ffffound.com

ffffound.com

Zajmowała ją głównie dojrzewająca w niej kobieta. Dojrzewająca nierówno i krnąbrnie (?ulotki z kobietami tak dorosłymi jak ja / nigdy nie będę, choćbym przeszła na kolanach / z kuchni do pokoju po tłuczonym szkle?). Jeśli dobrze rozumiem tytuł, interesowały ją przełomy, momenty, w których proces ten posuwał się (doznawał posunięć?) z powodu innych ludzi i z powodu czegoś niejasnego, co tam przeskakuje w środku. Także cofa się. Takie randki z buńczuczną chęcią samodzielnej interwencji, ręcznego sterowania. To ciekawe. ?Póki co szukam w sobie tego grzechu, / ale mężczyźni cuchną.? Miłość się pojawia, nie taka jednak, która staje wierszom na drodze, przynosi im koniec (szczęśliwa). Tu pojawia się miłość jak najbardziej inspirująca, trudna, ?budzę się zlana potem / i przejęta pożądaniem wspólnego grobu / lub choćby dziecka, które nas rozdzieli / łagodniej nieco niż jego milczenie.? Nieźle to wygląda, dość szczerze. Miał, mówiąc żartem, facet fart. Osoba mówiąca w wierszu wypracowała już do sprawy spory dystans, to nie jest zakochany podlotek. Ona widzi jak dziewczyny ?opowiadają / sobie filmy o szalonej miłości i pocałunkach które znaczą / więcej niż wszystko inne? i ?połyka ich słowa?, sama jednak idzie znacznie dalej. Słońce wyprawia różne cuda, ?żebym nie myślała o tobie, żebym cię mniej pragnęła?, sny (sporo tu samnambulizmu, ?w nocnych transportach niewidzialna / dla celników jawy kontrabanda?) interweniują, zagłaskują myśli samobójcze,  świat podsuwa drogi chwilowych ucieczek (?cyrk przyjechał na drugie podwórko?, ?powietrza dają efekt septymy małej i zejścia o / sekundę musicie posłuchać? ? to dość ciekawe, wygląda na skalę dwunastostopniową, albo przynajmniej w jednym takcie trzeba przejść z moll w dur, czyli jak by nie patrzeć zaawansowana muzyka chwilowych tonacji), przyjaciele odrywają do swoich spraw (?głos mówi proszę odsunąć się od torów / ale mąż ani właśnie przestał słyszeć głosy?). Szczegóły stają się najlepszym sojusznikiem (?radzę sobie zaprzedać się ostatecznie / lizakom ze straganu i dusznym wąwozom?). Świetnym wierszem jest ?Jak sobie radziła bez M.?. Właśnie ucieczka w drobiazgi, mrówki na kostce cukru, szprotki wylane do klozetu (?ach, wolność?), słoik (z homunculusem ? jak sądzę konkretnym mężczyzną spreparowanym przez alchemię niespokojnego umysłu, w serdecznej retorcie) pod zlewem, szafa, w której ?zdążył już uschnąć z tęsknoty ten, który tam siedział?, szuflady, zdjęta sukienka, wszystko wezwane na ratunek, być może na próżno, być może ta tęsknota jest zwyczajnie najsilniejsza. ?Wydostać się z ciała jak z płonącego auta / zanim będzie / za późno.? Ten wiersz podoba mi się bardzo. Poezja języka i pokrętnych uczuć. Proszę spojrzeć na fragment wiersza ?zawód. dziwka?, ?pierwszy klient // kłapie książkami, straszy lampą z kolczastej ryby / z mórz przeczytanych. zdejmowanie z rozmachem / kończy się dziurą w nadgarstku / w którą wnika głębinowy jad.? Piękne. Wieloznaczące. Sposób i treści. Aż szkoda to psuć tłumaczeniami, szczególnie że ludzie ?przesadzają z tym życiem, tak jakby nie wiedzieli, że wcale nie trzeba.?

Sporym atutem tych wierszy są chwilowe obrazki, czasami bardzo sugestywne (?objęci odchodzą / w kierunku opłotków, złączeni całkiem trwale / niejasnym stosunkiem do kręgów światła z okien?), być może niektórym blisko do banału (?upuścił akrobatkę kolega z trapezu. spadając zdecydowała się przebranżowić.?), jednak na pewno jest to dobry kierunek poszukiwań (proszę się nie spodziewać, że dopowiem: jak na kobietę), takie wypatrywanie dodających znaczeń przypowieści. Choćby to: ?niech leżę / pod szybą jak zdjęcie matki boskiej które sąsiad / zrobił w czasie cudu na działkach?. To jeszcze zbyt łatwe, zbyt ładne, zbyt nachalne, ale rokuje. Ta uwaga na detal, możliwości skrótu, konieczne przy tym wciąż świeże, ?co dzień inne patrzenie.? Choćby ten obrazeczek w najlepszym, tytułowym wierszu debiutanckiego tomu: napiwek dla taksówkarza ?pójdzie na / hacjendę, żeby mieć gdzie się / gonić dookoła stołu?. Takie ubarwiające linki od głównego tematu. A wiersz jest o sprawie życia i śmierci, o zatrzymywaniu przy sobie tego mężczyzny, ale też o czymś więcej, o wyrastaniu z siebie, o daleko idącej aktywności. Podoba mi się ?randka / w płonącym tunelu? (?Chyba że mam okres. / W ogóle to chcę.?) i zadziorna konstatacja: ?Myśl / jak ten mężczyzna, co leży obok, / a świat rozsunie kolana? (chociaż czy na pewno, skoro on sam wydaje się być cokolwiek manipulowany?). Jemu pozwala się tylko śnić, we śnie cudzołożyć, a o ?wzięciu / sobie na kark świata i okolic? mówi kobieta (w następnym już wierszu). To ona ?ma brzuch pełen ciebie?, to ona ?liże na szczęście? ?miejsca na tobie? i moknie ?za dwoje?. Mężczyzna to jest w zasadzie ten, który może jedynie odejść lub zostać, cierpi ona: ?Bo ciebie wytrawią kwasem a ja się będę budzić / w łóżku pełnym węży?. Nie podnoszę tu jakiegoś antyfeminizmu, ale może szczypta obiektywizmu podniosłaby wiersz wyżej. ?Na ten panieński wieczór wybiorę najostrzej stojącego / nad grobem?. To ciekawe postanowienie. Tylko po co? Skoro nie ujawnia się żadna ciekawość jego stania nad grobem (ktoś jeszcze tam stoi?), tylko chęć zabawy. Właśnie tej ciekawości brakuje mi u Bargielskiej. Ona pamięta ?jak się ginie przecież?, bo tata dawno temu wyszedł z workiem pełnym kociąt i ta pamięć zbyt łatwo jej wystarcza.

Jeszcze kilka słów o językowej stronie tego debiutu, jak najbardziej ciekawej. ?Oko kici senną rybą wpływa w lustrzany / korytarz?, ?usta w które / mogłaby go pożegnać? ?wpaść (…) w ręce boga żywego?, ? z ludzi lubi / odkładać słuchawkę?. Może wystarczy. Sporo tu takich spiętrzonych, świetnie brzmiących metafor. Kojarzy mi się trudna do osiągnięcia krystaliczność, metaliczność języka. To zasługa wrażliwego ucha, czułego na brzmienie, na rytm równie mocno jak na znaczenie. Słowa nie są jedynie nośnikami treści, są dźwiękiem, jeśli miałbym szukać jego źródła w którymś z instrumentów, zapewne postawiłbym na trąbkę. To właśnie ta muzyczność decyduje o atrakcyjności tych wierszy.

Jacek Bierut

Justyna Bargielska, Dating sessions, Wydawnictwo Zielona Sowa, Biblioteka Studium 2003.