?Najwięcej wolności jest w głowie?

Z Robertem ?Rybą? Rybickim –  poetą z Rybnika ? telefonicznie rozmawiał Karol Pęcherz (fink)

Robert Rybicki – Poeta. Autor kilku tomów poezji: „Kod genetyczny”, „Epifanie i katatonie” (2003) i „Motta robali” (2005), „Zapalenie baku” oraz „Nie ma mowy”. Założyciel Wesołego Klubu Literackiego działającego od 2003 roku przy DK w Rybniku-Chwałowicach. Studiował prawo i polonistykę na Uniwersytecie Śląskim. Obecnie mieszka w Anglii.

Teksty Roberta Rybickiego ukazały się w Magazynie Materiałów Literackich nr 6

http://magazyn-cegla.net/index.php?p=3&cegla=6&dok=104

Witam Cię Robercie. Na początku naszej rozmowy wejdźmy bardzo lekko na temat wolności w słowach. Twoja twórczość to swoisty lot, albo przelot po stykach słów. A potem powstaje taka frywolna rozsypanka fraz, która o tyle jest o ile można ją nazwać wierszem.  Zechciałbyś opowiedzieć Robercie o tych swoich lotach?

Jest to przelot po stykach słów. To wszystko się zaczyna w pewnych partiach mózgu, myślę, że mózg może przekraczać widzialne w stanie jakby dysfunkcji, np. niedotlenienie, uraz chemiczny, choroba, praktyki joginskie, medytacje, długa modlitwa, drugs, albo po prostu praca nad umysłem. Do czego tu sie odnosić? Czy mam mówić o tym, że nawarstwienia lekturowe mają wpływ na wybór poetyki? I wybór słownictwa? Dla mnie ważną lekturą była lektura poetyki renesansowej: o jakości wiersza decyduje zasób słownictwa. Rozsypanka fraz? W jakiś tam sposób to funkcjonuje. Wolę rozsypankę, ale to się wydaje rozsypanką. To, co piszę, wynika z badań nad logiką, na studiach prawniczych i polonistycznych miałem przedmiot zwany logika i przesiedziałem nad tym dużo, ale szukałem dróg alternatywnych dla logiki, w tym pomogły mi też lektury teoretyków surrealistycznych. Gdy miałem 20 lat siedziałem nad surrealistami francuskimi, ale w oryginale, męka niemożebna ? i wtedy, z paroma wyjątkami, te wiersze przekonały mnie co do tego, że temat surrealizmu nie został do końca wyczerpany. Zacząłem się zastanawiać, jaką drogę obrać, żeby znaleźć taką wyrwę w podświadomości, albo po rimbaudowsku, rozprzężyć zmysły, by dojść do niewiadomego. Nasz umysł funkcjonuje w różnoraki sposób i ciężko mu podołać. Tak że do wierszy polecam lekturę francuskich surrealistow, parę podręczników do logiki i można złapać trop. Do tego jeszcze Wittgestein. Kiedyś marzyłem o stworzeniu takiego ruchomego wiersza, który mieniłby się odcieniami różnorakich stanów emocjonalnych i zaprzęgniętych w to intelektualnych naleciałości, coś jak mobile Caldera, wiersz z obracającymi się frazami jak śmigłami samolotu.

Ładne. Napisałeś kiedyś ?Ten tekst jest kratą, przez którą wyglądam? ? na jakich zasadach działa słowo, czy uważasz, że bardziej zniewala, czy może być wyrazem wolności? Co powoduje, że język staje się kratą, na ile można przez kratę języka wyglądnąć i co tam takiego widać, a odwołuje się tu do twojego spojrzenia i wyobraźni poetyckiej?

Nikt nie zaprzeczy chyba temu, że wiersz, jakkolwiek byłby traktowany, jest pewną formą terapii. Chyba każda czynność w życiu człowieka ma formę terapii. To wszystko ze sobą reaguje. ?Krata? jest tu formą upierdolenia formalnego, nie wyjdę za cholerę poza tekst. Niby to wyzwala jakieś pokłady energii, ale zniewala. Słowo ma duże pokłady energetyczne, zresztą wystarczy się zorientować, ile wysiłku kosztuje wypowiedzenie słowa, te wszystkie śmigające iskierki po neuronach po to tylko, żebyś odpowiednio nastroił w ciągu ułamka sekundy struny głosowe, wytchnął powietrze i uzmysłowił sobie, że nie bredzisz, że logicznie jest to jakoś poskładane. Teraz na przykład posługuję się często angielskim, a w pracy pracuję z Hindusami, Srilankanczykami i Pakistanczykami. Jest jeden Węgier. Jednego z nich uczę polskiego. Inaczej się patrzy na język. Na jego rozwarstwienie. Godzinami potrafię stać z Hindusami słuchając ich mowy, nic z tego nie rozumiejąc. Dziwne, bo szanują mnie za to, że czytałem ?Bhagavadgite? i ?Upaniszady? po polsku. Dosłownie szczena im opadła. ?Krata? dodatkowo to też kwestia formy, ale w sensie wiersza/tekstu, w którym się pojawiła. Ten wiersz jechał na zasadzie strumienia świadomości i ta krata była takim przewrotnym zagraniem z komunikatywnością, bo jeszcze, powiedzmy, jest to więzienie ciała, z którego wyglądasz, a twoje zmysły są kratą, wiersz staje się taką kratą, przez która wyglądasz, może wołasz o pomoc? Jak tu się kontaktować z innymi bytami o nazwie homo sapiens sapiens, podczas, gdy każdy myśli o tym, żeby być wysłuchanym, a nie o tym, żeby słuchać innych. Krata jako jacobsenowski kanał komunikacyjny?

Powrócę jeszcze na chwilę do poprzedniego pytania Robercie i cytowanego porównania języka do kraty, jeśli już wyglądasz przez tą kratę to jak dalece można przez nią spojrzeć, czy za tą kratą może nas coś jeszcze zatrzymać?

Owszem. Można spojrzeć bardzo daleko. W poprzednim pytaniu nie rozwinąłem porządnie tej kwestii. Pasjonowała mnie mistyka jako pewien rodzaj pracy nad percepcją. Stąd u mnie też mistycy średniowieczni. Druga rzecz: kosmos, teleskop. Stary, poezja nie może się zatrzymać na poziomie myślenia nawet postmodernistycznego, hermeneutycznego, czy poststrukturalnego. Tu trzeba znaleźć nową drogę do jeszcze nowszej synestezji. Moje wiersze są na wskroś synestetyczne. Sobolczyk coś wspominał o tropach lingwistyczno-konstruktywistycznych. Baczu (Marek Krystian Emanuel Baczewski ? poeta z Zawiercia, przyt. Red.) o temperamencie lingwistycznym. To w jakiś sposób pomaga mi myśleć o własnym pisaniu. Żaden poeta nigdy nie zrozumie do końca swojego wiersza, tak jak rodzice nigdy nie do końca zrozumieją swoje dziecko. To swobodny twór. Popatrz na rozwój technologii. Homo sapiens sapiens rozwija technologie zogniskowaną dookoła percepcji. A więc wiersz może spojrzeć dalej, tylko trzeba mu na to pozwolić. A do tego trzeba zniszczyć formy gramatycne, normatywne, które ograniczają wolność poezji, samego procesu pisania. Sądzę, że umysł ludzki, mózg, jest na tyle pojemny, ma taki potencjał, że mógłby sięgnąć jeszcze dalej. Postulaty romantyków, czy surrealistów są czymś, co się wydarzyło w całym procesie cywilizacyjnym i można je rozwinąć. Np. kwestia podświadomości. Jako ciekawostkę podam, że mieszkam teraz w Hayes, gdzie George Orwell mieszkał, a tu się ciśnie na usta 1984 i evaporation of conciousness. A więc wyparowanie świadomości, umysły, tej niematerialnej cząstki, do której się odnosimy, sama myśl! Na myśl by mi nie przyszła taka myśl? Tak że umysł się nie zatrzymuje. Rozum tak. Tekst ma nas rozwinąć w nieskończoność.

Czasami mówi się o tobie jako poecie absolutnie nieuporządkowanym, że w twojej twórczości panuje absolutny chaos i czasami trafiają się niebagatelne perełki, np. utwór ?Zapalenie baku? i np. tam jest kompletny bałagan, a w tym bałaganie  rewelacyjna, jak sądzę, fraza: ?ziemia jest bunkrem dla bogów?.

Na ile pozwalasz sobie coś porządkować, dokonywać korekt, a na ile twoja twórczość jest skazana na lot bez poprawek.

Myślę, że skoro mamy takie umysły, jakie mamy, a to nie bagatela, to samo ziemskie bytowanie jest jakimś nieporozumieniem. Dlaczego mam funkcjonować w takiej formie, w jakiej funkcjonuję? Czemu jestem ograniczony przez ciało? Po co mi chuj? Mieszkam obok Lucie i Martina, Lucie bada proces reinkarnacji i czyta czeskich badaczy umysłu i duszy, nie pamiętam ich nazwisk. Z drugiej strony słyszałem, że mózg ludzki jest w stanie funkcjonować 700 lat, tylko ludzki organizm jest zbyt słaby konstrukcyjnie. Takie komórki przemielają dziennie potężne ilości energii jak na swoją objętość, w mitochondriach zachodzi takie spalanie jak w silnikach turbo. Gdy mam świadomość rzeczy, które nas/mnie warunkują, to ten anty – porządek, bo tak to nazwę, jest formą poszukiwania innych, owszem-prywatnych, standardów okołologicznych, alogicznych, czy próbą rozwiązania zagadek ontologicznych dotyczących naszego bytu, a podstawą będzie ?ja? lub, może lepiej, nic. Stąd też w ?Mottach robali? koncentracja na ?ja?, bo jedynym wiarygodnym przedmiotem badań, w których narzędziem badawczym jest wiersz, jestem ja sam, bo znam swoje reakcje, przeskoki myśli, do jakich taki zadufany klasycysta się nie przyzna, bo będzie chciał pozować na dobrze myślącego, żeby go, broń Boże, nie zakwestionowali. To strategia egzystencjalna. Bywałem w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, gdzie odwiedzałem oddział artoterapii i obserwowałem te styki, ponadto miałem jakieś uniwersyteckie skrypty z US o badaniach mowy pacjentów, pewnie jeszcze Freud z przejęzyczeniami nad tym patronował, nad tymi badaniami polonistów, ale te zapisy mowy schizofreników i paranoików, etc., zwłaszcza schizofrenicy mają korbę na maksa, te zapisy mowy chorej były niczym w porownaniu z tym, co ja widzialem dzięki uprzejmości artoterapełtów. Nie każdy pacjent zgodzi sie na wywiad, ale z ześwirowanym poetą pogada, bo nie czuje się z a g r o ż o n y. Stąd miał też rację Maliszewski pisząc o tym ześwirowaniu w ?Epifaniach…?, ale to dzięki temu tak mi się to udało zestroić, bo mieszkałem w mieście, gdzie był potężny szpital psychiatryczny. Ponoć był w nim Wojaczek, jak utrzymywała moja polonistka w liceum. W Londynie poznałem takich świrów, że głowa boli. Nie chcialbym być w ich głowach.

Nie będę w takim razie pytał o tych świrów z Londynu. Zapytam natomiast o to, jak sobie radzisz z wolnością i zniewoleniem? Czy masz jakieś rozterki, wątpliwości z tego tytułu? Np. palenie papierosów? to wolność czy zniewolenie?

Jasne że zniewolenie. Papierosy zniewalają poprzez  zakoptowanie odpowiednich receptorów w mózgu. Stąd nałóg, addiction, wszystko to kwestia mózgu. Myśl czujesz w okolicach głowy nie nogi. Ciało i myśl, sterowanie myślą. Siedzę tu w Wielkiej Brytanii, o której na początku miałem pojęcie, że to Paradise Lost, który się odrodził, ale gdy głębiej w to wszedłem, wniknąłem, stwierdziłem, że Unia Europejska to ściema, a government karmi się tarciami społecznymi manipulując to odpowiednio pieniądzem. Np. co rok podwyższana jest najniższa minimalna płaca, supermarkety oferują zniżki, ale tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby sprzedać i nabić kabzę. Gdy pracowałem w Greenford w fabryce do przepakowywania owoców dla Tesco i Sainsbury?ego, ścieraliśmy mniejsze kawałki pleśni ze skórek granatów i to szło do sprzedaży do Tesco jako ?kup 2 za 2 funty?. Ściema. W restauracjach torty spadały na ziemię, manager pokazywał palcem na ustach ? cicho, a potem to szło na imprezę, za którą płacą np. Anglicy z rodzinami, dziećmi, etc. Sam nasz kod genetyczny już jest zniewoleniem, bo warunkuje nasze jestestwo na te kilkadziesiąt lat przeciętnego żywota. Ale przesrane jest na tej planecie, cywilizacja kula się pięć tysięcy lat, jeśli nie trochę więcej i co? Jeszcze ludzie nie zakumali, że mają się zjednoczyć. A wyobrażasz sobie cywilizację, która ma na przykład 600.000 lat? Ci to muszą mieć poezję, co? No i co, Ty mnie pytasz o papierosy? Najlepsze to Benson and Hedges. Jak skończę ten wywiad, pójdę zapalić. Pewnie chciałbyś zapytać o gandzie. Ciężko, zaklasyfikują ją niedługo jako narkotyk klasy B, już policja robi podchody  i to konkretne, dosłownie łapanka, czegoś takiego nie widziałem. Raz wjechali do jakiegoś gangu w Hayes przez ścianę, wyskakują, giwery, wszystko szybko, ani się w domku nie spodziewali, szok. Chyba się przeprowadzę do Holandii.

Słuchaj wyjechałeś z kraju, masz szerokie perspektywy oglądu, prowadzisz nawet zdaje się swoisty dziennik na jednym z portali literackich,  powiedz gdzie się czujesz swobodniej w Polsce czy za granicami? Co Roberta Rybickiego najbardziej wkurza w naszym kraju?

Stary, ja jestem poniekąd ofiarą tego pierdolonego systemu polityczno-ekonomicznego w Polsce. Te perspektywy zagraniczne pojawiły się na zasadzie dygresyjek i dykteryjek w poprzednich pytaniach. Ale wróćmy do Polski. Może wrócę, ale jak wrócę to pozamiatam, choćby mieli mnie skasować. Ja sobie nie dam. Tutaj, w Wielkiej Brytanii, byłem w takich opałach, że  musiałem sobie radzić sam, a więc sprawdziłem sam siebie jako człowieka, który musi przetrwać w ekstremalnych warunkach. W Polsce nie umiałem stanąć na nogach przez dobre trzydzieści lat, dookoła postkomunistyczne półdebilne cwaniactwo, ludzie o pokroju Paszeko z ?Rękopisu? zasiadają na ławach. Tu w Wielkiej Brytanii to jakoś wygląda, gdy oglądam np. BBC, to to estetycznie jest daleko do przodu w porównaniu w matiuszka TVP, poza tym kompozycyjnie i designersko programy mają dopracowane, ale zdarzają im się byki, że tam napis się nałoży nie tam gdzie trzeba, albo obrazy na siebie najdą. Teraz podczas tego wywiadu Czesi rozmawiają przez internet o Hitlerze. Co ja ci będę mówił o Polsce, sam wiesz, jak jest, banda ćwoków, ubeckie układy, elity polityczne przetrzebione, rozmiękczony przez troglodytyczny plebs, ten Lepper, albo Begger. Ale tu w Wielkiej Brytanii jest też kryzys i to coraz poważniejszy, nie mówię o imigracji, ale dochodzi do niemal surrealistycznych defraudacji, jak ta z października, gdy to skradziono z Inland Revenue dane 25 milionów obywateli brytyjskich, albo popełniono pomyłkę w przesyłce, brudna sprawa, skandal w parlamencie, etc. Do tego dochodzi kryzys w Stanach, a on już się powoli odbija na Wielkiej Brytanii. Może się z tego zrobić kryzys całego zachodniego świata. Stary, najbogatszym kolesiem w Londynie jest koleś ze Sri Lanki. Czuje się te przesunięcia kulturowe. W Polsce straciłem słuch i żyłem jak półżebrak. Sorry.

W takim razie nie mówimy już o polityce. Ostatnie pytanie Robercie – kluczowe,  gdzie, według Ciebie jest najwięcej wolności?

Najwięcej wolności jest w głowie, jeśli ją dobrze przewietrzyć. Tu nie chodzi o żaden, matrix, zen, etc. W kosmosie? Czym jest kosmos? Potraktować go wedle greckiego źródłosłowia czy współczesnego, astronomicznego, naukowego? A może nałożyć obie semantyczne przestrzenie? Właśnie, w wierszach, które chciałyby uciec ku wolności, albo od wolności, jak kto woli, panuje metaforyczna zasada nałożenia znaczeń i to nie tyle w przestrzeni samej metafory jako tropu, ale na przestrzeni całej konstrukcji tomu. Synestezja jest pewnym rodzajem wolności, transgresji, przekroczenia. Wolność w poezji? Wiesz co, tyle się mówiło o awangardowej wolności słowa, czy współczesnej ośmielonej wyobraźni, że to już mnie nudzi. Jedyną wolnością chyba jest miłość. A tak w ogóle, to proponuje pisać wiersze w warunkach, które temu w ogóle nie sprzyjają. To jest walka!

Schowany przed supervisorami, między liniami w fabryce, kurna na telefonie.

Z Robertem Rybickim rozmawiał Karol Pęcherz