Boskość może mieć w sobie coś z geodezji,
tak, to kwestia perspektywy. Taki Bóg
w kasku obsługuje niwelator wkoło uniwersum
i widzi rzeczy niemal nie z tego świata
– wilgotne stalaktyty na kształt miast i wiosek,
aż dziw, że je święta ziemia nosi w tym sezonie.
Spogląda na betonowego Jezuska, klejącego gwiazdę
frontem do Tesco, i odwrócone krzyże
(zespoły black metalowe znajdują się poza dziedziną),
Jezuska, znów krzyże, Jezuska, znów! – krzyczy,
człowiek na podobieństwo Boga zdaje się męczyć dwustronnie.
Biedny chrześcijanin słucha płyty Gotye,
gdzieś pomiędzy kobietą a wynajętym sufitem,
najpierw ponad i pod, a potem role się odwracają
i nie ma już czym rządzić, ani czego dzielić.
Któregoś dnia dziecko uczy się modlić – wznosi
ręce i myśli, że wszystko jest okej,
a tak naprawdę, na trzy! rzuca się w niebo,
na bungee bez atestu.
Tomasz Bąk
elegancko
Jak słowackie piwo w upał.
Słowackie piwa są już jak polskie, marne, a tu jest niekoncernowo, świetnie.
Jacku, jakie ja tam piwo piłem; słowackie dla Węgrów = można powiedzieć: porozumiewawcze. Z pianką, goryczą i pełnią grozy. Jak to tu.
Młody orzech włoski, w drugim roku owocowania.