (zmienną) rzeczywistość, której niuanse ginęły pod warstwą jednoznacznych rozstrzygnięć etycznych. W dodatku zgubił się gdzieś ? chyba niemały ? obszar sytuacji moralnie i politycznie neutralnych, a obraz ludzkiej prywatności został zawłaszczony przez domenę spraw publicznych. Faktem jest, że na początku lat 80. osobiście doświadczało się wydarzeń politycznych, spór o tzw. finlandyzację Polski potrafił podzielić małżeństwa, a po 13 grudnia działanie w podziemiu w praktyce oznaczało często rezygnację z życia prywatnego. Uogólnienie tego mechanizmu prowadziło jednak literaturę ku co najmniej dyskusyjnej antropologii: takiej, która redukuje człowieka do jego kontaktów z ?socjosferą?.[7]

Widoczne jest zrazu socjoliterackie nastawienie autorów, którzy usiłowali wyjaśniać działalność i fenomen ?brulionu? (niezależnie od tego, czy pokolenie ?brulionu? istniało, czy może był to po prostu kolejny krytyczny fantazmat, który sztucznie podsycano) ze świadomością zachodzących w życiu literackim zmian, ideologizacji, wytwarzającej się opresji polityczności czy polityki kulturalnej postkomunistycznej Polski. Jerzy Sosnowski, który w momencie powstania Chwilowego zawieszenia? dawał się poznać raczej jako krytyk, a dopiero później stał się rozpoznawany jako autor powieści ? na swojej autorskiej stronie w sieci przywołuje bodziec, jaki mu wtedy towarzyszył:

W 1992 roku odbył się na warszawskiej polonistyce wieczór autorski młodych pisarzy, skupionych wokół czasopisma ?brulion?. Niezbyt mi się spodobał, a przecież tak właśnie zaczęło się moje kilkuletnie zajęcie ? ?krytyka towarzyszącego tzw. pokoleniu brulionu?. Role tę pełniłem z przejęciem, które dyktowało mi nieraz sądy przesadne. Ale książka – podsumowanie sporów, które nas podniecały w pierwszej połowie lat 90. ? napisana na spółkę z Jarosławem Klejnockim, zgodnie z jego pomysłem i pod wymyślonym przez niego tytułem, jest chyba, jako świadectwo historyczne, zupełnie przyzwoita. I zresztą ? w przypadku paru naszych rówieśniczek i rówieśników mieliśmy rację![8]

Ciekawy jest tu zwłaszcza podział obowiązków i kompetencji, które zostały ?rozdysponowane? na obu autorów w trakcie przygotowywania książki. W każdym razie zdania na temat Chwilowego zawieszenia broni były podzielone. Podkreślano m.in., że założenia Klejnockiego i Sosnowskiego, niejako imputujących tezę o homogeniczności generacji  ?brulionu?, były nieuzasadnione[9]. Ponadto zwracano uwagę na asekuracyjne nastawienie odautorskie, powodowane środowiskowymi relacjami, w jakie ? według polemistów ? zostali wplątani autorzy Chwilowego zawieszenia?[10]. Jednocześnie zwracano uwagę na fakt, że ambicje autorów tej książki wykraczały daleko poza doraźność i publicystyczne intencje, skoncentrowane na walorach czysto informacyjnych. To również książka uzmysławiająca dzisiejszemu czytelnikowi niegdysiejszą pozycję twórców skupionych wokół ?brulionu?, którzy praktycznie zdominowali dyskurs krytyczny pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych.

Paweł Dunin-Wąsowicz, Krzysztof Varga

Jak na tym tle przedstawia się słownik Parnas bis i antologia Macie swoich poetów Pawła Dunin-Wąsowicza i Krzysztofa Vargi?[11] Przede wszystkim reakcja na tę publikację była zdecydowanie silniejsza niż w przypadku książki poprzedniego duetu, co było związane z próbą wywołania mocnych reakcji w środowisku literackim, o co sami autorzy zabiegali[12].

W nagłośnieniu odbioru tego leksykonu miał swoją zasługę lansowany przez Dunin-Wąsowicza banalizm, o którym Krzysztof Uniłowski pisał: ?W roku 1995 Dunin-Wąsowicz (jako Grzegorz Planeta) tłumaczył, iż promowany przez niego banalizm ? mający polegać na ?celowym pisaniu tekstów nieinteresujących? ? jest swego rodzaju rachunkiem literackiego sumienia, świadectwem bankructwa niegdysiejszych idei oraz ambicji, uznaniem procesu degradacji społecznej roli sztuki słowa za nieodwracalny. Skoro tak, przychodzi stwierdzić, że idea banalizmu oznaczała zamknięcie, oczyszczającą i niwelującą wysoki modernizm parodię?[13]. Jak jednak wyżej pisałem, założenia autorów koncentrowały się na wywołaniu określonego wydźwięku, o czym ironicznie, lecz zarazem w sposób symptomatyczny dla uprawianej przez niego publicystyki pisał Dunin-Wąsowicz:

Przyznajmy w końcu, że prawdziwą ideą dzieła było wywołanie szumu informacyjnego i nagłośnienie jego autorów oraz niedocenianych znajomych, poprzez zestawienie ich na równych prawach z uznanymi nazwiskami młodoliterackimi. Skądinąd trafnie zauważyli to recenzenci ?Słowa ? Dziennika Katolickiego? (?Varga z Dunin-Wąsowiczem najwięcej miejsca poświęcili własnym dokonaniom (…) dziełko drugorzędnej wartości obliczone bardziej na towarzyski sukces niż na rzetelną prezentację najmłodszej generacji?) i ?Wiadomości Kulturalnych? (?Jest w Warszawie jedno ekstrapismo, nazywa się ?Lampa i Iskra Boża??).[14]

Można więc założyć, że określony efekt promocyjny był wypadkową wpisaną u podstaw tej książki dwojaką strategię ? z jednej strony Parnas bis popularyzował zjawiska, tendencje i autorów, za którymi optowali Dunin-Wąsowicz i Varga, a z drugiej wielu z zaprezentowanych tam pisarzy zostało omówionych (i niekiedy negatywnie nacechowanych) z silnym ładunkiem krytycznym. Możliwą bowiem przyczyną gwałtownych polemik wokół Parnasu bis, a właściwie atmosfery pewnego rodzaju wydarzenia (czy nawet skandalu), którą odnotowano po publikacji leksykonu, była ? prócz nader subiektywnego doboru autorów ? bezkompromisowość skali ocen, które Dunin-Wąsowicz i Varga proponowali w kontekście poszczególnych pisarzy. Ów radykalizm dobrze odmalowuje Dariusz Nowacki:

Otóż tu i ówdzie autor leksykonu poszedł na całość, tzn. poobrażał ludzi i środowiska. Cytował nie będę, bo każde przytoczenie to w gruncie rzeczy kolportowanie opinii; nikt mnie nie przekona, że istnieje różnica między frazą ?zdaniem X poeta Y to grafoman? i wyrażeniem ?poeta Y to grafoman? (po prostu).

Co z tym fantem zrobić? Jedni powiedzą, że po co udawać: bezkompromisowy Pavique wygarnął prawdę w oczy; owszem ? bez cienia dyskrecji, niedelikatnie, ale zasadniczo skłamał niewiele. Drudzy ocenią: przesadził, posłużył się inwektywą i niewybredną plotką, gdzieniegdzie zwyczajnie zełgał. Oczywiście ?jak to w takich wypadkach bywa ? jedni i drudzy mają rację, bo też decyduje o tym punkt widzenia, rozkład sił sympatii i antypatii czy wreszcie poczucie smaku, miary, przyzwoitości. No właśnie ? nawet ulubiony frazes inteligencji humanistycznej, czyli Herbertowskie kryterium smaku, wydaje się tu niezbyt poręcznym narzędziem. Chcecie pojedynku na frazesy? To macie w kontrnatarciu Conradowski postulat o wymierzaniu sprawiedliwości widzianemu światu. Pytanie zatem brzmi: co zobaczył Dunin-Wąsowicz i czy miał prawo podzielić się swoimi spostrzeżeniami?[15]

Kryterium środowiskowej (nie)poprawności wciąż ? jak widać ? było w kontekście Parnasu bis widoczne i dla wielu krytyków wyznaczało jedyny w zasadzie krąg zainteresowań i refleksji nad lekturą tej książki.

Linia przyjęta przez Dunin-Wąsowicza i Vargę w Parnasie była kontynuowana w antologii Macie swoich poetów, która również wywołała sporą ilość emocjonalnych komentarzy. Odbiór obu książek był, jak by to powiedzieć, energiczny. Podobne były również komentarze odnośnie metod selekcji materiału i jego krytycznej obróbki w obu tytułach:

Straszny jest ten Parnas bis. Ta góra to jakieś wysypisko śmieci na peryferiach kultury. Ze ?skałą pięknej Kalijopy? nie ma nic wspólnego. Młodzi porzucili kilkusetletnią tradycję literacką rodzinnego kraju i naśladują wzory amerykańskie, nie wiedząc, że zamiast do centrum, trafili do murzyńskiego getta. Włożyli czapeczki daszkiem do tyłu i choćby nie wiem jak się starali, będą nawzajem podobni do siebie, niczym owi czarni chłopcy z podwórek-studni. Wbrew autorskim intencjom, zbiór Macie swoich poetów wywołuje takie wrażenie, jakby do pisania wierszy zabrali się najbardziej nieciekawi przedstawiciele pokolenia, w dodatku praktycznie pozbawieni cech osobniczych (dlatego, poza przypadkiem Koehlera, nie używam tu nazwisk). A jak się trafi ktoś miły i ciut zdolniejszy, to ginie w tłumie ?odrażających, brudnych, złych? i zaczyna mówić jak oni[16].

Jak można było się przekonać, nie dla wszystkich krytyków działalność redaktorska i antologiczna tych dwu autorów wydawała się pożyteczna, potrzebna ? i nie dla wszystkich przedstawiała większą wartość. Opinia Czecha wpisuje się w szerszy kontekst emocjonalnie zasadzonych wypowiedzi dotyczących pokolenia ?brulionu?, i w większości to o jego pokoleniowości często ona traktuje. Czech spycha na dalszy plan strukturę, koncepcję i selekcję materiału pomieszczonego zarówno z Parnasie bis, Macie swoich poetów, jak i innych publikacjach traktujących o najgłośniejszym czasopiśmie literackim po 1989 roku i jego reprezentantach, koncentrując się na relacjach towarzyskich i formacyjnych. W końcu to też jest jakiś pomysł na funkcjonowanie w środowisku.

ffffound.com

ffffound.com

Grzegorz Czekański


[1] J. Klejnocki, J. Sosnowski, Chwilowe zawieszenie broni, Warszawa 1996.

[2] P. Dunin-Wąsowicz, K. Varga, Parnas bis. Słownik literatury polskiej urodzonej po 1960 roku, Warszawa 1995.

[3] Macie swoich poetów. Liryka polska urodzona po 1960 r. Wypisy, pod red P. Dunin-Wąsowicza, J. Klejnockiego i K. Vargi, Warszawa 2006.

[4] E. Rylski, Po śniadaniu, Warszawa 2009.

[5] Szczególnie mam tu na uwadze Jerzego Sosnowskiego jako autora wielu powieści, jednak także Jarosław Klejnocki, głównie parający się krytyką, jest jednocześnie ? o czym warto pamiętać ? autorem wielu tomów poetyckich (np. Skarby dni ostatecznych. Psalmy, epigramaty, lamenty, litanie), jak i powieści ? szczególnie sensacyjno-kryminalnych (np. Południk 21).

[6] Podobnie jednak jest ? jak się wydaje ? w publikacjach wydawanych pod nazwiskami dwóch lub więcej krytyków, czego przykładem mogą być wspólne książki Przemysława Czaplińskiego i Piotra Śliwińskiego.

[7] J. Klejnocki, J. Sosnowski, op. cit., s. 18.

[8] Tekst dostępny w internecie. Zob. http://www.jerzysosnowski.pl/?page_id=13, dostęp z 17 sierpnia 2010.

[9] ?(?) autorzy (?) po prostu dopasowują obraz literatury do apriorycznej tezy o jedności pokolenia, która to jedność jest budowana głównie wokół wierszy Marcina Świetlickiego i Jacka Podsiadły?. Marcin Hamkało, Porozumienie ponad pisarzami, ?Odra? 1996, nr 3.

[10] ?Jaka jest główna przyczyna klęski autorów Chwilowego zawieszenia broni? Ostrożność, najbardziej wyraźna cecha tej książki, w dużej mierze wynika z reguł gry narzuconych przez brulionowców. Bardzo skutecznie przestraszyli krytyków, tę ? jak subtelnie rzecz ujęła Natasza Goerke ? pleśń na pożywce. (?) Drugą, znacznie istotniejszą przyczyną zgubnej ostrożności jest chyba powszechne ? choć głęboko skrywane przeświadczenie, że tak naprawdę literatura nie jest tak ważna, by spierając się o słowa, narażać na szwank przyjaźnie, znajomości, układy?. Zob. W. Ratajczak, ?Czas Kultury? 1996, nr 2.

[11] W tym przypadku szczególnie mam na uwadze Krzysztofa Vargę jako autora wielu powieści i jednocześnie regularnie funkcjonującego (zwłaszcza na łamach ?Gazety Wyborczej?) recenzenta.

[12] O procesie powstawania książki pisał po dziesięciu latach Dunin-Wąsowicz: ?Mieliśmy po 27 lat. Ja pracowałem jako asystent redaktora prowadzącego w ?Życiu Warszawy? i prowadziłem już od 2 lat zarejestrowane jako działalność gospodarcza wydawnictwo, mając na koncie kilkanaście ?Lamp i Iskier Bożych? oraz kilka książeczek. Varga był chyba jeszcze zatrudniony jako instruktor w Staromiejskim Domu Kultury, który wydał dwa lata wcześniej zbiorek jego próz Pijany anioł na skrzyżowaniu ulic (dziś raczej go nie wymienia w swoim dorobku). Miał też w ?Wyborczej? ryczałt w dziale kultury, gdzie pisywał recenzje książkowe?. Krzysztof Varga przypomina więc Jerzego Sosnowskiego z tego względu, że obaj zaczynali jako krytycy, a z biegiem czasu ich twórczość literacka zdominowała zarówno wizerunek, jak i samą aktywność około literacką. Zob. P. Dunin-Wąsowicz, Parnas Bis 10 lat po, ?Lampa? 2005, nr 9.

[13] K. Uniłowski, Między obiegami współczesnego życia literackiego, ?Pogranicza? 2004, nr 3, podkreślenia autora.

[14] P. Dunin-Wąsowicz, op. cit..

[15] D. Nowacki, Czekiści dają odpór, ?FA-art? 1998, nr 7.

[16] J. Czech, Poeci specjalnej troski, ?Rzeczpospolita? z 25 października 1997 (dodatek ?Plus-Minus?).